Wielka inwentaryzacja we Wrocławskim Teatrze Lalek

740 lalek i rekwizytów spoczywało w podziemiach

Gniły i pleśniały w pozamykanych skrzyniach: z niektórych zostały tylko kawałki, innym mole pozjadały sukienki. Ponad 740 lalek, rekwizytów i elementów dekoracji spoczywało przez lata w podziemiach Teatru Lalek.

Księżniczki, smoki, szewczykowie, anioły i herodowie - lalki z Wrocławskiego Teatru Lalek, które zeszły ze sceny, już nie niszczeją. Zostały skatalogowane i trafiły do nowego magazynu, a już niedługo pojawią sięw wirtualnej galerii, którą będzie można oglądać na internetowej stronie Wrocławskiego Teatru Lalek.

- Co to był za smród, gdy wyciągaliśmy lalki. Niektóre były tak zniszczone, że nie udało się ich uratować. Przepadły na zawsze te z butafory - opowiada Joanis Kulios, dawny rekwizytor i inspicjent WTL, który wrócił z emerytury, by zająć się inwentaryzacją lalek. 

- Joanis ma niesamowitą pamięć - mówi Maria Lubieniecka, sekretarz literacki teatru. - Często był jedyną osobą, która potrafiła zidentyfikować daną lalkę, bo nie zawsze w archiwach zachowały się projekty. Joanis pamiętał, w jakim grała przedstawieniu, który aktor ją animował. Przeglądaliśmy listy z obsadą aktorską, rozpoznawaliśmy lalki po stylu scenografów i tak powoli tworzyliśmy katalog.

Teraz każda z lalek ma własną metrykę urodzenia ze szczegółami na swój temat: jaką jest postacią, kto ją zaprojektował, w jakim grała przedstawieniu, w którym roku i kto je reżyserował.

- Dla naszego teatru projektowali najlepsi artyści, jak Eugeniusz Get-Stankiewicz, Jadwiga Mydlarska-Kowal - wspomina Joanis Kulios. - O, tu wiszą lalki jej autorstwa z "Procesu" wg Franza Kafki z 1985 roku, a obok trochę młodsze z "Gyubala Wahazara" Stanisława Ignacego Witkiewicza. - W tej skrzyni siedzi mój ulubiony Herod. Proszę spojrzeć na tę brodę i ten wściekły wyraz twarzy - śmieje się Maria Lubieniecka. - Zaprojektował go Get-Stankiewicz; wystarczy popatrzeć na króla, żeby udzieliło się nam poczucie humoru artysty. Herod zagrał w "Pasji, misterium męki naszego pana Jezusa Chrystusa". Są też świątki Jerzego Chodurskiego, Szewczyk Dratewka Kazimierza Samołyka, cycate lalki Geta-Stankiewicza, które zagrały w "Tragikomedii o Kalikście i Melibei", bohaterowie "Porwania w Tiutiurlistanie" zaprojektowani przez Adama Kiliana.

- Wyrwaliśmy lalki z paszczy Chronosowi. - To była ciężka fizyczna praca, ale uskrzydlająca, bo ocaliliśmy historię tego teatru - opowiada Maria Lubiniecka. - Chcemy je pokazać światu - mówi Robert Skolmowski, dyrektor teatru. - Mam nadzieję, że w przyszłości trafią do planowanej we Wrocławiu galerii figur teatralnych. Skatalogowane i bezpieczne w suchym magazynie czekają na decyzję o jej powstaniu.

Agnieszka Kołodyńska
Gazeta Wyborcza Wrocław
20 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia