Wielki show na koniec udanej Fety

16. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta

Miało być ciekawie i było. 16. edycja Festiwalu FETA przeszła do historii. Zapamiętamy z niej głównie "Arkę" Teatru Ósmego Dnia, odlotowy show Szwedów z Burnt Out Punks oraz coroczną, wyjątkową atmosferę teatralnego święta.

Na sam koniec festiwalu Szwedzi z Burnt Out Punks rozpalili kilkutysięczną publiczność swoim zwariowanym, ogniowym show "Syndrom sztokholmski" [na zdjęciu]. Udowodnili, że z władania ogniem można uczynić sztukę. Spektakl pomyślany został jako cyrkowy show, z konferansjerem zapowiadającym kolejne numery - ewolucje na trapezie, płonący człowiek, czy ognista beczka, a wszystko to wzmocnione energetyczną, punkową muzyką. I chociaż "Syndrom sztokholmski" nie imponował pod względem cyrkowym, to obecność ognia w każdej niemal postaci robiła wielką różnicę - Szwedzi są nie do podrobienia, a ich pomysły (np. gaszenie ognia w spodniach, czy "kąpiel" w iskrach) muszą szokować. 

Spektakl był godnym zwieńczeniem tegorocznej Fety, która rozpoczęła się... burzą z piorunami. Pomimo intensywnych opadów deszczu udało się pierwszego dnia imprezy pokazać niemal wszystko - jedynie pokaz spektaklu akrobatycznego "Reves d\'été" przeniesiono na drugi dzień. Potem znacznie częściej do widzów Fety uśmiechało się słońce, chociaż w sobotę gwałtowne ulewy ponownie skomplikowały grafik popołudniowych pokazów (niektóre spektakle rozpoczęły się z planowym lub niezaplanowanym opóźnieniem - rekordzistą w tym względzie był włoski Jashgawronsky Brothers, z prześmiewczym koncertem "Radio Armeniac", który rozpoczął się z niemal 40-minutowym opóźnieniem, bowiem muzycy zachowali się jak prawdziwe gwiazdy rocka i po opóźnionym przez ulewę przygotowaniu do koncertu zeszli ze sceny i kazali na siebie czekać tłumnie zgromadzonej publiczności kolejne 20 minut). 

Feta to fenomen. Przez kilka festiwalowych dni opustoszałe na co dzień Stare Przedmieście tętni życiem. Okoliczni mieszkańcy przechadzają się ramię w ramię z zapuszczającymi się w te rejony jedynie raz do roku festiwalowymi widzami. Bastiony zamieniają się w gigantyczny park, a rodzice z dziećmi, oprócz szeregu atrakcji (wielkim powodzeniem cieszyła się instalacja "L\'animalada" hiszpańskiej Katakrak na Placu Wałowym, w której dzieci natychmiast odnalazły nietypowy plac zabaw), mogą w spokoju pospacerować po urokliwej okolicy, bez obaw, że nie będzie możliwości, by usiąść i się posilić (nieco rozbudowano gastronomię w stosunku do ubiegłego roku, zwiększono też liczbę punktów, gdzie można było dostać piwo).

Najważniejsi są jednak artyści. Nie mieliśmy w tym roku wielkiej gwiazdy, propozycje festiwalowe były bardzo zróżnicowane formalnie i gatunkowo, ale ich poziom przeważnie wysoki. Warto odnotować nietypowy jak na teatr uliczny, pierwszy w historii spektakl plenerowy Miejskiego Teatru "Miniatura" - "Thermidor roku 143". Produkcja Miniatury to trudny w zaproponowanej formie, dla wielu nie do końca zrozumiały spektakl o Stanisławie Przybyszewskiej, ale też wyraźny komunikat, że Miniatura chce pozyskać także innego widza, poza tym, który zagląda na dziecięce spektakle do jego siedziby.

Duże wrażenie zrobiła jedna z wizytówek polskiego teatru ulicznego na świecie - "Arka" Teatru Ósmego Dnia - proste, komunikatywne, niesłychanie efektowne i dopracowanie wizualnie przedstawienie (ostatni spektakl drugiego dnia festiwalu).

W kategoriach rozczarowania traktować za to można przedstawienie "Rabin Maharal i Golem" (ostatni spektakl sobotni), gdzie naiwna nić fabularna rwała się wraz z pauzami między poszczególnymi scenami, a główną atrakcją przedstawienia pozostały ruchome elementy scenografii i śpiew jednej z aktorek. Wyraźnie zauważalna jest też na Fecie obecność tancerzy - obok ciekawej, bardzo trudnej technicznie hiszpańskiej miniatury "Entomo" oglądaliśmy wykonywaną w okrojonym składzie i przez to nie tak efektowną "Naturę" Sopockiego Teatru Tańca. Ciągły progres zauważalny jest w przypadku pokazów gdyńskiej grupy Mamadoo Fireshow - pokazany na Fecie "In Fireland" to zdecydowanie najlepszy jej uteatralizowany fireshow, który w niczym nie ustępuje występom czołowym europejskich formacji w tej specjalności.

Wszystko wskazuje na to, że za rok festiwal ponownie, już po raz piąty, odbędzie się na Starym Przedmieściu i Dolnym Mieście. Do zobaczenia za rok!

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
18 lipca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia