Wiolonczela despoty

rozmowa z Krzysztofem Globiszem

- Caribaldi, którego gram, jest dyrektorem cyrku i treserem koni, ale jego marzeniem jest wielka sztuka - dąży do perfekcyjnego wykonania słynnego kwintetu smyczkowego Franciszka Schuberta "Pstrąg" - mówi Krzysztof Globisz o przedstawieniu "Siła przyzwyczjenia w Teatrze STU w Krakowie.

Gra Pan na wiolonczeli?

- Stała się moim ulubionym instrumentem, ma skalę od skrzypiec do kontrabasu. Jestem jej absolutnym fanem, a zawdzięczam to mojej nauczycielce wiolonczeli, Dorocie Imiełowskiej. Kiedyś z Dorotą i jej synem Łukaszem Pawlikowskim zagraliśmy na trzy wiolonczele i wyszło bardzo pięknie. Oczywiście Mścisław Rostropowicz ze mnie nigdy nie będzie. Ale ja uczyłem się raptem miesiąc, no, dwa.

Na wiolonczeli gra Pan w sztuce Thomasa Bernharda "Siła przyzwyczajenia", zrealizowanej w Teatrze STU przez Remigiusza Brzyka. Jej akcja rozgrywa się w cyrku, ale cyrk to upiorny...

- Caribaldi, którego gram, jest dyrektorem cyrku i treserem koni, ale jego marzeniem jest wielka sztuka - dąży do perfekcyjnego wykonania słynnego kwintetu smyczkowego Franciszka Schuberta "Pstrąg".

I katuje morderczymi ćwiczeniami Żonglera, Błazna, Pogromcę i swoją wnuczkę, akrobatkę. Znęca się nad nimi jako cyrkowcami i jako ludźmi.

Jaki jest Pański Caribaldi?

- Tyran i miłośnik sztuki. Znamy takich z dziejów świata. Tyle że to marny, zakompleksiony artysta; on tego Schuberta piłuje już 22 lata.

Postępuje jak na tresera przystało: macie ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Czy myśli Pan, że perfekcja tak u cyrkowca, jak i muzyka jest celem oczywistym?

- W cyrku zwłaszcza. To za brak precyzji, za swą niedoskonałość płaci Pogromca utratą kolejnych, odgryzanych przez tygrysa, palców, co uniemożliwia mu grę na fortepiano.

Nie sądzi Pan, że to też tekst o tym, że sztuka wymaga poświęceń, całkowitego oddania? Przed dekadami aktorki nie zakładały rodziny, liczył się tylko teatr.

- Kiedyś odbyłem rozmowę na ten temat z wielkim Tadeuszem Łomnickim, który mi tłumaczył: - Jeżeli chcesz być aktorem, wielkim aktorem, to musisz być jak zakonnik, nie mieć żony, dzieci, żadnych zainteresowań. Musisz się poświęcić tylko grze...

Warto tu wspomnieć, że sam był żonaty.

- Też mu to przypomniałem. A wracając do sztuki Bernharda - myślę, że choroba mojego bohatera bierze się stąd, że ludzie wokół niego mają w życiu jeszcze inne punkty zaczepienia, a on nie. On ma tylko tego "Pstrąga", a zarazem jest wobec niego bezradny. Wciąż nie umie zagrać, mimo iż tyle mu poświęcił.

Autor przewrotnie wybrał tę kompozycję, to akurat bardzo radosny utwór, napisany przez Schuberta w jego jakże szczęśliwym okresie życia. Dlaczego tu jest źródłem nieszczęścia?

- Bo Caribaldi w swym opętaniu jest bezlitosny.

To również tekst, który każe się zastanowić nad granicami w sztuce. Gdzie kończy się dążenie do doskonałości, a zaczyna tresura, udręka?

- Jako aktor spotkałem wielu reżyserów, także jednego z najwybitniejszych - Jerzego Jarockiego. Oczywiście nie chcę czynić żadnych porównań - przede wszystkim dlatego, że to, co robił pan Jerzy, miało znamiona wielkiej sztuki i odnosiło sukces - ale jego wymaganie bezwzględnego oddania się sztuce przypominało mi się podczas pracy nad rolą Caribaldiego - choćby absolutne podejście do pracy, żądanie pełnego poświęcenia. Tego mnie nauczył właśnie Jerzy Jarocki.

Da się obronić takiego bohatera jak Caribaldi?

- Bronię Caribaldiego, oswajam go, sprawiam, że ludzie się z niego śmieją, by ostatecznie zrozumieć, kim jest on naprawdę. I że śmiali się z kogoś, kto maltretuje swą wnuczkę. Śmiali się, a więc akceptowali jego zło. A zatem może jakiś rodzaj diabła jest w każdym z nas? Dopiero jeśli to sobie uświadomimy, możemy z tym walczyć.

- W spektaklu grają: Wojciech Leonowicz, Michał Majnicz, Krzysztof Pluskota, natomiast w postać Wnuczki wciela się...

- Grające tę postać wymiennie Alicja Kowalczyk i Angelika Śmiałek. To nastoletnie dziewczynki - mają umiejętności akrobatyczne, a swym wiekiem bardzo uwiarygadniają tę postać, potęgując fakt znęcania się nad nią mojego bohatera. To fantastyczna sztuka wielkiego dramaturga, który pokazał, jak okrutnym cyrkiem staje się nasze życie, gdy zaczyna nim rządzić chora ambicja despoty. Nic dziwnego, że często sięgają po nią teatry w Czechach, w Niemczech, także w Austrii.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
11 marca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...