Wielka sława to żart
6. Europejski Festiwal im. Jana Kiepury - Krynica ZdrójBogusław Kaczyński dzień przed inauguracją tegorocznego Festiwalu im. Jana Kiepury, odbywającego się w Krynicy, wylądował w szpitalu. Oznajmił jednak pani ordynator, że jeśli go nie zwolni, ucieknie.
- Wielka sława jest żartem, bo tak naprawdę nawet największa sława nie daje dziś stuprocentowego pancerza ochronnego przed obmową czy plotkami - twierdzi Grażyna Brodzińska. - Nawet jeśli atakujący nie ma racji, może dziś wyprawiać wszystko, co mu się żywnie podoba. Hmm... czy sława to żart? Chyba najwygodniej jest mi w to wierzyć - dodaje w Polsce Gazecie Krakowskiej.
- Zakomunikowałem, że zrobię jak Edith Piaf, która wyszła ze szpitala w nocnej koszuli, by tylko móc wystąpić. Ja też nie wyobrażałem sobie, że nie pojawię się przed wierną publicznością - mówi Kaczyński.
Pojawił się i przywitały go gromkie brawa, a on sam ledwie powstrzymywał łzy. I z przejęciem prowadził każdy koncert. - Powrót na scenę mnie uleczył. Scena, publiczność, światła, muzyka - tym żyję. Poczułem się od razu o wiele lepiej - dodaje Bogusław Kaczyński, który jak nikt inny docenia blaski sławy. Imponuje mu szczególnie sława, jaka otaczała Jana Kiepurę.
- On był ogromnie znany, ludzie nosili go na rękach, stali pod hotelowymi balkonami. On jednak na to zasłużył. Po pierwsze przepięknie śpiewał. Po drugie pięknie wyglądał. Jego zaletą była też zadziorność chłopaka z Sosnowca, jak garść pieprzu wrzucona do cukru. Wyróżniało go to spośród włoskich artystów uładzonych i ugrzecznionych. Potrafił np. robić tak nietypowe rzeczy, jak choćby wyjść na dach samochodu i śpiewać popularne piosenki. To go wyróżniało spośród innych operowych tuzów. Przewietrzył nieco zaduch operowej sali. Sławę przyniosły mu również filmy. Gdyby jednak żył w erze telewizyjnej, byłby równie słynny jak Domingo, Carreras i Pavarotti. Z wszystkimi rozmawiałem i przyznali, że na Kiepurze się wzorowali - opowiada o swoim idolu Bogusław Kaczyński.
Jednak ten propagator pięknej muzyki wie doskonale, iż istnieją też cienie sławy. Przekonał się o tym nieraz sam Kiepura, przekonała się też ulubienica krynickiej publiczności Grażyna Brodzińska. - Wielka sława jest żartem, bo tak naprawdę nawet największa sława nie daje dziś stuprocentowego pancerza ochronnego przed obmową czy plotkami - twierdzi artystka. - Nawet jeśli atakujący nie ma racji, może dziś wyprawiać wszystko, co mu się żywnie podoba. To sprawia, że często jest mi przykro. Hmm... czy sława to żart? Chyba najwygodniej jest mi w to wierzyć - dodaje.
Dyrektor festiwalu także sądzi, że sława to coś bardzo miłego, ale i ulotnego. Najmądrzejsze słowa, które zresztą są tytułem ostatniej gali festiwalowej, pochodzą ze znanej arii z "Barona cygańskiego": "Wielka sława to żart, książę błazna jest wart, złoto toczy się w krąg, z rąk do rąk".
- Marzymy o niej, pragniemy sławy, ale nie powinniśmy przywiązywać do niej największej wagi. Dedykuję te słowa politykom i kandydatom na parlamentarzystów, bo ten refren na pewno powtórzy się w ich życiu. Należy zawsze pamiętać o publiczności, bo ona jest najsurowszym krytykiem.