Więźniowie weneccy

"Kupiec wenecki" - reż. Edward Hall - 13. Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

Więzienie, gdzieś w środku malowniczego miasta, Wenecji. Świat, do którego nie dociera już atrakcyjna nuta rzeczywistości zza murów, powiew tolerancji, czy koegzystencji.

Trzy poziomy cel, a za ich kratami życie pełne słabo skrywanych konszachtów, zatargów, przemocy i okrucieństwa. Areszt zohydzonych cnót i siedlisko występku. Przede wszystkim jednak, miejsce tragedii, przestrzeń, w której powołując się na prawo, dawany jest upust żądzom, zachciankom i zemście. Oto teren, na który akcję szekspirowskiego „Kupca weneckiego” przeniósł reżyser Edward Hall. Spektakl grupy Propeller z teatru The Watermill to zaskakująca podróż ku jakże współczesnym słabościom świata i człowieka.

Wszystko zatopione jest w więziennych realiach. Mamy więc dozorcę i osadzonych rzezimieszków, kraty, klucze, kaftany. Mamy atmosferę niepokoju wzmaganą rytmicznymi, złowróżbnymi uderzeniami o metal, stukotem obcasów czy donośnym gongiem. Mamy brutalność i wypaczony seksualizm. Transwestycka gra płcią, w której rolę kobiet odgrywają sfeminizowani mężczyźni wzmaga poczucie hermetyczności tego świata. Nie ma tu miejsca dla płci słabej, zasady dyktuje pieniądz, siła i pozycja.

W świecie stworzonym przez brytyjskich aktorów wydarzenia, dialogi, chronologia pokrywają się ze źródłem - dziełem mistrza znad Avonu.. Zmienione zostało tylko miejsce akcji, a wraz z tą zmianą nasz sposób jej odczytania. Teraz nie jest to już tragiczna historia weneckich ulic sprzed kilku wieków, ale są to dzieje determinowane przez wrogość, obcość, ksenofobię, podziały płciowe, rasowe i układy pieniężne. Mroczna sceneria bandyckich porachunków, w czeluściach której zaciągane są długi, zawierane umowy, składane obietnice.

Najbardziej uderza dobitność, dosadność przedstawionego świata. Każda postać jest mocno zarysowana, charaktery są silne, męskie. W pamięci na równi z Antoniem, Shylockiem, Bassaniem, pozostają zalotnicy Porcji, zwłaszcza książe aragoński, który jest bohaterem jednej z niewielu komicznych scen przedstawienia, kiedy to podejmuje próbę zdobycia ręki bogatej dziedziczki. Fragmentów urozmaicających nastrój grozy, niebezpieczeństwa jest w przedstawieniu więcej. Zakpiono sobie z płci, seksualności, wreszcie samej męskości, będącej gospodarzem zakratowanych terenów. Zadrwiono z prawa, o którego przestrzeganie domaga się w miejscu ludzi będących z nim na bakier. Wreszcie igrano z samą religią, wkładając w usta księcia - naczelnika więzienia, pytanie, będące klamrą spektaklu: Który to Żyd, a który Chrześcijanin?

Trzy kondygnacje cel, z których wykorzystywane są tylko dwa poziomy klatek wywołuje poczucie przytłoczenia, potęgi, zagrożenia. Poza tą ginącą w szarości obudową sceny, pojawiają się też stoły, krzesła, toaleta. Więzienne życie toczy się swoim rytmem, niezależnie od losów postaci, jest czas na posiłek, na szorowanie podłóg, modlitwę, a gdy zbliża się nadzorca przerywane są wszelkie utarczki. Światło padające na przestrzeń gry bywa lekko przyćmione, a w jego blasku obserwujemy unoszącą się duszącą mgłę, opary osnuwające wszystko, co nie tonie w mroku. Na szczególną uwagę zasługuje również część dźwiękowa realizacji. Pojawia się nastrojowy bęben, skrzypce, klaskanie i śpiew. Ciekawie wypada scena niczym z chóru gospel, podczas której Lancelot Gobbo uświadamia Jessykę o jej potepieniu na wieki i ubolewa nad potencjalnym skokiem ceny wieprzowiny od nadmiaru chrześcijan.

„Kupiec wenecki” The Watermill Theater to historia przemocy i kultu pieniądza, to dzieje miłości, przyjaźni i oddania, przypadki oszustw i grabieży, wreszcie sprawa konfliktu dwóch wiar, dwóch poglądów na świat i odmiennych priorytetów. Walka o honor, satysfakcję, odwet. Scena sądu nad Antoniem jest idealnym przykładem zazębienia się silnych temperamentów. Pogodzony z losem, dumnie w męczeńskim geście wypinający pierś z wytatuowanym krzyżem chrześcijanin kontra nieustępliwy judaista, żądający już nie pieniędzy, a zadośćuczynienia za poniesione hańby.

Dwuipółgodzinne przedstawienie trzyma widza w nieustannym napięciu, w oczekiwaniu i niepokoju, to ekscytująca podróż w sam głąb skrywanych uprzedzeń, wad i słabości. Podróż do świata rządzącego się gwałtem i potęgą pieniądza. Edward Hall nie zmieniając nic w tekście Wielkiego Dramaturga, a jedynie manipulując konwencją wykazał, jak bardzo współczesne, aktualne i życiowe potrafi być nie najczęściej wystawiane dzieło Mistrza. Stworzył charakterystyczny, dosadny obraz, którego pytanie przewodnie usilnie huczy w zakamarkach pamięci widza. Który z nich to Żyd, a który Chrześcijanin?

Kamila Kapiszka
Gazeta Festiwalowa 2/09
4 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...