Wiwisekcja Szczawińskiej

"Białe małżeństwo" - reż. Weronika Szczawińska - Teatr im. S. Żeromskiego w Kielcach

Weronika Szczawińska dokonała w kieleckim teatrze tego, co wydawało się niemożliwe - odsłoniła nowe sensy w tekście Różewicza, sprawiła, że jego dramat wybrzmiał aktualnie

„Białe małżeństwo” Tadeusza Różewicza to tekst arcytrudny w scenicznej realizacji. W latach siedemdziesiątych uznany za obrazoburczy, potępiony przez prymasa Wyszyńskiego, aż się prosi o prowokacyjną inscenizację. Jednocześnie wymaga nadzwyczaj uważnej lektury – zamknięty w skomplikowanej literackiej formie, pełen odwołań do polskiego modernizmu, z trudnością poddaje się reżyserskim zamysłom. Weronika Szczawińska dokonała w kieleckim teatrze tego, co wydawało się niemożliwe – odsłoniła nowe sensy w tekście Różewicza, sprawiła, że dramat wybrzmiał aktualnie, a przede wszystkim nie wpadła w żadną zastawioną przez autora pułapkę.

W odpowiedzi na precyzyjną konstrukcję dramatu (stworzonego z kulturowych klisz pamięci, ulegających ciągłej dekonstrukcji) Szczawińska wybiera radykalną teatralną formę. W scenografii złożonej z serii szuflad wysuwanych ze ścian, siedmioro aktorów bada seksualność w działaniu. Opowieść o ciele i zmysłowości toczy się jednak na płaszczyźnie języka, wywracanego przez Szczawińską na wszystkie strony. Słowotok szarpany, rwany, wykrzywiany, przeglądający się w gestach aktorów, odkrywa w kieleckiej inscenizacji swoje podskórne znaczenia. Monologi wrastają w ciała postaci i budują rytm scenicznej rzeczywistości. Różewiczowski świat skostniałych konwenansów, skrywających wyparte popędy, staje się u Szczawińskiej polem gry, w której stawką jest tożsamość Bianki (Dagna Dywicka).

U źródeł spektaklu leży pytanie: czemu i w jaki sposób seksualność stała się opresją? Czy słowa walczą o panowanie nad ciałem? Bianka w kieleckim „Białym małżeństwie” rozsadza rzeczywistość, w której język jest niczym innym, jak tylko bezpiecznym schronieniem. Demaskuje więc pozy i miny. Podobnie jak Benjamin (Wojciech Niemczyk), przygląda się katalogowi schematów, które, przyswojone i wdrożone w praktykę, okazują się mechanizmem tłamszącym fizyczność, są jedynie narzędziem wyparcia.

Jednocześnie brakuje u Szczawińskiej moralizatorskiego tonu i domorosłej kontestacji. Wprost przeciwnie, dramat Różewicza (co zresztą jest w tekście zapisane, ale niezwykle rzadko pojawia się na polskiej scenie) tu brzmi komicznie i ironicznie. Jesteśmy na placu zabaw, z wysuwanych szuflad, niczym z kredensu, wyłaniają się kolejne postaci, które poddają próbie ciało i słowo. Dziadek (Dawid Żłobiński) rozmawia z brzuchami kobiet, próbuje włożyć w ich pępki parówkę, Ojciec (Tomasz Nosinski) narzuca rytm koncertowi wszystkich bohaterów, Bianka gra z całą rodziną w ciuciubabkę.

Aktorzy stają się w toku gry jednym organizmem, złożonym ze skonfliktowanych form. Powołują do istnienia odważny (pod względem teatralnym, ale i intelektualnym) eksperyment, w którym na próbę wystawiają własną fizyczność, wydobywają ją ze słownej woltyżerki.

Wiwisekcja Weroniki Szczawińskiej nie jest kolejną próbą oskarżania, ale wyzwaniem – kieleckie „Białe małżeństwo” każe nam zrozumieć język, którym opisujemy świat, bezustannie redefiniując naszą tożsamość.

Agnieszka Jakimiak
Dwutygodnik
13 grudnia 2010

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia