Wektory miłości

rozmowa z Bogdanem Toszą

Rozmowa z Bogdanem Toszą, reżyserem Blackbirda

- Realizacja Blackbirda to Pańskie drugie spotkanie z dramaturgią Dawida Harrowera. Polska premiera Noży w kurach w Pana reżyserii - sztuki, którą debiutował jako dramaturg ten szkocki autor - była dużym wydarzeniem teatralnym. Rozumiem, że Harrower Pana uwiódł.

- Lektura Noży w kurach była dla mnie objawieniem. Nagle bowiem okazało się, 
że w Europie jest niezwykły pisarz. Perfekcyjny dramaturg, który w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu, umie poruszać się w innych rejonach niż brutalizm. Dramaturg umiejący odrzucić efekciarstwo i afektywność. Pisarz, którego świat wyobraźni oraz język jakim ten świat opisuje, sięga Biblii. Spotkanie z Harrowerem było odkrywcze, ożywcze, fascynujące i inspirujące. Stąd z wielką radością podjąłem się reżyserii Blackibirda. 

- Harrower czuje teatr i prawa, jakimi rządzi się scena.

- Obok dramaturgii, Harrower zajmuje się adaptacjami cudzych tekstów. Myślę, że to doskonała szkoła teatru. Takie doświadczenie na pewno pomogło mu w umiejętności konstruowania świetnych ról teatralnych w obrębie bardzo kameralnych dramatów. 
Niewielka obsada, czy jedna przestrzeń nie ogranicza go w żaden sposób. Świat, który przy pomocy niezwykłego języka buduje Harrower, jest szalenie bogaty, a opisywane przez niego problemy są przedstawione i zbadane z wielu stron. 
Ten wyróżniający go język jest zresztą ogromnym wyzwaniem dla polskich tłumaczy. Po pierwsze ze względu na podstawową różnicę pomiędzy idiomatycznym angielskim, a opisowym językiem polskim, po drugie z uwagi na odautorską składnię i poetykę.

- Napisany na zamówienie Petera Steina Blackbird jest sztuką, która w prosty sposób kojarzy się z Lolitą Wladimira Nabokova. Ale porównując obie bohaterki: Lolita wydaje się wyrachowaną uwodzicielką, Una - dziewczyną, której zachowanie determinuje wielka miłość.

- Bo w Blackbirdzie naprawdę chodzi o miłość, pod warunkiem, że wiemy, czym jest miłość dwunastolatki. Chętnie bym się podpisał pod stwierdzeniem: tutaj jest miłość. Ale waham się, by być w tej kwestii autorytatywnym. Zadaję sobie pytanie: w którym momencie istnieje miłość? 
Podstawowa różnica pomiędzy Lolitą a Blackbirdem jest taka, że Blackbird nie opisuje spotkania dwunastolatki z czterdziestolatkiem. Cała historia Uny i Raya jest opowiedziana przez dorosłych ludzi. To retrospektywa ich związku. Lolita zaś dzieje się w czasie teraźniejszym. 
Doświadczenie związku sprzed osiemnastu lat jest tak silne, że determinuje retrospekcję. Wiedząc natomiast o tym, jak zwodnicza jest pamięć, musimy trochę na wiarę przyjąć wszystkie opisy zdarzeń sprzed lat. A więc pamiętać o tym, że część historii opowiedzianej przez Unę, to nie ścisłe fakty, tylko to, co pozostało w jej świadomości oraz to, co przez lata nabudowała w sobie. Podobnie jest z Rayem. Obok spotkania erotycznego, które zapewne nie było jej spełnieniem, Una pamięta, że było zimno, i że chciało jej się coś słodkiego. Pamięć dwunastolatki, umiejącej jednak kochać jak dojrzała kobieta, jest wybiórcza. 

- Choć inspiratorką romansu była Una i wszystko co się działo między nią a Rayem stało się za jej przyzwoleniem i pełną aprobatą, to miłość opisana w Blackbirdzie zawsze jest postrzegana jak występek.

- Prawo karne traktuje jasno podobne związki. Są nielegalne. Współżycie z nieletnią poniżej 15 roku życia, jest karalne. Prawo obyczajowe także nie zezwala na takie relacje.
Harrower nie byłby jednak sobą, gdyby napisał sztukę zaangażowaną, o tak prostej wykładni. 
Autor pokazuje skutki grzechu. Grzechu jakiego dopuściły się osoby, które wobec siebie nie zrobiły niczego złego. Nie było gwałtu, nie było przymusu, nie było przemocy. Słowem nie było sytuacji, której oboje nie chcieliby wzajemnie. 
Najważniejsza jest tutaj relacja, jaka zachodzi pomiędzy Uną, Rayem, a resztą świata. Bo to świat, społeczeństwo decyduje o tym, że przekroczyli tabu. W ten sposób dokonuje się wykluczenie. Ale w Blackbirdzie nie ma mowy o oczywistym podejmowaniu tematu kata i ofiary. Harrower wyśmienicie pokazuje, jak takie banalne traktowanie sprawy jest szalenie względne. 

- Świat chciał przez osiemnaście lat utwierdzić bohaterkę w myśleniu, że została jej wyrządzona okropna krzywda.

- Tak, ale całe to ?pranie mózgu?, a ściślej pranie uczuć Uny i Raya, na nic się nie zdało. Psychoterapie w takich przypadkach polegają na spowodowaniu wyparcia z umysłu ?ofiary? całego zdarzenia. W przypadku ?kata? uzmysławia się mu - aż do bólu ? krzywdę, jaką wyrządził swojej ofierze. 
Fiasko zastosowanego leczenia polega nie na złej metodzie, tylko na głębokim wewnętrznym przekonaniu bohaterów, że oni nic względem siebie złego nie uczynili. Oparta w tym przypadku na błędnym założeniu terapia, kończy się niepowodzeniem lekarzy. 

- Jak by na całą historię nie spojrzeć, to rzecz jest mocno kontrowersyjna. Nie boi się Pan dotykania takiego tematu tabu?

- Nie. Teatr, w przeciwieństwie do seriali, jest od komplikowania życia, a nie od upraszczania. 
Naszą rolą jest jak najpełniejsze pokazanie zagmatwanej sytuacji. Powiedzenie, że są zdarzenia, kiedy nic nie jest oczywiste i trudno określić je jako czarno - białe. 
Teatr powinien stawiać pytania. W tej sztuce pytamy o to, czy potrafimy rozpoznać mechanizmy, które kierują miłością? Kim my w niej jesteśmy? Pytamy o ciemne strony pożądania i kłopoty, jakie sprawia odnalezienie siebie.

Magdalena Furdyna
Materiały Teatru
23 czerwca 2007
Portrety
Bogdan Tosza

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia