Widok na Mrożka

"Piękny widok" - reż. B. Ciosek - Teatr Współczesny w Szczecinie

Młodzi nie chcą dziś w teatrze Mrożka. Młodzi reżyserzy i dramaturdzy (czyli ci, którzy przykrawają dziś i sztukują cudze dramaty na swoje potrzeby) uważają, że Mrożek to inna epoka. Tamta epoka, w której sztuka musiała być napisana odtąd dotąd, a najlepiej dobrze, a reżyser i aktorzy byli od tego, żeby ją wystawić zgodnie z intencją autora, a przynajmniej nie od końca do początku.

SŁAWOMIR Mrożek, który dbał, by w jego dramatach nie zmieniono ni przecinka, a wymogi didaskaliów były przestrzegane co do joty, jest - faktycznie - modelowym wprost przedstawicielem takiego teatru, który wielu dziś uważa za były.

Nie dziwi w tym kontekście, że "Piękny widok" z roku 1998, mając prapremierę w Teatrze TVP w roku 2000, na scenie teatralnej pojawił się dopiero po trzynastu latach - w szczecińskim Teatrze Małym, czyli kameralnej scenie Współczesnego. Nie dziwi, ale irytuje i martwi. Bo czy naprawdę polski teatr stać na to, by tak stronił od niewątpliwie najwybitniejszego polskiego dramaturga po wojnie?

Czy zmieni się to po śmierci Mrożka? W końcu, mówiąc brutalnie, śmierć twórcy jest dziś w kulturze znakomitym chwytem marketingowym. Książki zmarłych właśnie pisarzy sprzedają się lepiej niż tych żywych, płyty zgasłych gwałtownie gwiazd idą jak woda. A w teatrze? Cóż, tutaj sprawa jest skomplikowana. Repertuar przygotowuje się z dużym wyprzedzeniem, a praca nad premierą trwa miesiącami.

Dlatego warto podkreślić, iż Współczesny - mający w dorobku wiele inscenizacji Mrożka, w tym prapremiery ("Krawiec") - wciąż pamięta o autorze "Emigrantów". Przed laty inscenizowała "Miłość na Krymie" Anna Augustynowicz (2001), "Tango" wystawił niedawno Mateusz Przyłęcki (2010), a tuż przed wakacjami odbyła się premiera "Pięknego widoku" w reżyserii Bogdana Cioska.

To kameralna sztuka z okresu "późnego Mrożka". Zachowująca to, co w jego dramaturgii najlepsze: zegarmistrzowską precyzję konstrukcji, błyskotliwość dialogów, inteligentny dowcip, mocne, uniwersalne, choć niejednoznaczne przesianie. Zarazem jednak mniej nachalna w wyrazie, zagadkowa i chłodna.

Rzecz dzieje się w modelowo bałkańskim miasteczku Narodni Zbrsko - będącym symboliczną sumą naszych wyobrażeń o tym świecie: upał, peryferie Europy, smak turystycznego wojażu i niepokój niezrozumiałych politycznych konfliktów - w dwóch odsłonach.

U Mrożka noszą one nazwy "Wakacje" i "Goście Abrahama".

W pierwszej niemłode już małżeństwo (kochankowie?) przybywa do hotelu mieszczącego się w dawnym klasztorze. Nastrój romantycz-no-erotycznej przygody, jaki pragną tu, uwolnieni od codzienności, stworzyć, ulega jednak z czasem coraz silniejszemu zakłóceniu. Hotel jest opuszczony, w łazience brak wody, nie działa bar ani restauracja. Rośnie napięcie, mnożą się pytania. W jednym z domów naprzeciw dostrzegają snajpera. I choć oboje, Ona (Anna Januszewska) i On (Marian Dworakowski), starają się abstrahować od sytuacji, ta sytuacja staje się ich własną.

