Wezwanie do miłości

"Barabasz" - reż: A. Dziuk - Teatr S. I. Witkiewicza w Zakopanem - 20. GST

"Barabsz" ukazuje możliwe losy tytułowego bohatera. Co się z nim stało po wyzwoleniu? Czy nadal pozostał tym, kim był - zbrodniarzem? Czy może się zmienił?

„Moje serce drży we mnie i ogarnia mnie lęk przed śmiercią”- to fragment psalmu 55. W tej pouczającej pieśni zawarta jest prośba o pokonanie wrogów, którymi okazują się także przyjaciele. W spektaklu uwolniony Barabasz wraca do swych przyjaciół. Zastaje kobiety ubrane w suknie o wyrazistym, czerwonym kolorze. Mężczyźni zaś mają na sobie czarne ubrania. Gra muzyka, przyjaciele wykonują zmysłowy taniec. Każda z figur jest doskonale dopracowana. Scena tańca-prologu akcji przesycona jest erotyzmem, zabawą, diabelską muzyką i szyderczym śmiechem. To istne piekło. Barabasz wynędzniały, trzymający w dłoni deskę – pamiątkę po tym, co się przed chwila dokonało staje pośród nich. Jeszcze nie wie, co się stało. Przyjaciele chcą, by uczestniczył w zabawie wraz z nimi. On waha się. Wraca jeszcze kilkakrotnie do kawałka drewna-znaku niewyjaśnionej przeszłości, ale w końcu ją porzuca. Zostaje wciągnięty w wir swego dawnego, niecnego życia. Tak jak i my czasem zapominamy o tym, co ważnego przeżyliśmy, co poruszyło nasze serca. Nie dajemy sobie czasu na przemyślenia, pochłaniają nas inne sprawy. Barabasz jednak wraca do tego, co mu się przytrafiło, próbuje zajrzeć w głąb siebie i historii tajemniczego Mesjasza.

Psalm 55 to jednak nie tylko prośba o pokonanie wrogów. Ilustruje on również wewnętrzny stan człowieka zdradzonego. Człowieka, który cierpi, szuka ucieczki i z bólu wypowiada słowa złorzeczenia. W spektaklu odzwierciedleniem owego nastroju jest muzyka. Powtarzające się niczym refren słowa pieśni: „Moje serce drży we mnie i ogarnia mnie lęk przed śmiercią” to wołanie duszy, która nie potrafi pojąć tego, co się stało – Barabasz został uwolniony. Jezus Chrystus umarł na krzyżu. Czy jednak główny bohater spektaklu naprawdę miał szczęście? Czy jest mu dobrze w tym ziemskim świecie? Osobiście śmiem twierdzić, że nie. Barabasz czuje się zagubiony. Nie potrafi odnaleźć się w swym dawnym świecie, nie umie już korzystać z wolności. Wśród przyjaciół Jezusa też nie czuje się dobrze. Być może ma wyrzuty sumienia, że to przez niego zginął niewinny człowiek. Stara się jednak je ukryć w głębi swojego serca, dlatego ono drży.

Przyjaciele Jezusa mają również wątpliwości - podobnie jak Barabasz. Czy Jezus naprawdę był Synem Boga, czy zmartwychwstanie? Towarzysze Chrystusa ostatecznie wyznają swoją wiarę w Niego. Barabasz ciągle nie wie, waha się, czuje się samotny, błądzi w ciemnościach, boi się jasności. Owo błądzenie Barabasza rewelacyjnie oddała gra świateł, widoczna w każdej scenie spektaklu. Odzwierciedla to także postać w trumnie, z którą rozmawiał Barabasz. Twarz tego człowieka była oświetlona bladoniebieskim światłem. Był to Łazarz, który zaświadczał o cudzie Jezusa, o tym, że jego przyjaciel Chrystus wskrzesił go. Widok przywróconego do życia człowieka powinien wywołać radość. W tym spektaklu zmusił jednak do głębszej refleksji - jak całe przedstawienie. Bo, czyż Łazarz nie umarł? Każdy z przywróconych do życia przez Jezusa ludzi musiał umrzeć. Chrystus chciał objawić przez te wskrzeszenia swoją moc. W spektaklu Łazarz uczy, że śmierć to nic, to nicość. Nie musimy bać się śmierci. I tak wszyscy umrzemy. Nikt nie będzie żył za ziemi wiecznie - nawet ludzie wskrzeszeni przez Jezusa.

Spektakl zawiera w sobie wiele z symboliki – warto zwłaszcza zwrócić uwagę na magię kolorów: czerń i czerwień dominują wśród przyjaciół Barabasza, zaś szarości i odcienie bieli to kolory towarzyszy Jesusa. 

Reżyser Andrzej Dziuk przeniósł nas w czasy początków chrześcijaństwa. Dzięki niemu byliśmy świadkami doskonałego spektaklu, na który składały się minimalistyczne, ale niezwykle trafnie dobrane kostiumy, niesamowita muzyka i śpiewy oraz perfekcyjna gra aktorów. Wszystko zaś, idealnie ze sobą połączone, tworzyło wizualno-znaczeniową harmonię.  

Spektakl jaki przywiózł nam z Zakopanego Andrzej Dziuk z zespołem to spektakl nad którym warto się dłużej zastanowić, albowiem każde słowo jest w nim ważne. Jest wezwaniem do dawania świadectwa i do odwagi. Jest przede wszystkim wezwaniem do prawdziwej, trudnej i bolesnej miłości.

Magdalena Loska
dla Dziennika Teatralnego
16 maja 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...