Wejść do snu narratora
"In Dreams Begin Responsibilities" - reż. Magda Szpecht - Małopolski Ogród SztukiSpektakl "In Dreams Begin Responsibilities [zobowiązania rozpoczynają się w snach]" według opowiadania Delmore'a Schwartza, w reżyserii jednej z najciekawszych i najodważniejszych reżyserek młodego pokolenia, Magdy Szpecht, to teatralna opowieść o wspomnieniach, które nigdy nie są projektem gotowym i skończonym.
Ale przy okazji przedstawienie stało się też pytaniem o trwałość podziału na widownię i scenę, przestrzeń "grania sztuki" i jej oglądania. Na obu poziomach wyszło intrygująco.
Wchodzimy do snu bohatera, w którym on na kinowym ekranie ogląda historię miłości swoich rodziców. Tylko tyle i aż tyle. Ale od początku jasne staje się, że nic nie jest oczywiste. Spektakl rozpisany został na cztery osoby - Lenę Schimscheiner, Agnieszkę Kościelniak, Karola Kubasiewicza, Marcina Wojciechowskiego.
Dwie pary, dwie wersje, dwie warstwy językowe - polska i angielska, wybrzmiewające na zmianę (co zresztą zdradza już specyficzny tytuł spektaklu). Powtarzalność gestów i sytuacji jest ciekawą metaforą pogmatwanych dróg, jakimi chodzą ludzkie wspomnienia. Umykają szczegóły, zacierają się kształty zdarzeń.
Ciekawsza jednak wydaje się sama forma spektaklu. Jego struktura znosi granicę między widownią a sceną. Widzowie krążą między wielkimi ekranami (świetne wideo Mikołaja Sygudy!) i porozkładanymi materacami, natykają się na aktorów, którzy szukają kontaktu z widzami.
Proszą o pomoc w zdejmowaniu płaszczy, chcą wspólnie czytać albo po prostu rozdają kartki. "Przypomnij sobie swoje 21. urodziny", "Pomyśl o osobie, którą kochasz", a nawet "Znajdź stertę książek i ułóż je od najmniejszej do największej". Ale taki właśnie kształt spektaklu sprawia, że powstaje pewien kameralny, wręcz intymny charakter, pasujący do tematu tej teatralnej opowieści.
Magda Szpecht konsekwentnie kreuje własny, osobny język sceniczny. I daje to znakomite rezultaty.