Werbalna podróż z Popi

"Bajka o księżniczce Popi i smoku Tarabistraku" - reż. Ewa Ignaczak - Teatr Gdynia Główna

Historia księżniczki Popi to dalszy ciąg bajki Pierre`a Gripariego, którą pod tytułem "Bajka o księciu Pipo i jego czerwonym koniku" poznała publiczność Teatru Gdynia Główna dwa i pół roku temu. Jednak "Bajka o księżniczce Popi i smoku Tarabistraku" pozostawia spory niedosyt zarówno w formie, jak i samej konstrukcji przedstawienia, trudnego w odbiorze dla trzy- czy czteroletniego widza.

Pomysł, by stworzyć dwa spektakle oparte na jednym tekście Pierre'a Gripariego jest ciekawy i oryginalny. Za pierwszym razem dzieci poznały losy królewicza Pipo, który na swoim dzielnym koniku przemierzał świat. Teraz twórcy przedstawienia przybliżają pominięte wtedy wątki opowieści - cała historia przedstawiona jest z perspektywy księżniczki Popi, której losy mają z królewiczem Pipo wiele wspólnego. Ojciec księżniczki, marząc o militarnych sukcesach wpada na pomysł, aby skorzystać z magicznej mocy dziecka.

W tym celu udaje się do "Wielkiego Sklepu z Dziećmi, które się Urodzą" szukając takiego, które może spełnić jego oczekiwania. Popi jest właśnie taką osóbką, ale niełatwo ją przekonać do wyboru króla na ojca, bowiem w tym sklepie dziecko, aby się urodzić, musi samo chcieć trafić do określonego kandydata na rodzica. Gdy Popi trafia do taty, ten szybko zapomina o swoich obietnicach wprowadzenia pokoju na świecie i chce zmusić ją do pomocy w spełnianiu swoich ambicji. Nieszczęśliwa Popi zostaje uwięziona, jednak słyszy głos królewicza Pipo, który jako duch nawiedza ją we śnie i umożliwia ucieczkę. Dziewczyna postanawia poszukać go w rzeczywistości. Po drodze oczywiście napotyka na wiele przeróżnych przygód, włącznie z wizytą u strasznego smoka Tarabistraka.

Reżyserka Ewa Ignaczak w wielu miejscach nawiązuje do poprzedniej inscenizacji prozy Gripariego. Scena w sklepie z dziećmi w krainie Wielkiej Czarodziejki z Kresów Wód, która mieszka w "Kraju-do-którego-idzie-się-tylko-we-śnie" jest na tyle podobna do tej z poprzedniego spektaklu, że najmłodsi widzowie bez trudu zidentyfikują po "szufladkach z dziećmi" i kostiumie Czarodziejki. Również podróż ojca Popi do tego miejsca nie różni się zbytnio od tego, w jaki sposób podróżował przyszły tata królewicza Pipo.

W dowcipny sposób rozbudowano wątek wyboru rodziców. Księżniczka Popi początkowo szuka sobie mamy lub taty... pośród widzów, pytając na przykład dzieci, czy nie chciałby jej jako siostry. Kłopoty zaczynają się wraz z pojawieniem się "ducha" - od tego momentu opowieść staje się coraz bardziej chaotyczna. Kolejne przygody dziewczynki zaskakują charakterem luźno połączonych scenek bez bliższych związków przyczynowo-skutkowych. Zrezygnowano z motywu wędrówki po kolejnych lokalizacjach spektaklu, a ponieważ podróż bohaterki jest przede wszystkim przez nią relacjonowana, dzieci tracą koncentrację na wydarzeniach.

Są w bajce momenty, na które dzieci reagują żywiołowo - tak jest, gdy Popi opowiada swoją historię w Schronisku dla zabłąkanych dzieci, obrazowo pokazując, jak jechała na koniu, lub podczas spotkania ze smokiem Tarabistrakiem. Jednak zdecydowana większość pozostaje statyczna i opowiadana przez aktorów z ruchem zredukowanym do minimum. Pewnie dlatego główną atrakcją pozostają korony, które każde dziecko otrzyma przy wejściu, co bardzo sprawnie zostało włączone w przygody Popi.

Aktorzy spektaklu wypadają dobrze, odpowiednio wkomponowując się w opowieść. Największą uwagę budzi oczywiście księżniczka Popi w wykonaniu Małgorzaty Polakowskiej, obdarzona naturalną ciekawością świata i naiwnością, jaka wielu dzieciom wyda się bliska. W roli jej ojca sprawdza się Piotr Mahlik. Wszelkie epizody wiedźm, czarodziejek i królewskich doradców udanie kreuje Ida Bocian. Także Jakub Grzybek w roli nawiedzającego Popi we śnie ducha królewicza Pipo wypada nieźle, chociaż z racji roli nie ma zbyt wielu szans, by zaistnieć w spektaklu na dłużej.

Reżyserka umiejętnie wykorzystuje rekwizyty (żołnierzyki, korony czy "kostium" smoka Tarabistraka), dzięki czemu poszczególne sceny są wystarczająco plastyczne, by pobudzić wyobraźnię dziecka. Niestety, forma spektaklu nie jest szczególnie atrakcyjna dla młodego widza. Nadmiar tekstu i statyczne sceny utrudniają odbiór prezentowanych zdarzeń, o których aktorzy głównie opowiadają, zamiast je zagrać. Bardzo rozczarowuje pozbawione puenty zakończenie spektaklu, niezrozumiałe dla dzieci pragnących poznać dalsze losy księżniczki Popi. Szkoda, że interesująca koncepcja ukazania rewersu opowieści królewicza Pipo nie doczekała się atrakcyjniejszej teatralnie realizacji, bo opowieść ta ma większy potencjał, co udowodniła pierwsza część bajki Gripariego.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
21 stycznia 2019
Portrety
Ewa Ignaczak

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia