Widzowie budują przedstawienia

Grane aż osiem razy „Cząstki kobiety" z TR Warszawa były wydarzeniem prestiżowego festiwalu. Gratulacje aktorom złożyła Isabelle Huppert.

Druga część zakończonego właśnie 75. Festiwalu Awiniońskiego przyniosła dużo więcej teatralnych spełnień niż pierwsza. Wśród nich znalazł się spektakl TR Warszawa „Cząstki kobiety", na podstawie dramatu Katy Weber, w reżyserii Kornela Mundruczó.

Bohaterką granego w Awinionie aż osiem razy przedstawienia jest młoda kobieta - Maja (Justyna Wasilewska) - która musi uporać się nie tylko z traumą utraty dziecka, lecz także z niezałatwionymi sprawami we własnej rodzinie symbolizującej rozdarte i mocno skonfliktowane w kwestii wartości polskie społeczeństwo. Jednym z wątków spektaklu jest idea „home stagingu", czyli strategii marketingowej, której celem jest uzyskanie zachęcającego do transakcji obrazu sprzedawanej nieruchomości. Matka Mai (Magdalena Kuta), dowiadując się o swej rychłej śmierci, postanawia dokonać „home stagingu" również w swojej rodzinie, zapraszając jej członków na kolację i próbując załatwić to, co nie załatwione.

Piszę o tym szerzej, gdyż sam spektakl Mundruczó musiał przed pokazami na scenie Gymnase du lycée Aubanel przejść swój własny techniczny „home staging": widzowie zarówno w pierwszej, filmowej, jak i w drugiej stricte teatralnej części spektaklu siedzieli na tych samych miejscach - inaczej niż w Warszawie modyfikacji uległo kilka elementów przedstawienia, a widzowie osobiście uczestniczyli w zmianie dekoracji, którą dyrygowała Magdalena Kuta. Lifting wyszedł spektaklowi na dobre, był jeszcze bardziej klarowny.

Totalne porozumienie

Tuż po pierwszym festiwalowym pokazie węgierski reżyser zdradził mi, że obawiał się trochę, czy to, co dla polskiego widza jest zrozumiałe, będzie również czytelne dla niezwykle wymagającej awiniońskiej publiczności. Tymczasem widzowie zgotowali polskim aktorom owację na stojąco, a oczarowana spektaklem Isabelle Huppert osobiście podziękowała zespołowi TR Warszawa. Entuzjastyczne recenzje w prasie francuskiej podkreślają wewnętrzną prawdę scenicznego świata, magię zespołowego aktorstwa i niezwykłość kreacji Justyny Wasilewskiej. Kornel Mundruczó na gorąco tak komentował swoje wcześniejsze obawy:

- Przekonaliśmy się, że znaczenie tego, co wypracowaliśmy, jest niezwykle uniwersalne, przyjęcie spektaklu było bardzo gorące, a ja odniosłem wrażenie, że ta międzynarodowa publiczność była niesamowicie związana z naszą opowieścią; chłonęła ją, co mi potwierdzili później aktorzy.

Serca awiniońskiej publiczności podbił również spektakl „Pieśń owcy" belgijskiej kompanii FC Bergman. Grupa ta znana jest części polskich widzów z krakowskich pokazów przedstawienia „300 el x 50 el x 30 el" na festiwalu Materia Prima w 2019 r. W tamtej niezwykłej teatralnej opowieści o końcu świata mieliśmy prawdziwy wybuch, a w scenie „tsunami" teatralny wiatr kładł na „ziemię" kilkumetrowe sosny. Tym razem mieliśmy na scenie stado prawdziwych owiec, które sugestywnie rozpoczynają i puentują najnowszy spektakl FC Bergman - znakiem rozpoznawczym grupy jest bowiem mariaż hiperrealizmu z symbolizmem.

Teatr belgijskiego kolektywu to znakomicie wyreżyserowane, quasi-choreograficzne opowieści, pozbawione słów, za to niezwykle mocno eksploatujące pojemność teatralnych znaków. Taka jest właśnie „Pieśń owcy": alegoryczna, niezwykle głęboko zanurzona w kulturze i historii ludzkiego ducha opowieść o człowieku (pod postacią owcy), który całe życie ucieka od siebie, żeby na końcu dowiedzieć się, że cała ta podróż - piękna, a zarazem pełna cierpienia - to tylko marność nad marnościami. Spektakl, zanurzony w prowansalskim średniowieczu, jest sugestywny i przejmujący.

I prosty, bo prostota formy, połączona z głębią przekazu, wydaje się, jak już pisałem, nową popandemiczną drogą teatru, wspólnym mianownikiem, łączącym teatralną Portugalię, Belgię czy Polskę z francuskim Awinionem.

Teatralna reklama

Wśród propozycji francuskich spektakli wyróżniała się „Trylogia niemoralnych opowieści (dla Europy)" Phii Ménard. Monumentalne trzygodzinne widowisko można nazwać „teatrem architektonicznym", bo jednym z głównych jego wątków i tematów jest budowanie przez aktorów, na żywo, elementów scenografii - tu akurat ateńskiego Partenonu oraz Wieży Babel z obrazu Boscha. Mimo że uczestniczenie w pracach budowlanych było czasem męczące, kilka scen, w tym półgodzinny deszcz lejący się na tekturową makietę Partenonu, zapierało dech w piersiach. Niezwykle wzruszający, ale i świetny rzemieślniczo był też spektakl „Guliwer, ostatnia podróż" francuskiego odpowiednika Teatru 21 - L'Atelier Catalyse, z niezwykłą rolą Manon Carpentier w roli tytułowej.

Ale Festiwal Awinioński to również wielkie doroczne targowisko projektów, ról i pracy dla tysięcy artystów. Każdy z nich musi tu przyjechać, bo od prezentacji w Awinionie często zależy ich kolejny zawodowy rok życia. W związku z tym aktorzy - również pod szyldem nurtu OFF - dokonują na ulicach miasta cudów promocji i reklamy, zabiegając o uwagę widzów oraz potencjalnych pracodawców. Płoty i ściany kamienic obwieszone są tonami afiszowej makulatury, a każdy plakat, niczym list w butelce, czeka na kogoś, kto go znajdzie, przeczyta i uratuje jego autora (ów) z przeludnionej wyspy marzeń zwanej Awinion.

Tomasz Domagała
Rzeczpospolita
28 lipca 2021
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...