William Złotousty i Szekspir Morderca

17. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Tegoroczny Festiwal Szekspirowski hojnie raczył widzów emocjami. Zaprezentowane drugiego dnia festiwalu spektakle: „Jak wam się podoba" Kote Marjanishvili State Drama Theatre z Tbilisi oraz „Anatomia Tytusa Fall of Rome" Narodowego Starego Teatru w Krakowie to widowiska skrajnie różne w swojej wymowie, stylistyce i podejściu do Szekspira.

Podobno gruziński zespół został zaproszony na festiwal Globe to Globe w Londynie, z zamówieniem na „Jak wam się podoba", bo w innym spektaklu olśnił swoim największym atutem, czyli zespołem aktorskim, który doskonale łączy współpracę wszystkich aktorów na scenie z grą najlepszych artystów. Reżyser Levan Tsuladze miał prosty, niemal oczywisty pomysł na sztukę, z której pochodzą słynne słowa „Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy", a mianowicie stworzył „teatr w teatrze", koncept od lat chętnie przedstawiany na scenach polskich. Można wprawdzie, jak to czynią niektórzy krytycy, twierdzić, że wychowana na Szekspirze publiczność festiwalowa jest znużona podobnymi rozwiązaniami, nadużywanymi w różnych formach, jednak zespół teatru z Tbilisi rozegrał tę konwencję tak lekko i błyskotliwie, że interakcje scena-kulisy i scena-rzeczywistość sceniczna aż iskrzyły od humoru i radości, wciągając w te emocje także widzów.

Aktorzy bawili się słowem dramatu, przerywanym momentami „prywatnymi" wstawkami. Żałuję, że w docenieniu kunsztu przeszkadzały problemy techniczne związane z wyświetlaniem napisów oraz brak tłumaczeń tekstów odchodzących od oryginału (tu pomagała zbieżność gruzińskiego do innych języków), jednak oglądanie wyczynów zespołu wciąż było dużą przyjemnością. Szczególnie wyróżniała się Nata Murvanidze w roli hamletycznego Jakuba. W ciekawy sposób wykorzystała grę ciała, interesująca mimika pozwoliła jej udźwignąć jeden z bardziej poruszających monologów szekspirowskich. Wdzięczna Ketevan Shatirishvili w roli Rozalindy z Orlandem-fajtłapą (Nika Kuchava) i rozczulającym Sylwiuszem (Zurab Berikashvili) utrzymali swobodne tempo przedstawienia.

Świetna współpraca zespołu objawiała się też w wykonywanej na żywo muzyce, fantastycznie dopasowanej do akcji. Bardzo malownicza scena, zabawa liśćmi i parasolami były przyjemnością dla oka.

Może jestem zmęczona agresywnymi spektaklami i z tego powodu „Jak wam się podoba" urzekło mnie lekkością i rzetelnością wykonania. Późniejszy wieczór szykował za to publiczności blender dla mózgu.

Reżyser Wojciech Klemm z zespołem Narodowego Starego Teatru w Krakowie i dramatem „Anatomia Tytusa Fall of Rome" Heinera Müllera stworzyli spektakl-monstrum. Przeładowany negatywnymi emocjami, ciężki, piorunujący, zostawiał widza obezwładnionego po masie oskarżeń, jakie na niego rzucił. Najokrutniejsza chyba sztuka Szekspira stała się pretekstem do osaczenia, umysłowego pobicia i pomiatania odbiorcą.

Jedną z głównych ról grała w tym spektaklu muzyka, wykonywana i miksowana na żywo przez Dominika Strycharskiego. Tak samo inwazyjna jak tekst, głośna, ale naprawdę wspaniała (dzięki niesamowitemu głosowi i talentowi wykonawcy), wwiercała się w mózg widza i zostawiała go jeszcze bardziej podatnego na agresję.

Spektakl bez dwóch zdań traktował o nienawiści i agresji. Pokazał świat, także nasz współczesny, wypaczonym przez złość i strach przed innością. Odmienność to największy grzech współczesnego człowieka, a społeczeństwo bardzo sprawnie karze zwyrodniałe jednostki za taką winę. Na drugim poziomie tekstowym postaci z dramatu nazywają Szekspira swoim i naszym mordercą, który bez wahania przelewa ich atramentową krew, jakby nieświadomy siły, którą posiada i wpływu, jaki wywiera na czytelnikach.

Środki zastosowane w spektaklu budzą sprzeczne emocje. Z jednej strony nastawione były na wywołanie szoku i negatywnego katharsis, momentami zastanawiała ich zasadność (wspólny prysznic nagiego zespołu z Rzymem-nurkiem? No tak, Rzym tonie...), z drugiej strony, największe bestialstwa dramatu nie zostały pokazane wprost. Reżyser miał tu duże pole odciętych kończyn do popisu, jednak darował sobie tryskanie krwią rodem z „Kill Billa". Miał brutalną scenę gwałtu, jednak pokazał ją w sposób wręcz subtelny, choć dzięki grze aktorów bardzo przemawiający do wyobraźni.

Widz wychodził ze spektaklu oszołomiony i wstrząśnięty. W głowie huczały echa muzyki i okrutnie rasistowskich dowcipów-oskarżeń, które przypominały o teorii, że bawi nas przecież to, co uważamy za gorsze.

Zapewne spektakl Klemma bardziej niż Tsuladze zapada w pamięć, jednak wciąż nie zdecydowałam, czy w sensie pozytywnym. Rzetelne przedstawienie Tsuladze wierne oryginałowi i prawdziwie „sielankowe" blakło przy eksperymencie Starego Teatru. Czemu jednak wyrzuca się mu przestarzałą koncepcję „teatru w teatrze", kiedy już od dłuższego czasu to teoria „męczenia widza" jest najchętniej wykorzystywana w, jak to określił Wojciech Majcherek, „mainstreamie awangardy" polskiego teatru? Czy jest sposób na pozostawienie widza roztrzęsionym, na schwytanie go w szekspirowską „pułapkę dla myszy", nie torturując go jednocześnie? Naprawdę czekam na odkrycie tej recepty, bo kolejne przedstawienia bazujące na szokowaniu publiczności coraz bardziej zniechęcają do teatru współczesnego.

Spektakle:
- „Jak wam się podoba” w reż. Levana Tsuladze, Kote Marjanishvili State Drama Theatre z Tbilisi, Gruzja
- „Anatomia Tytusa Fall of Rome” w reż. Wojciecha Klemma, Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Anna Dawid
Dziennik Teatralny Trójmiasto
13 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...