W drugiej pojawiają się Mary-Lou i Nick - grani przez tych samych aktorów - ona jest turystką, która przyszła do muzeum zobaczyć słynny obraz, on kustoszem i stróżem tego muzeum. Spotkanie odbywa się w pokoju Nicka, do którego Mary-Lou przychodzi błądząc po opustoszałym budynku. Między obojgiem przebiega iskra seksualnego porozumienia. Ale czy rzeczywiście są tymi, za których się podają? Atmosfera się zagęszcza, nic nie jest pewne. Czy Nick odsłaniając rąbka swej przeszłości - działalność wywiadowcza, terrorystyczna - mówi prawdę o sobie jako agencie, co uciekł przed swoimi mocodawcami i całym światem, czy Mary-Lou, która za oknem dostrzega męża, naprawdę trafiła tu przypadkiem? A może odnalazła Nicka na czyjeś zlecenie? Ma go wybawić z kłopotów czy zlikwidować?

Ciosek uczynił wiele, żeby enigmatyczna warstwa fabularna "Pięknego widoku" wydobyła z niego głębsze pokłady tajemnicy i wieloznaczności. W oryginale sztuki i jej telewizyjnej prapremierze było miejsce dla trojga aktorów (K. Janda, J. Gajos, K. Wakuliński); tylko kobieta - Ona/Mary-Lou -pojawiała się w obu odsłonach. Pozwalało to czytać całą historię jako grę w trójkącie. Może to Nick był snajperem, a Ona i On byli wysłannikami w sprawie Nicka? U Cioska jest tylko dwoje aktorów: Marian Dworakowski to zarazem On i Nick. Czy to tylko zabieg obsadowy, przy którym abstrahować

należy od faktu, iż w dwie postaci wciela się jeden aktor, czy sygnał, że On i Nick to ten sam mężczyzna, i w ogóle mamy do czynienia z jedną tylko parą bohaterów; czyli że obie sytuacje aranżują Ona i On?

Jeżeli tak, gra, którą proponuje spektakl, zapętla się dodatkowo. Bo jakiego to rodzaju gra? Kto tak naprawdę - i dlaczego - ją prowadzi? I do czego prowadzi - ta przesycona erotyzmem, lękiem i śmiercią rozgrywka, w której biorą udział kobieta i mężczyzna; skazani na siebie czy tylko eksperymentujący ze swoimi obsesjami?

Te pytania odsłaniają się z wolna w prowadzonym w swoim rytmie, dobrze skonstruowanym i zagranym spektaklu; zwłaszcza w pierwszym akcie, gdzie dystans do ról - na scenie i w życiu obojga bohaterów - jest wyraźniejszy. Wydaje mi się jednak, że pomysł reżysera na duet, a nie tercet, owszem, daje pole do nowych interpretacji, lecz rozmywa dodatkowo i tak już zagadkową istotę całości. Odsuwając w tło uniwersalną historię Mrożka o świecie, w jakim pozór zdominował rzeczywistość, zaś jej zasady i sensy uczynił elementem zimnej gry, w której jesteśmy pionkami, a skupiając uwagę na relacjach między uwikłanymi w nią, ale coraz mniej czującymi ludźmi. Co sprawia, iż "Piękny widok" w Teatrze Małym zda się raczej chłodną, perwersyjną zabawą niż dramatem wpisanym w swój czas.

A jak mocno mógłby on być w nią wpisany? Trudno rzec, bo też nie jest sztuka w żadnym stopniu oczywista; można też chyba powiedzieć, że na tym kunsztownie przez autora wykreowanym, ale pustym, mglistym polu bitwy gubią się jej sensy.

Czy nie zaprzeczam tu sam sobie, pisząc, że Mrozek winien być w polskim teatrze stale obecny? Przeciwnie, sądzę, iż próba Współczesnego, aby spojrzeć na Mrożka z dzisiejszej perspektywy - mierząc się z twardymi miarami jego teatru, jak i z ukrytymi w niej znaczeniami - to zachęcający sygnał do podjęcia na polskiej scenie nowej, twórczej przygody z autorem "Tanga" i przy okazji sprawdzian jej profesjonalizmu. W Małym ów sprawdzian wypadł dobrze, a że Mrozek ukrył się gdzieś za swą sztuką, to już inna sprawa.

ADL
Kurier Szczeciński
27 września 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...