Widz przyszedł do kina

"Akropolis" - reż. Łukasz Twarkowski - Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Coraz częściej przychodząc do teatru widz zastaje na scenie ekran. W ,,Akropolis'' poszerzenie doświadczenia scenicznego o możliwości filmowego medium przynosi intrygujący efekt. Transowe właściwości spektaklu Łukasza Twarkowskiego zostają przez to zwielokrotnione, a sami aktorzy ulegają podwojeniu, krążąc pomiędzy równoległymi przestrzeniami.

Wyspiański w wydaniu Twarkowskiego to zdigitalizowany rodzinny dramat. Odnajdujemy w nim problemy małżeńskie, braterskie, erotyczne, narcystyczne, tożsamościowe. Wpisana w jednostkę schizofrenia przekłada się tu na formę. To teatr rozproszony, niejednorodny, zainfekowany przez cywilizację informacji i nieustanną interwencję obcych sztuk oraz elementów rzeczywistości medialnej. Najlepiej ilustruje to moment, w którym scena zamienia się w platformę TEDa, a Małgorzata Hajewska-Krzysztofik przeistacza się w prezenterkę popularnonaukowych treści. Opowiada widzom o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu - w toku akcji wędruje on w formie rekwizytu od postaci do postaci. Wystarczy uszkodzenie jednej półkuli, by stracić poczucie własnego ciała i stopić się w jedno ze światem. Niestety, wraz z ozdrowieniem wraca przytłaczający ciężar osobowości. Skoro tak niewiele trzeba, aby podważyć nasz ontologiczny status, to kim tak naprawdę jesteśmy? Nirwaną czy ,,sobą''? Jednym i drugim? Tęsknota do stanu zwierzęcej lekkości i zrzucenia bagażu atakujących nas zewsząd treści coraz częściej staje się przedmiotem marzeń.

W ,,Akropolis'' hipnotyzuje nie tylko zaskakujące następstwo form - budzące skojarzenia z Eisensteinowskim montażem atrakcji - ale samo zmechanizowane aktorstwo. Oparte na stylistyce błędu i powtórzenia, przerywane, toczące się nieraz zwolnionym, maszynowym tempem - jak to ma miejsce szczególnie w przypadku gry Marty Ojrzyńskiej.

Spektakl manipuluje również statusem widza, momentami wyrugowując go z jego roli (na przykład puszczając, na wzór sitcomów, śmiech ,,z puszki''). Trafnym i bezlitosnym komentarzem do kondycji współczesnego konsumenta kultury jest scena, w której toczącemu się na scenie dialogowi towarzyszy klip z kopulującą na ekranie parą. Aktorzy przerywają i zadzierają głowy do góry, jakby sami nie mogli skupić się na wypowiadanych kwestiach. Popatrują przy tym z ironią na publiczność, po czym bezczelnie ją wyśmiewają.

Godna podziwu jest zręczność, z jaką Twarkowski operuje postaciami w różnych kontekstach i przemieszcza je pomiędzy nimi. Widz staje się tym samym obserwatorem równoległych przestrzeni: ekranowej, scenicznej (podzielonej dodatkowo na otwartą i zamkniętą), jak i pozateatralnej (w tych fragmentach filmowych, które rozgrywają się w przestrzeni miejskiej). Ekran zdaje się przy tym potęgować to, co dzieje się na scenie - zarówno w wymiarze formalnym (operując niedostępnymi dla teatru zbliżeniami), jak i treściowym (pokazując seks i nagość), tak jakby medium filmowemu w niektórych dziedzinach (jak łamania tabu) wciąż ,,wolno było więcej''.

,,Akropolis'' to techniczna zabawa, która - choć misterna - po pewnym czasie okazuje się jednak nużąca, gdyż skutecznie stępia akcję. Nawet widz-kontemplator, ceniący w teatrze intelektualną grę, po pewnym czasie może poczuć się znudzony. Niemniej warto otworzyć się na ten formalny eksperyment.

Ada Minge
Dziennik Teatralny Kraków
7 czerwca 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia