Wielkie wołanie o pokój

"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" - reż. Elżbieta Depta - Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

Jak trafną decyzją dyrektora kieleckiego teatru było nawiązanie współpracy w krakowską szkoła teatralną pokazuje premiera spektaklu "Wojna nie ma nic z kobiety", którą wyreżyserowała studentka 4 roku Elżbieta Depta.

Na warsztat wzięła nagrodzoną Noblem książkę Swietłany Aleksijewicz pod tym samym tytułem podejmując się przeniesienia na scenę zbieranych latami wspomnień kobiet - żołnierek walczących w czasie II wojny światowej we wszystkich możliwych formacjach wojskowych. Wojna widziana ich oczami jest inna od tej, którą znamy z męskich opowieści, inna ale jeszcze bardziej przerażająca.

Depta warz z Justyną Pobiedzińską ze spisanych na 300 stronach wspomnień wybrały niewielką część tworząc trzy postaci: sanitariuszkę, strzelca wyborowego i saperkę grane przez Annę Antoniewicz, Dagnę Dywicką i Magdę Grąziowską. To one w tempie karabinu maszynowego wyrzucają z siebie słowa: najpierw w melorecytacji - modlitwie tłumaczą dlaczego poszły na wojnę a potem opisują swoje życie: pierwszy raz kiedy zabiły człowieka, wyciągnęły rannego spod ostrzału. Mówią, krzyczą o strachu i budzącej się nienawiści a także bardzo kobiecych sprawach: irracjonalnym lęku przed okaleczeniem co w sytuacji stałego zagrożenia życia wydaje się mało sensowne, martwieniem się o fryzury czy wstrętem do noszonych męskich gaci. Trzy, piękne, młode dziewczyny śpiewają współczesne piosenki o uczuciach rozładowując napięcie rozsadzające scenę.

Mężczyźni, zazwyczaj główni bohaterowie wojen tym razem są tłem dla kobiecych zwierzeń. Dowódca grany przez Edwarda Janaszka łączy w sobie wszystkie możliwe cechy: od troskliwego ojca, surowego, ale dobrego szefa, po samca bez skrępowania wykorzystującego kobiety. Jest też żołnierz (Krzysztof Grabowski): chłopak z dobrej rodziny, który gwałcił i zabijał i dopiero po latach, dopytywany przez dziennikarkę, dziwi się, że tak mógł.

W sztuce Elżbiety Depty nie ma Niemców, nazistów z którymi walczyły kobiety Aleksijewicz. Jest wróg. Schron i okopy stworzone przez Agatę Andrusyszyn mogą znajdować się w dowolnym punkcie świata. Widzów chodzących do teatru witają wyświetlane na monitorach wywiady z dziewczynami - żołnierkami walczącymi dzisiaj na Ukrainie, w Izraelu, Syrii. Pojawia się też ucieleśnienie śmierci - zjawiskowa kobieta w czerwieni (Joanna Kasperek), która nie śpiewa o miłości, ale pyta - jak my jesteśmy przygotowani na wojnę i śmierć. Bo ta przychodzi bez zaproszenia. Jej suknia jest w kolorze znienawidzonym przez żołnierki - to kolor krwi.

Kielecki spektakl jest wielkim, pełnym emocji wołaniem o pokój. Pokazuje, że wojna nie jest dla kobiet, nie jest dla mężczyzn, nie jest dla nikogo, bo niszczy wszystko i wszystkich.

Elżbieta Depta proponuje widzom wizytę w piekle. Warto tam wejść na chwilę, by nie musieć spędzić tam reszty życia.

Lidia Cichocka
Echo Dnia
21 maja 2016

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...