Wielka beznadzieja

"Prezydentki" - reż.: K. Lupa - Teatr Polski we Wrocławiu

Wkraczamy w maleńki, biedny i beznadziejnie nijaki świat, którego codzienną szarzyznę pozostaje rekompensować sobie życiem marzeniami. Krystian Lupa sięga do sztuki skandalizującego "ojca" brutalistów - Wernera Schwala. Warstwa dialogowa mistrzowsko buduje charakterystyczną poetykę codzienności języka wulgarnego i kalekiego, wprowadza kontekst jałowego życia bohaterek. Pozorne rozmowy "o niczym" przynoszą jednak sceny o niebywałym potencjale, gwarantując intensywne przeżycia teatralne, przez krytykę porównywane nawet do antycznej tragedii.

Przedstawienie, choć genialne w partiach studium psychologicznego trzech bohaterek, nie jest pozbawione grzechów inscenizacyjnych. Nie ma powodu, by ze względu na zwycięstwo Lupy (jest tegorocznym bohaterem najbardziej prestiżowej nagrody teatralnej na świecie – Premio Europa per il Teatro) podziwiać każdy jego ruch reżyserski. Zresztą byłoby znaczącym nadużyciem patrzeć na “Prezydentki” - spektakl z premierą w 1999 roku – przez pryzmat tej nagrody.

Lupa znany z eksperymentów i wytrącających odbiorców z równowagi działań scenicznych i tym razem sięga po nieszablonowość. W trakcie przedstawienia zapalają się światła na widowni, a zdezorientowana publiczność nie wie, jak ma reagować. Kilkakrotnie dochodzi również do długotrwałego zawieszenia akcji. Co więcej, w końcowej scenie Lupa wprowadza w realistyczną scenografię i pełny ekspresji, choć nie pozbawiony teatralności (sztuczna krew) punkt kulminacyjny, fikcyjną Dziewicę Maryję. Niewątpliwie chwyt ten można zaliczyć także do wspomnianej już nieszablonowości, zabawy kodem i kontekstem, wytrącenia przedstawienia z teatralności. Kiczowata Maryja rodem z bazarowych “świętych” malowideł nijak ma się do momentu wstrząsającej zbrodni. Nie czuć w tym celowości. Dysonans, który miał w swym zarysie rozbrzmieć groteska, unurzał się w bezsensie i po prostu nie pasował.

Wątpliwa jest również scena z dziećmi, które po długiej pauzie wkraczają w przestrzeń gry i próbują patykiem podnieść spódnicę śpiącej Mariedl. Czy to miało być śmieszne? Publiczność się nie śmiała. Czy może miało stanowić przerywnik, chwilę oddechu od ciężkiej akcji? Czy to znów kpina Lupy, który logiki w teatrze znieść nie może? Można gubić się w domysłach, lecz i tak nie trafimy na właściwe rozwiązanie.

Natomiast niewątpliwe wrażenie robi świetna scenografia autorstwa Krystiana Lupy. Zresztą, co trzeba przyznać, we wszystkich scenografiach Lupy czuć rękę wyczulonego na barwę malarza i grafika (reżyser w 1969 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie). Przestrzeń o walorach realistycznych jednocześnie, za sprawą wielu szczegółów, dookreśla bohaterki. Byle jakie meble, brudne ściany i zardzewiała umywalka ukazują drobnomieszczański światek, którego na co dzień wolimy nie widzieć. Telewizor, w którym bez przerwy występują papież, prezydent lub bohaterowie telenoweli wskazuje na dewocje i bezmyślność jego właścicielek. Natomiast futrzana czapa znaleziona na śmietniku staje się symbolem dobrobytu.

Znudzone oraz pogrążone w prywatnych beznadziejach Erna, Greta i Mariedl często sięgają do kieliszka. Upojenie alkoholowe odrywa je od szarej rzeczywistości, wprowadza w iluzoryczny trans, w którym ziszczają się ich podświadome marzenia. Kiedy Mariedl próbuje zmienić ten piękny sen w obracający się przeciw Ernie i Grecie koszmar, strach przed utratą ukochanych wizji jest tak duży, że odbiera bohaterkom racjonalność działań. Oszołomienie i brak kontroli nad sobą prowadzi do niespodziewanych wydarzeń.

“Prezydentki” to wspaniale studium psychologiczne postaci. Niewątpliwym walorem jest warstwa dramaturgiczna świetnie zagrana przez Bożenę Baranowska, Halinę Rasiakównę i Ewę Skibińską, które za te właśnie role otrzymały główne nagrody aktorskie na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych w 2000 roku. 

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
4 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia