Wielce Szanowny Panie

Tadeusz Kaźmierski - sylwetka

Mam z warszawskim Powszechnym rodzinne okoliczności. Jestem mianowicie zięciem człowieka, który ten teatr zbudował. A raczej byłem, bo mój teść, TADEUSZ KAŹMIERSKI, od dawna nie żyje. Umarł nagle, we własnej kuchni, na chorobę dyrektorską, atak serca, w 1976, rok po oddaniu gotowego budynku przy Zamojskiego na Pradze - wspomina Tadeusz Nyczek w Dialogu.

Pięć lat życia włożył w ten remont, stawiając teatr właściwie od podstaw, bo stara, przedwojenna konstrukcja praktycznie nie nadawała się już do użytku.

Bywał w różnych okresach a to wicedyrektorem, a to dyrektorem administracyjnym, wreszcie dyrektorem naczelnym Powszechnego, współpracując z Hanuszkiewiczem i Hübnerem, którzy tym bardziej mogli być artystami, im bardziej on brał na siebie ciągnięcie teatru jako instytucji. Zawał dopadł go w chwili, kiedy wreszcie mógł się spokojnie cieszyć swoim teatrem, nowoczesnym i luksusowym jak na ówczesne warunki. A może i pograć więcej na scenie, w filmie czy radiu, bo choć papierów aktorskich nie miał, aparycja, świetny głos i wrodzone zdolności pozwalały mu na takie dorywcze przygody. Wielkich ról nigdy nie grywał, choć z jedną na parę lat związało się jego nazwisko - prowadził mianowicie w Polskim Radiu słynną Falę 56, bodaj najpopularniejszą wtedy w Polsce, po październiku, audycję społeczno-interwencyjną.

Nazywał się Tadeusz Każmierski. Są jeszcze tacy, którym to nazwisko coś mówi. Ale ich garstka kurczy się coraz bardziej, niebawem zniknie. Coraz szybciej żyjemy i coraz szybciej zapominamy.

Ukochany Powszechny mojego teścia przez następne dziesiątki lat różne przechodził koleje losu, nie wyłączając postępującej sklerozy technicznej; w 2009 poszedł na rok do powtórnego generalnego remontu. Teraz, jesienią, wraca do gry. Obecna dyrekcja zwróciła się do mojej żony i jej siostry z prośbą o poszukanie na otwarciową wystawę jakichś dokumentów po tacie, fotografii, papierów, pamiątek, takich tam.

Mieszkanie nasze zaczęło przypominać archiwum w czasie przenosin. Głośne czytanie poniektórych urzędowych oświadczeń, podań czy listów, pracowicie jak się okazało przechowywanych, stawało się wieczorną lekturą obowiązkową. Mniejsza o oficjalne dokumenty, w końcu rutynowe. Najciekawsze były prywatne kartki i listy pisane do teścia jako aktora. Było ich całkiem sporo. A przecież nie miał tak zwanego medialnego nazwiska. Grywał epizody. W znanych serialach telewizyjnych pojawiał się przelotnie w jednym, dwóch odcinkach. W jednym filmie, o tematyce skądinąd młodzieżowej, zagrał większą, drugoplanową rolę. Żadna więc gwiazda, wręcz przeciwnie. Co więc było w ludziach tamtych czasów, że łapali za pióro i wykonywali adoracyjne gesty pod adresem kogoś, kto nie grywał Hamletów ani nie śpiewał estradowych przebojów?

Czasem czegoś od niego chcieli, ale rzadko. Raczej wyznawali, dziękowali, poczuwali się. Jeden list powalił nas na łopatki. Szkoda, że nie sposób oddać w druku jego specyficznej kaligrafii, zdumiewającej zwłaszcza na tle gramatyki. Równe rządki precyzyjnie kształtnych liter (niebieski atrament, kratkowany papier) wskazywały na wyższą szkołę edukacyjnej jazdy; ortografia i składnia wręcz przeciwnie. Oto on:

Łowicz dnia 11. 111. 1959 r.

Wielce Szanowny Panie.

Drogi nasz i Kochany i Ulubiony nasz Świetny Artysto i Dyrektorze na wstępie tegoż mego listu do Wielce Szanownego Pana uprzejmie przepraszam za to że piszę ten muj list do Wielce Szanownego Pana ja młody i skromny pracownik umysłowy. Wielce Szanowny Panie ja pracowałem w Warszawie od roku 1949 do 1958 roku a że kocham sztukę teatralną toteż stale chodziłem sobie do teatrów bo na sztukach teatralnych znajdowałem me głębokie przerzycia bardzo ostatnimi laty lubiłem teatr "Powszechny" bo w nim znalazłem miłą atmosferę i tak piękne sztuki były w nim grane Wielce Szanowny Panie w roku 1958 na początku tego roku miałem możność podziwiać Wielce Szanownego Pana w pięknej sztuce granej przez teatr "Powszechny" stał się dla mnie Wielce Szanowny Pan mym kochanym i ulubionym mym Artystą bo nigdy tak żadnego Artystę nie podziwiałem jak Wielce Szanownego Pana świetnie Wielce Szanowny Pan gra swe role w sztukach toteż od dawna marzę o tym aby mieć od Wielce Szanownego Pana pamiątkę w postaci jakiejś książki z własnym Wielce Szanownego Pana Autografem na miłą pamiątkę Wielce Szanowny Panie ja teraz nie mogę już chodzić do teatrów bo od maja 1958 roku leżę chory do dziś dnia a bardzo tęsknie za teatrem teraz całą moją rozrywką są książki bo mam swą matą domową biblioteczkę Wielce Szanowny Panie z całego mego serca uprzejmie proszę Wielce Szanownego Pana mego Kochanego i Ulubionego Świetnego Artystę i Dyrektora morze Wielce Szanowny Pan mugłby mi zrobić tom wielką radość dla mnie tom swą miłą pamiątką jakiejś książki ze swym Autografem i morze Wielce Szanowny Pan mugłby mi ją przysłać pocztom poleconą na Święta Wielkanocy byłaby to dla mnie ogromna radość muc otrzymać od Wielce Szanownego Pana tom tak wymarzoną pamiątkę od Wielce Szanownego Pana bardzo bym pragnoł otrzymać od Wielce Szanownego Pana książkę Coopera "Pilot" lub A. Dumasa "Wice hrabia de Bragelonne" byłby to dla mnie miły na całe me życie pamiątka od mego kochanego i ulubionego Artysty teatralnego bardzo będę ogromnie wdzięczny Wielce Szanownemu Panu za tom pamiątkę o której już od dawna marzę zrobiłby mi Wielce Szanowny Pan Drogi nasz i Kochany i Ulubiony i Świetny Artysto wielką radość przysyłając mi na Święta Wielkanocy tom upragnioną tak pamiątkę będę bardzo bardzo wdzięczny Wielce Szanownemu Panu za nią z całego mego serca, łączę me serdeczne pozdrowienia i życzę Wielce Szanownemu Panu dużo zdrowia i wspaniałej kariery Artystycznej.

Łącze me wyrazy głębokiego szacunku i me ukłony. Wielbiciel Wielce Szanownego Pana.

H.J.

Łowicz, ul. Dra. Stanisławskiego 4.

Podane w całości imię i nazwisko ukryłem pod inicjałami, lepiej niech tak będzie.

Wyobrażam sobie teścia czytającego ten list, może niejednokrotnie. Mieć takiego widza. Mieć takiego wielbiciela. Mieć wreszcie takiego obywatela kraju, który leży w łóżku (domowym? szpitalnym?) w Łowiczu i tęskni za teatrem i swoimi głębokimi w nim "przerzyciami". I chciałby od Ulubionego Artysty dostać nie banalną fotografię z banalnym autografem, ale książkę. Ja nawet wiem, dlaczego Pilota albo Wice hrabiego de Bragelonne. Bo to były wtedy młodzieżowe przeboje, które każdy szanujący się chłopak musiał znać. Załatwiało sieje spod lady. W Łowiczu, leżąc w łóżku, miłośnik teatru i Coopera nie miał żadnych szans.

Biorę za telefon, dzwonię do paru przyjaciół, prawdziwych aktorów-gwiazdorów z wielkimi i popularnymi nazwiskami. - Dostajecie jakieś listy od entuzjastów? - Teraz mało - mówią. - Głównie proszą o zdjęcia z autografem. Czasem dołączą dwa-trzy zdania podziwu za tą czy tamtą rolę, ale od razu czuć, że to tylko obowiązkowy frazes pod prośbę o fotkę z własnoręcznym podpisem.

Tadeusz Nyczek
Dialog
11 grudnia 2010

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...