Wibrator i agent Tomek

"Kukła" - reż. Jerzy Gruza - Centrum Kutury w Gdyni

Popremierowa recenzja ze spektaklu otwierającego sezon Centrum Kultury na Letniej Scenie w Orłowie.

Come back podziwianego  niegdyś za wyczucie telewizji, kina i musicalu Jerzego Gruzy do bardzo przyjaznego dla niego  środowiska gdyńskiego, stał się, niestety, po raz kolejny, porażką na gruncie artystycznym. Majowa premiera spektaklu „Król Lear po polsku" w „koprodukcji reżyserskiej" Gruzy z Krystianem Nehrebeckim okazała się teatrem archaicznym,  „zaspanym", trudnym w odbiorze i komunikowaniu  z widzem. Sierpniowa „Kukła" także według scenariusza reżysera „Wojny domowej", ukrywającego się pod pseudonimem Paweł Binke, to „dwubohaterowy" spektakl zagrany niechlujnie, o wyjątkowo słabym wątku dramaturgicznym.

Tytułowa kukła to odpowiednik współczesnej kobiety podążającej za modą i urodą, dla których jest w stanie poświęcić czas, pieniądze i zapomnieć o zobowiązaniach. Kukła znakomicie porusza się w świecie bulwarowych nowinek towarzyskich,  przepowiedni, symboli i własnych podejrzeń. Kukła jest naiwną, rozemocjonowaną kobietą, przekraczającą sprawnie normy i zakazy, o wyjątkowo minimalistycznym podejściu do wartościach moralnych. Posiada grono wielbicieli i kochanków, śmiało wypowiada prawdy o życiu prawdziwym, przyznaje się „publicznie" do swej tylko dwuletniej wierności wobec męża, z którym tworzy związek od lat dwudziestu pięciu. Główna bohaterka swoim powiernikiem uczyniła młodego asystenta, odpowiedzialnego za PR firmy, „odczytywanego" przez nią jako niegroźnego homoseksualistę. Cóż, starczyłoby tych treści na dobrą komedię, farsę czy tragifarsę, gdyby węzeł dramaturgiczny prowadził do spiętrzenia, wydobycia punktu „g" (o którym również mowa w spektaklu), czyli kulminacyjnego, a tak ostatecznie się nie dzieje. Do pewnego momentu akcja toczy się leniwie i widz ma już nadzieję, że oto właśnie pojawi się przełomowa chwila, jakiś detal, który zmieni stan spleenu osiągniętego bardzo szybko. Jest mowa o wibratorach, agencie Tomu, Dodzie, miłości homoseksualnej i...  nic z tego nie wynika. Bohaterowie wyjaśniają sobie wszystko dokładnie, nikt na nikogo się nie wścieka, nie obraża, nikt nie ginie, ale też nikomu nie żal, że to już koniec.

„Kukła” w reżyserii i według scenariusza Jerzego Gruzy nie uwiarygadnia postaci, nie przybliża ich do widza w swoich ułomnościach czy sposobie myślenia. Aktorzy, Tatiana Sosna–Sarno i Grzegorz Sierzputowski, mimo prawie godzinnego spektaklu, nie byli w stanie nakreślić ram charakterologicznych  swoich bohaterów, czyniąc  postaci tendencyjnymi i kartonowymi. Granie grubą kreską to jedno, ale to konstrukcja bohaterów i węzeł dramaturgiczny nadają ryt całości.

Po raz kolejny, tak jak na premierze "Leara", Jerzy Gruza, tym razem spóżniony, przez co premiera odbyła się z kilkunastominutowym poślizgiem, opowiadał widowni przed spektaklem, o czym będzie sztuka. Czy to stały zwyczaj byłego dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni? Czy tylko gdyński, wynikający z małego zaufania do miejscowej widowni, czy może próba ratowania nieudanego przedsięwzięcia osobistym, nieco już wyblakłym  czarem? Bez względu na to, jak to nazwać, jest to kuriozum.

Scena Letnia Centrum Kultury w Gdyni daje widzom możliwość wyboru rozmaitych propozycji kulturalnych, przeważnie o zabarwieniu komediowym i kabaretowym, dla widza małego i dorosłego. Trzymam kciuki za linię programową i propozycje może mniej obarczone przeszłym splendorem mistrza, a podejmujące dialog z widzem „zawalonym” latem imprezami o różnym nasyceniu jakości.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
19 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia