Własny świat duchów

"Piąta strona świata" - reż. Robert Talarczyk - Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach

Skomplikowaną historię można opowiedzieć na kilka sposobów. Nie ma chyba w Polsce kawałka ziemi, który nie jest naznaczony potem, krwią oraz śladami stóp ludzi, którzy z różnych powodów przemieszczali się przez lata w różne strony. Trudno jest przedstawić podczas 2 godzin historię regionu.

Rozbudowaną, wielowątkową. Jeszcze trudniej natomiast sprawić, że widz, który przyjedzie z któregokolwiek końca Polski poczuje się nie tyle mieszkańcem Śląska, ile zobaczy na scenie także swoją historię. Tak natomiast dzieje się podczas oglądania „Piątej strony świata" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

Cała historia wydarza się na praktycznie pustej scenie. Kiedy czekamy na rozpoczęcie spektaklu, widzimy jak głęboka jest Duża Scena Teatru Śląskiego. Zwracamy uwagę na szare kulisy, szary horyzont. Bo przecież wszystko dzieje się w cieniu gruby (kopalni), której obecność na Śląsku jest nieodzownym elementem krajobrazu. Dodatkowo – osoby pojawiają się nagle i na chwilę dzięki pamięci Narratora, który o nich opowiada. W trakcie okaże się, że użytych będzie kilka zapadni scenicznych, które doskonale dopełnią scenograficzny minimalizm. Za scenografię, kostiumy oraz rysunki, wyświetlane na horyzoncie (realizacje projekcji: Marcin Müller) odpowiedzialna jest jedna osoba: Ewa Satalecka, która stworzyła niezwykle spójną, minimalistyczną wizję. Na scenie pojawiają się pojedyncze rekwizyty: stoły, krzesła, rower. Dopracowane w szczegółach są kostiumy, ale cały czas jest tam niezwykle dużo przestrzeni dla wyobraźni widza.

„Piąta strona świata" na podstawie tekstu Kazimierza Kutza to rzecz (wydawałoby się) typowo o Śląsku. Główny Bohater/Narrator, którego gra Dariusz Chojnacki, posługuje się nawet językiem śląskim, w którego zrozumieniu pomagają wyświetlane nad sceną napisy. Jednak to historia młodego człowieka, wzrastającego w zbiorowości, której burzliwe losy poznaje niemal do końca swojego życia. Migracje, śmierci, wojna, problemy z tożsamością – podczas spektaklu każdy może odnieść to do siebie. I jest tu trochę podobnie jak w spektaklu Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze „Ach! Odessa – Mama..." w reż. Jana Szurmieja: ascetyczna w formie, a mimo tego widowiskowa w wykonaniu opowieść o zbiorowości, naznaczonej historią.

Talarczyk stworzył spektakl osadzony lokalnie, ale o wymowie globalnej. Spektakl zachwycający, ponieważ autotematyczny, jeśli chodzi o sam wymiar teatru: większość rzeczy jest opowiedziana, malowana słowem przez Bohatera, a na scenie rzeczy są jedynie delikatnie zarysowane. Łoże śmierci nie musi być poziomo, czynności domowe gospodyń koncentrują się przy stołach, a cała msza potrafi zawrzeć się w wypowiadanym przez Księdza słowie „Amen". Zwraca uwagę też idealnie dobrana muzyka (autorstwa Przemysława Sokoła) oraz poetycki ruch sceniczny (za który odpowiada Katarzyna Kostrzewa).

„Piąta strona świata" to spektakl, który zabiera nas w podróż przez historie mieszkańców Szopienic. Bardzo czytelne sceny opowiadają w pigułce losy Śląska, ale też losy każdego z nas. My też żyjemy wśród duchów, stąpamy po popiołach. Nam też po piętach depczą nasi (nie zawsze grzeczni i przykładnie żyjący) przodkowie, do których w pewnym momencie dołączymy. Nagle okazuje się także, że nadal używając kilku reflektorów (kompozycja i realizacja światła: Maria Machowska), symbolicznych kostiumów oraz niezbędnych rekwizytów można stworzyć świat głównie w wyobraźni widza i zupełnie zachwycić publiczność. We współczesnym polskim teatrze zdarza się scenograficzny rozmach, często podparty efektami komputerowymi, użyciem kamer. Talarczyk niejako wraca tu do korzeni. Mając rewelacyjny zespół aktorski realizuje spektakl, który przywodzi na myśl minimalistyczne widowiska Teatru Mumerus z Krakowa, gdzie większość sceny tworzona jest na zasadzie symboli scenicznych, bez użycia przesadnych efektów, gdzie ruch i słowo są wyważone, a mnóstwo miejsca do interpretacji oraz inscenizacji pozostawione jest widzowi.

Szczerze polecam wybrać się na „Piątą stronę świata" i nie tylko przeżyć tę opowieść, ale też niejako zachwycić się teatrem jako takim na nowo.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
24 lutego 2024

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia