Wind of change...

"Rewizor" - reż. Mikołaj Grabowski - Teatr Bagatela w Krakowie

W Teatrze Bagatela zaczął się niedawno projekt Bagatela od Nowa i faktycznie nie były to słowa rzucone na wiatr ani obietnice bez pokrycia. W marcu premierę miał nowy spektakl Mikołaja Grabowskiego pt. Rewizor. Stanowi on świetną wizytówkę nowego hasła, nowej Bagateli, a także nowego rozdziału w życiu teatru mieszczącego się przy ul. Karmelickiej.

Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie lata teatr przesycił widzów, aż do lekkiej niestrawności, komedyjkami-farsami, opartymi na niemal identycznym schemacie, to ten powiew świeżości, który wdarł się na scenę za sprawą Rewizora, jest naprawdę obiecujący. Raz, że klasyka gatunku, dwa, że Gogol, trzy, że uwspółcześniona adaptacja, ale zrobiona z ogromnym smakiem, wyczuciem, przemycająca ogrom aluzji do aktualnych wydarzeń. Generalnie można stwierdzić, że wiele się nie zmieniło od czasów Gogola... no może jedynie kostiumy. Jest to tekst, który jest zadziwiająco, żeby nie powiedzieć, że aż zatrważająco uniwersalny i... aktualny.

Sztuka ta z jednej strony bezlitośnie demaskuje realia carskiej Rosji i stosunki panujące na prowincji, z drugiej uwypukla, to, co ponadczasowe, czyli ludzkie wady i układy funkcjonujące w każdym społeczeństwie i systemie, który opiera się na strachu. Jest kalką, którą można przyłożyć chyba do każdego skorumpowanego systemu władzy. Reżyserowi, Mikołajowi Grabowskiemu, udało się znakomicie wydobyć komizm i sens utworu. Jeśli chodzi o fabułę, to jest ona splotem fatalnych pomyłek, które w nadmiarze generują katastrofę – otóż władza guberni na czele z Horodniczym spodziewa się wizytacji rewizora, a że ma wiele do ukrycia, to kiedy w mieście zjawia się obca persona – Chlestakow (w tej roli genialny Maciej Sajur), wszyscy biorą go za ową ważną osobistość i zaczyna się seria przekupstw, łapówek, donosów. Chlestakow, mający problemy finansowe, bardzo płynnie wchodzi w narzuconą mu rolę, korzystając ile tylko się da, a kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli i go przerasta, czmycha niepostrzeżenie, zostawiając kompromitujący list.

Fenomenalna komedia o mocno groteskowym charakterze, dla fanów absurdu, ale... czy aby do końca jest to komedia i faktycznie jest się z czego śmiać? Bo gdyby zastanowić się nad tym, co zostaje kiedy wyłączymy świetne kreacje, hipotetycznie zabawną komedię omyłek, to zostaje nam tylko ten smutny szkielet, na którym osnuto całą sztukę, obnażający mało zabawne prawdy o tym, że pragnienie władzy i prawo siły rządzi światem, że ten kto ma władzę, najbardziej boi się jej utraty i każdego, kto mógłby mu w jakikolwiek sposób zagrozić. A tutaj nie dość, że zagraża jakiś wyższy rangą zwierzchnik, to do tego kompletnie nieprzewidywalny i „obcy". Zwierzchnicy władzy guberni, uprawiając wzajemnie teatrzyk pozorów, wiedzący o swoich wzajemnych mrocznych stronach i przekrętach, teoretycznie są bezpieczni, bo każdy każdego trzyma w garści, ale kiedy nagle pojawia się widmo kogoś spoza kręgu, wkrada się strach i panika o swoje położenie, a występki zaczynają wyłazić z ukrycia i kąsać.

Na duże brawa zasługuje cała obsada spektaklu, świetne przygotowanie, fantastyczne wejście w role. Adaptacja tekstu Tadeusza Nyczka wniosła spory powiew świeżości. Ciekawy zabieg, mający na celu zaakcentowanie nawiązania do współczesności, to osadzenie pierwszej sceny w „onlajnie". Naczelnik miasta, dyrektorka szkoły, kierownik szpitala, powiatowy sędzia oraz naczelnik poczty spotykają się na wideokonferencji w celu przedyskutowania tematu nieznanego przybysza. Na scenie widzimy najpierw tylko dwa duże monitory, na których wyświetlają się kolejno dołączający użytkownicy meetingu, chwilę potem już osobiście, namacalnie wjeżdżają na scenę na krzesłach z laptopami na kolanach. Dość jawna aluzja nie tylko do naszych współczesnych czasów, ale i rzeczywistości w trakcie pandemii.

Zanim obejrzałam Rewizor Grabowskiego, widziałam wcześniej Rewizor Jerzego Stuhra i mimo, że cechuje je inna stylistyka, to poziom komizmu obu sztuk jest na bardzo zbliżonym poziomie i mam wrażenie, że postać Chlestakowa jest tak wyrazista i szczegółowo przez Gogola skonstruowana, że gra obu panów zarówno Macieja Sajura, jak i Adama Serowańca jest bardzo podobna i równocześnie wyjątkowa, bo każdy z panów włożył cząstkę unikalnego siebie w tę postać. Nie sposób porównywać też te dwie sztuki, każda z nich jest inna w realizacji i oryginalna na swój sposób.

Jeżeli Rewizor jest początkiem zmian w „nowej" Bagateli, to ten wind of change jest naprawdę przyjemnym i rześkim wicherkiem i zapowiada ciekawy rozdział w tym teatrze. W miejscu, w którym gościły od wielu, wielu lat te same schematy komedii, które czasem różniły się w zasadzie tylko tytułami, w końcu zagościło „coś", co zatrzymuje uwagę i pobudza apetyt na więcej. Oby strawy w tym teatralnym garze warzonym niemal w sercu Krakowa szybko nie zabrakło, bo szkoda byłoby znowu głodnym chodzić, skoro potencjał na smaczne „kąski" jest myślę duży.

 

Monika Sobieraj-Mikulska
Dziennik Teatralny Kraków
3 sierpnia 2021

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia