Wiem, dlaczego milczę

16. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu

Kiedyś pisałam, że nie tracę nadziei i wciąż czekam na pantomimę, która nie w drobnej etiudzie, lecz w pełnospektaklowym wymiarze podejmie ważny, głęboki temat o człowieku, jego życiu duchowym, emocjonalnym i wartościach podstawowych. Chodzi o taki spektakl, który przedstawi całą rozpiętość ludzkich uczuć i wewnętrznych przeżyć bez użycia ani jednego słowa, wykorzystując jedynie ciszę oraz środki wyrazu przynależne pantomimie w jej czystym gatunku. Jak pokazał tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu, taki teatr jest możliwy do realizacji.

Zaprezentowane spektakle były tak dobrane, by pokazać różnorodność stylów, estetyk, technik, podejścia do klasyki, wykorzystanie współczesnych technik i najnowszych trendów w sztuce mimu. Jednak wszyscy artyści pochodzący z różnych krajów świata i wszystkie spektakle, zarówno te stricte klasyczne, jak i te współczesne, mają swoje wspólne korzenie w klasyce. I to jest istotne.

Spektaklem, który wzbudził największy entuzjazm publiczności, było przedstawienie "Infinita" [na zdjęciu] w wykonaniu Familie Flöz z Berlina. To międzynarodowa grupa twórców teatralnych złożona m.in. z aktorów, muzyków, tancerzy, reżyserów. W doskonałym spektaklu "Infinita" widać profesjonalną wszechstronność wysokiej klasy artystów. Jest tutaj i znakomite aktorstwo, i teatr maski, i taniec, i akrobatyka, i clownada. Wszystko to jest służebne wobec idei głównej spektaklu, a mianowicie opowieści o życiu. Od narodzin (urocza, nieporadna próba postawienia pierwszych kroków) przez dzieciństwo (pełne humoru sceny zabaw w kojcu) po młodość, miłość, ślub, życie dojrzałe, starzenie się, niedołęstwo, dom starców, powolne odchodzenie, śmierć. Przepiękny spektakl, mądry, głęboki w swej wymowie, pokazujący twórczą siłę życia, dzięki której człowiek może odnieść triumf, zwycięstwo, ale też i porażkę. Bo życie układa się jak sinusoida. Niezwykle przejmujące, dramatyczne sceny przemieszane z sytuacjami humorystycznymi świetnie budują dramaturgię całości. Mimo że aktorzy grają w dużych maskach, mamy wrażenie, że ich mimika jest żywa i dynamiczna. Doskonale operują ciałem, gestem, ruchem. Wszystko to jest w pełni czytelne, ich charaktery, jakże różne i chwilami nieznośne, ich świat wewnętrzny, pasje, emocje, drobne radości, smutek tęsknoty za zmarłą żoną. No i cudowny finał, kiedy staruszkowie w białych garniturach, już po tamtej stronie życia, grają mieszkańcom nieba, wytupując i wystukując rytm laskami. Niezapomnianym przeżyciem pięknym i głębokim jest zawsze spotkanie z teatrem Leszka Mądzika. Tak było i tym razem. Jego Scena Plastyczna KUL pokazała "Lustro", spektakl inspirowany twórczością Bruno Schulza. To spojrzenie do lustra jest spojrzeniem do wnętrza człowieka, do jego świata duchowego i emocjonalnego.

Tradycją festiwalu jest "Wieczór współczesnej pantomimy" w składzie międzynarodowym złożony z etiud, co pozwala na skonfrontowanie rozmaitych technik, stylów, form i twórczych pomysłów. Bardzo piękna, zwłaszcza w choreografii i obrazie plastycznym krótka etiuda Warszawskiego Centrum Pantomimy "Początek" w reżyserii Bartłomieja Ostapczuka zasygnalizowała interesujący pomysł inscenizacyjny i potencjał intelektualny. Mam nadzieję, że etiuda rozwinie się w pełnowymiarowe przedstawienie. W pamięci pozostaje też fabularna etiuda "Etap podróży" w reżyserii Lionela Menarda, rewelacyjny występ znakomitego mima Gregga Goldstona z USA i innych. Natomiast zawiodłam się na "Bachantkach" Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Nagromadzenie elementów ponad potrzebę i nieczytelność symboliki.

Bartłomiej Ostapczuk, wybitny artysta, mim, reżyser, dyrektor artystyczny festiwalu, mówi, iż to, że mimowie nie używają słów, nie stanowi żadnego ograniczenia, bo pantomima to całkowicie inny, autonomiczny teatr. Zgadzam się z Bartłomiejem Ostapczukiem, który wie, dlaczego milczy na scenie.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
29 czerwca 2016

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia