Wierna ideałom
"Tragedia sztokholmska" - reż. Krzysztof Popiołek - Teatr Polski w SzczecinieSzymborska oficjalna, Szymborska prywatna, Szymborska zakochana, Szymborska rozbawiona i trzy Szymborskie, które spotykają się w finałowym tańcu. W "Tragedii sztokholmskiej" dostajemy Szymborskiej aż nadto, a jednak nadal czujemy niedosyt. Z tym niedosytem zostawia nas reżyser, zachęcając tym samym do kolejnych spotkań z poetką, tym razem już sam na sam.
Krzysztof Popiołek wymyślił "Tragedię sztokholmską" odkrywając nowe wątki w biografii naszej noblistki Wisławy Szymborskiej. Tytuł wziął z wypowiedzi poetki - tak Wisława Szymborska nazywała czas otrzymania literackiej Nagrody Nobla w 1996 roku, co miało związek z szumem medialnym, jaki wytworzył się wokół jej osoby.
Reżyser stworzył obraz Szymborskiej nieoczywisty, bo jest to postać nieoczywista. Na pewno nie starsza pani z lekkim uśmiechem, którą mieliśmy okazję oglądać w telewizji, kiedy została już noblistką. Dlatego wyjątkowo udanym zabiegiem okazało się powierzenie głównej roli aż trzem aktorkom. To zróżnicowało tę postać i pozwoliło ją zobaczyć na różnych etapach jej życia.
Ola Gurdziel jako młoda Szymborska to panienka, która ma całkiem nieźle poukładane w głowie. Wie, czego chce, i jej celów życiowych nie jest w stanie zaburzyć nawet miłość. Można by powiedzieć, że podchodzi do tej miłości dosyć racjonalnie, co w tym wieku raczej rzadko się zdarza. Pierwsze zakochanie zazwyczaj unosi nas pod chmury, a młodą Szymborską unosiła raczej ogólna radość życia i wcale nie marzyła o zamążpójściu i posiadaniu dzieci.
Szymborska w wykonaniu Doroty Chrulskiej to Szymborska oficjalna, przyjmująca Nagrodę Nobla. Aktorka wygłosiła całą przemowę noblowską poetki przypominając nam sensy i konteksty, które były niejako credo naszej słynnej laureatki.
Dojrzałą Szymborską Katarzyna Bieschke-Wabich. Widzowie mieli okazję zobaczyć aktorkę w roli niemal dla niej stworzonej. Wykorzystując swoje doświadczenie aktorskie i umiejętności wykreowała postać o głębokiej wrażliwości, poczuciu humoru, dowcipną i kompetentną, nie pozbawioną refleksji wobec swojego świata i wobec życia. Bez zbędnego przerysowania, bez uciekania się do niepotrzebnych gestów czy grymasów. Do tego aktorka świetnie sobie poradziła mimo chwilowo nie działającego mikroportu. Dobra impostacja głosu czyni cuda.
Wszystkie trzy Szymborskie się pojawiają na scenie niemal równocześnie, mijają się, tworzą równoległe światy w czasie i przestrzeni. Kiedy młodsza siedzi na plaży ze swoją pierwszą miłością, najstarsza patrzy w okno paląc papierosa i wspomina tamto zdarzenie. Kiedy średnia wygłasza mowę noblowską, najstarsza pisze na maszynie w swoim mieszkaniu. Przejmująca jest scena, kiedy wszystkie trzy są w ciągłym ruchu, siadają na tym samym fotelu, przy tym samym biurku, chodzą po tym samym mieszkaniu, jakby czas zaczął wirować, jakbyśmy wpadli w jakąś pętlę czasową.
Ważnym elementem spektaklu jest choreografia. Szczególnie w finale, kiedy w życiu Szymborskiej pojawiają się wszystkie osoby z jej przeszłości, wszyscy, których przeżyła, za którymi tęskni. W szalonym tańcu tworzą korowód postaci, które łączą się w pary, tworząc oryginalne figury taneczne. Jedni są w tańcu liryczni, romantyczni, wpatrzeni w siebie, inni radośni w tanecznym zatraceniu. Jedni patrzą na siebie z radością, inni ze smutkiem. Wszyscy gdzieś stopniowo odchodzą, oddalają się, znikają z życia głównej bohaterki, która na koniec zostaje sama.
