Władza szkodzi

"Obcy król" - reż: Aldona Figura - Laboratorium Dramatu Warszawa

Dramat historyczny na scenie przy Olesińskiej przypomina inscenizację zrobioną w muzeum dla szkolnych wycieczek.

Chyba tylko reżyserka Aldona Figura myślała, że to wrażenie odczarują znani aktorzy Laboratorium Dramatu od dawna prowadzi warsztaty dramaturgiczne, których celem jest odpowiedź, gdzie warto szukać tematów dla polskiego teatru. Efektem tych dążeń są m.in. spektakle skupione na problemie antysemityzmu (m.in. świetne, bezkompromisowe "Przylgnięcie"). Tym razem jednak wybrano zaskakującą tematykę, osnutą wokół wątków politycznych z najdawniejszej historii Polski. Do teatralnej obróbki Aldona Figura, związana na stałe z Laboratorium, wzięła prezentowany już w reżyserowanym czytaniu dramat Cyryla Cyberskiego "Obcy król". 

Skutek pracy nad tekstem sprowadził jednak całość do punktu wyjścia, bez szans przekonania, że warto wystawiać akurat ten tekst. Łatwo dojść do wniosku, że otrzymaliśmy kolejne czytanie, tyle że inscenizowane. 

Konflikt Władysława Warneńczyka z biskupem Oleśnickim, legatem papieskim, i królową węgierską Elżbietą Cyberski pokazuje i buduje za pomocą skrzącego się, filozoficznego dialogu uruchamianego przez intymne sam na sam młodego, bezsilnego króla i bliskich mu osób. To najciekawsza tkanka tego tekstu. Figura nieświadomie całkiem odziera z niej spektakl, a najgorsze, że nie podejmuje jakiejkolwiek decyzji, w jaki sposób poprowadzić konflikt. Poddaje się biegowi zdarzeń, reżyserując zwykłą opowieść, w której postacie wchodzą, mówią i schodzą, a wnioski na koniec i tak są oczywiste, polityka w końcu w modzie, więc każdy ohydę władzy i jej pułapki zrozumie. Tym bardziej że są jeszcze aktorzy. Niestety, większość z nich pozostawiona samym sobie. Marcin Sztabiński jako Władysław Warneńczyk bezradność i próby buntu zaznacza jedynie niepewnym, nerwowym sposobem chodzenia. Tylko Monika Niemczyk w królowej Elżbiecie ocala istotę emocji idących za tekstem, uzasadnia też w jakimś sensie rozterki Warneńczyka. Ciekawym rozwiązaniem u Cyberskiego jest wprowadzenie ducha cesarza Kaliguli, który pokazuje królowi, że aby zostać zapamiętanym na kartach historii, trzeba oddać się bezgranicznie brudnej władzy, bo poleganie na sumieniu nic nie da. To właściwie tylko jedna, końcowa scena, ale Rafał Mohr w tej roli w tych kilku momentach przywraca spektaklowi porządek, grając kogoś pomiędzy przerysowaną postacią z historii a błaznem budzącym litość i trwogę jak w tragedii. Epizod Mohra pozostaje w pamięci i przełamuje sceniczną nieobecność innych aktorów. 

Jednak to mało, zwłaszcza gdy Aldona Figura, chcąc nie chcąc, przekonuje nas, że niektórych tekstów nie warto wystawiać.

Przemysław Skrzydelski
Dziennik Gazeta Prawna
7 listopada 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...