Słów w tym spektaklu jest niewiele. Krzysztof Popiołek wykorzystał fragmenty książki Joanny Gromek-Illg pt. „Szymborska. Znaki szczególne. Biografia wewnętrzna", wydanej przez Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK. To znane fragmenty, wręcz anegdotyczne, o których wszyscy mówią w kontekście Szymborskiej. Ale pojawia się także Artur grany przez Sławomira Kołakowskiego, który staje się narratorem tej historii. W tej roli szczeciński aktor jest wyciszony, chwilami sprawia wrażenie, jakby mówił szeptem. Dla jego bohatera to bolesne wspomnienia, wyjazd z kraju, rozstanie na całe życie z ukochaną, może jedyną i największą miłością życia. Jest jakby duchem tej historii, wraca do niej po latach, ale pozostawia wiele niedomówień.
Taki sposób przedstawienia Szymborskiej daje pole do różnych interpretacji jej życia. Bo w zasadzie zostajemy z wieloma niewiadomymi. Kilka zarysowanych wątków, delikatnie nakreślonych, otwiera nam drzwi, za którymi kryją się tajemnice. Dostajemy Szymborską, ale niepełną. Tylko najbardziej dociekliwi, ci z niedosytem, będą chcieli odkryć te tajemnice. Wszystko wskazuje na to, że warto. Reżyser zostawia nas z Szymborską sam na sam. I to jest dobry zabieg. Może dzięki temu nie będziemy się ograniczać do łatwych ocen, do prostych rozwiązań.
W spektaklu są sceny, w których Szymborska musi się mierzyć ze swoją przeszłością, w której podejmowała nie do końca trafione decyzje. Ta przeszłość wraca, bo społeczeństwo nigdy nie zapomina czyichś nietrafionych decyzji. Może dlatego sceny z Protestującą i Członkami partii w swojej dynamice tak kontrastują z pozostałymi. Może ten głos wszystkowiedzących, pozbawionych refleksji i kontekstów historycznych, powoduje tyle hałasu, bo nie pozwala na rzeczową rozmowę. Obserwujemy to także dzisiaj w wielu sytuacjach.
A jednak wyciągamy pozytywne wnioski. Czujemy siłę wewnętrzną Szymborskiej, która pozwoliła jej robić swoje, być osobnym bytem i ostatecznie zatriumfować. Bo triumfem jest wcale nie Nobel nazywany przez nią samą "Tragedią sztokholmską", ale wierność samej sobie.
Obsada: Wisława 1 - Katarzyna Bieschke-Wabich, Wisława 2 - Dorota Chrulska, Wisława 3 - Ola Gurdziel, Artur 1 - Sławomir Kołakowski, Artur 2 - Marcin Sztendel, Matka - Lidia Jeziorska, Ojciec - Jacek Piotrowski, Siostra - Paulina Maria Janczak, Kornel - Dariusz Majchrzak, Adam - Damian Sienkiewicz, Dziennikarka - Katarzyna Sadowska, Protestująca - Małgorzata Iwańska, Szympans - Piotr Bumaj, Karol Pruciak - gościnnie, Członek partii - Mirosław Kupiec, Karol Olszewski, Statyści - Rafał Piątek, Sebastian Koral, Adam Pilarczyk, Marek Kowalko, Gwidon Kaźmierski, Paweł Poczobutt.
Reżyseria, scenariusz i opracowanie muzyczne: Krzysztof Popiołek, scenografia i reżyseria świateł: Anna Wołoszczuk, kostiumy: Piotr Popiołek, choreografia: Tobiasz Sebastian Berg, Krzysztof Popiołek, animacje: Tomasz Synowski, Anna Wołoszczuk, asystent reżysera: Katarzyna Bieschke-Wabich, autor plakatu: Grzegorz Komorowski.
Premiera 1 czerwca 2024.