Włodzimierz Fełenczak (1941) – poeta teatru

„W teatrze lalki i aktora wszyscy – od reżysera do aktora – muszą być poetami, muszą podejmować działania poetyckie. Jedno zdanie, najdrobniejsza czynność lalki, każdy element spektaklu może zbudować metaforę".

Włodzimierz Fełenczak został dyrektorem Opolskiego Teatru Lalki i Aktora w dość niezwykłych okolicznościach. Poprzedni dyrektor - Zygmunt Smandzik w 1979 r. wyjechał na urlop i... już z niego do teatru nie wrócił. Objęcie tego stanowiska przez Włodzimierza Fełenczaka zapoczątkowało zupełnie nowy rozdział w historii opolskiego teatru.

Sytuacja Opolskiego Teatru Lalki i Aktora była wtedy dość skomplikowana, co stawiało przed nowym dyrektorem wiele zadań, niekoniecznie związanych z artystyczną stroną jego działalności. Pani Barbara Podhalańska wspomina tamten okres: „Teatr Lalki i Aktora był wtedy w takim jakby konkubinacie z teatrem dramatycznym – trzeba było walczyć o finanse, bo były one dzielone z wspólnej puli pomiędzy te dwa teatry, a dyrektor tego nie potrafił. Oczywiście musiał się wykłócać o pieniądze i w jakiś sposób ingerować, bo inaczej nasz teatr by nie funkcjonował. On był prawdziwym artystą, ciężko mu było walczyć o pieniądze. Zdecydowanie w większym stopniu był artystą, nie administratorem".

Do głównych zadań, przed jakimi stanął nowy dyrektor, należało skompletowanie nowego zespołu aktorskiego. Poprzedni zespół po odejściu Smandzika rozjechał się w różne strony kraju, toteż należało od podstaw odbudować grupę teatralną, z którą można było stworzyć zupełnie nowy teatr. Włodzimierz Fełenczak postawił na ludzi młodych – zaczął kompletować zespół składający się głównie z ludzi, którzy dopiero skończyli studia. Barbara Lach był jedną z osób, które Fełenczak przyjął wtedy do nowopowstałego zespołu, co aktorka doskonale pamięta: „Początki jego pracy wyglądały tak, że zapraszał do współpracy ludzi z Lublina, ponieważ po odejściu Smandzika wielu jego pracowników odeszło z teatru. Fełenczak musiał szukać nowej ekipy aktorskiej. Postawił na młodzież i zaczął proponować współpracę ludziom z Wrocławia, świeżo po szkole aktorskiej. Byli to ludzie grający, śpiewający i na nich opierał się ten teatr. Z czasem część osób znalazła sobie miejsce w innych teatrach, więc właściwie on musiał stale kogoś szukać". W ten sposób Włodzimierz Fełenczak zbudował podstawę, na której mógł realizować swoją niezwykłą, autorską wizję teatru.

A była to wizja naprawdę niezwykła – interesował go teatr myślący, teatr filozoficzny. Był to jednocześnie teatr przepełniony poetyckimi środkami, metaforami. Nowy dyrektor uważał, że „poezja daje możliwości przebycia odległości zdawałoby się nieprzebytych" i pozwala dzieciom uruchomić wyobraźnię. Fełenczak mówił o swoim spojrzeniu na teatr: „Sztuka utrwala i rozwija w człowieku potrzebę filozofowania, formuje jego moralną świadomość. O to przede wszystkim chodzi. Najważniejszą sprawą jest pomóc człowiekowi zachować równowagę moralną. Element ludyczny – owszem, ale zabawić dziecko nie jest sztuką. Ono się samo najlepiej zabawia (...).Teatr jest nie od tego. Jak mam żyć? – takie pytania trzeba w teatrze dziecku podsuwać".

Zatem niezwykle ważne były dla niego wartości moralne, które starał się przekazać dzieciom, traktując je jednocześnie jako odbiorców świadomych, posiadających własny sposób myślenia i postrzegania. Widz był dla niego bardzo ważny. Fełenczak podkreślał, że często porusza się zagadnienia dotyczące formy teatru, dla niego natomiast to nie ma znaczenia, najważniejszy jest widz i jego przeżycia. On starał się pokazać dzieciom swój punkt widzenia, swoje fascynacje. A było ich kilka.

Przede wszystkim folklor. Włodzimierz Fełenczak ukończył praską szkołę teatralną, toteż często wprowadzał do repertuaru utwory czeski i słowackie, które sam adaptował na potrzeby teatru. Barbara Podhalańska, która pracowała wtedy w teatrze, opisuje warsztat pracy Fełenczaka: „Bardzo ważny dla niego był tekst literacki. On sam pisał scenariusze, bardzo dużo tłumaczył z czeskiego i rosyjskiego i uważał tekst za podstawowy element spektaklu. Bardzo często robił własne adaptacje. Fełenczak fascynował się folklorem różnych krajów, interesował go m. in. folklor rosyjski, czeski. Tłumaczył wiele tekstów folklorystycznych i wiele z nich zaadaptował dla potrzeb teatru. Strona literacka, walory tekstu były u niego zawsze na pierwszym planie. To był teatr oparty na wspaniałej literaturze, często była to literatura przez samego Fełenczaka przysposabiana dla potrzeb teatru. Poświęcał wiele czasu na pracę przekładową i pracę nad scenariuszem. To był praktycznie jego drugi zawód. To człowiek, który bardzo dbał o słowo. To go wyróżniało na tle innych twórców, którzy niejednokrotnie uważali, że słowa nie są tak bardzo ważne w spektaklu – preferują minimum słów przy maksimum efektów wizualnych. Fełenczak kładł ogromny nacisk na stronę literacką spektaklu. Trzeba jednak pamiętać, że w jego spektaklach strona wizualna była równie bogata – i to było właśnie w jego przedstawieniach niesamowite. Były piękne i mądre. To była dobra literatura, w pięknej, atrakcyjnej dla widza oprawie. A więc jego teatr wyróżniał się wszechstronnym dopracowaniem spektakli. Fełenczak zdecydowanie preferował żywy plan. Jego teatr był teatrem żywego planu. Oczywiście były w nim lalki, ale dominował aktor. Choć było też wiele spektakli – szczególnie dla młodszych dzieci – w których występował tylko plan lalkowy."

Jednym z najbardziej niezwykłych spektakli, jakie udało mu się zrealizować w Opolu, był inspirowany folklorem cygańskim Dre Romano Drom. Ta cygańska baśń opowiada o przygodach bohatera, który „odbywa podróż do siedziby cygańskich światów, a następnie przezwycięża czary, by poślubić ukochaną".

Agnieszka Sadlakowska pisała o tym spektaklu: „Ta pierwsza w Polsce realizacja teatralna baśni cygańskiej, została starannie przygotowana. Fascynacja folklorem cygańskim, zgromadzenie bogatego materiału etnograficznego w postaci taśm z oryginalną muzyką (...), notatek z wizyt w Stowarzyszeniu Kulturalno-społecznym Romów w Tarnowie i Muzeum Tarnowskim, które dysponuje najbogatszą kolekcją zbiorów kultury romskiej, stały się też próbą uchwycenia zanikającego obyczaju".

Krystian Kobyłka – obecny dyrektor Opolskiego Teatru Lalki i Aktora, a ówczesny kierownik literacki (to właśnie Włodzimierz Fełenczak zaprosił go do współpracy w teatrze opolskim), wspomina pracę nad tym spektaklem: „To wzięło się z jego chęci odkrywania nowej literatury, ale również z jego zainteresowań. Interesuje go kultura, w różnych jej przejawach. Lubił odkrywać nieznane elementy świata i pokazywać je dzieciom. Dobrym przykładem jest właśnie spektakl Dre Romano Drom (w wolnym tłumaczeniu: W cygańską wędrówkę). Uczestniczyłem w tym przedsięwzięciu i pamiętam związaną z pracą nad spektaklem wizytę w muzeum w Tarnowie. Jedną z części tego muzeum stanowią zbiory kultury Romów. Gromadziliśmy różne materiały dotyczące tej kultury. Wtedy właśnie udało nam się dostać kasetę z pieśniami, nagraną przez Romów w Karpatach. Te pieśni zostały potem przez kompozytora - Stanisława Nakielskiego, zaaranżowane. Pieśni śpiewali potem aktorzy podczas spektaklu, posługując się językiem Polskiej Romy – jednej z grup romskich żyjących w Polsce. Pracując nad spektaklem staraliśmy się wydobyć tajemnice, którymi Romowie na co dzień nie chcą się dzielić, a które funkcjonują w obrębie tej społeczności. Oczywiście korzystaliśmy też z książek wybitnego znawcy Romów Jerzego Ficowskiego. Gromadzenie tego materiału było fascynującą pracą, nie tylko dla mnie, jako kierownika literackiego. Efektem całej tej pracy był spektakl bardzo przez aktorów lubiany. Przez wiele lat śpiewaliśmy romskie pieśni przy różnych okazjach, a aktorzy ciągle te pieśni pamiętają".

Rzeczywiście do dziś przy okazji różnych teatralnych uroczystości, opolscy aktorzy śpiewają pieśni, pochodzące z tego spektaklu. Pani Barbara Lach – aktorka opolskiego teatru lalek - grała w tej niezwykłej sztuce: „Dre Romano Drom wcale nie był kolorowy i barwny, ja - choć grałam księżniczkę - miałam biały kostium. W tym spektaklu bardzo ważna była muzyka. Były to oryginalne utwory, które Fełenczak ściągał z oryginalnych nagrań, zbierał to, bo to była jego fascynacja. Chciał zapoznać dzieci ze światem cygańskim, którym sam był zafascynowany. W tym spektaklu grał chłopczyk – wnuk przywódcy opolskiej grupy Cyganów. Statystował nam trochę, więc mieliśmy często widownię cygańską, która nam potem doradzała, co robimy źle, a co dobrze. Scenograf Tadeusz Hołówko powymyślał wiele ciekawych elementów scenograficznych. Zamiast wozu cygańskiego był tylko drewniany pałąk, ale gdy stali tam aktorzy sprawiało to wrażenie, jakby tam był wielki wóz.

W tym spektaklu było bardzo dużo tańca, co od nas – aktorów, wymagało wiele wysiłku. Na skrzypcach grał Jan Potiszil, więc strona muzyczna, na której opierał się spektakl, była bardzo mocna".

Innym niezwykle ważnym spektaklem, zrealizowanym przez Włodzimierza Fełenczaka, było Wnętrze. Był to spektakl o tyle niezwykły, że stanowił kwintesencję filozoficznego myślenia Fełenczaka o teatrze. Pani Barbara Lach uczestniczyła w powoływaniu do życia tych niezwykłych, poetyckich obrazów: „Wnętrze było zupełnie innym spektaklem. Składało się z dwóch części, były to dwa połączone ze sobą teksty Krystyny Miłobędzkiej. W pierwszej części występowaliśmy w skromnych, szarych kostiumach i mówiąc tekst budowaliśmy różne formy plastyczne, jak stanie na rękach, na ramionach kolegów. Druga część była zupełnie inna, dramatyczna. Były tam postaci ciotki, wujka, matki i było dziecko, które nie może znaleźć kontaktu ze swoimi rodzicami. Były to postaci przesadnie mówiące, bardzo wyolbrzymione w sensie scenograficznym i w graniu. Jako matka miałam taką scenę, że wchodziłam na ławkę i recytowałam przesadnie: Moja szkoła jest duża i piękna. W naszej szkole jest zawsze jasno. Piękna jest nasza szkoła. To był taki teatr przesady, trochę kantorowski. Wyglądało to tak, że otwierała się wielka szafa, a w tej szafie była ławka i dom. Tekst był trochę absurdalny, niby mówił o powrocie do szkoły, do lat dziecięcych, ale postaci miały wielkie, wyeksponowane biusty. Przesada nabierała tu cech ironizujących. Wiecznie wystraszony ojciec, chowający się przed matką. Dla nas - młodych aktorów, to było bardzo ciekawe, pracowaliśmy na tekście autorki piszącej typowo dla teatrów lalkowych. Ale to był trudny spektakl. Przychodziła na niego starsza publiczność".

Pani Barbara Podhalańska również bardzo dobrze pamięta ten spektakl: „Ważnym spektaklem, adresowanym do starszej młodzieży, było Wnętrze. Był to teatr gestu i znaku, dość trudny, właściwie dla dorosłych. Przychodziły na niego starsze klasy liceum. Od strony plastycznej ten spektakl był bardzo surowy, nie było w nim zbyt wielu barw, dominowała czerń i biel oraz ich różne odcienie. Ostre, białe światło składało się na niezwykły efekt wizualny. Ten spektakl wyróżniał się na tle pozostałych sztuk Fełenczaka – kolorowych, bardzo bogatych kolorystycznie".

Agnieszka Sadlakowska pisała o tym spektaklu: „Wnętrze zostało skonstruowane przy pomocy teatralnych znaków tworzących metafory i – co nieodłącznie powiązane – stwarzających miejsca wymagające uzupełnienia własnymi doświadczeniami i wyobraźnią. Np. świąteczny obraz Bożego Narodzenia wyznacza chłopiec, który zapala zapałkę, podchodzi do grupy postaci i unosi płomyk od najniższej do najwyższej (czytelny symbol lampek na choince); wówczas odzywają się pozytywkowe dźwięki kolędy Lulajże Jezuniu".

Istnieje jeszcze wiele spektakli zrealizowanych przez Włodzimierza Fełenczaka, które w pamięci ludzi wciąż pozostają żywe. Pani Podhalańska wspomina: ,,Pamiętam doskonale Czarnoksiężnika z ziemi Oz, ponieważ mój bratanek, który miał wtedy około pięciu lat, chodził na każde przedstawienie. Ten spektakl wywarł na nim tak duże wrażenie, że w domu rysował sceny z tego przedstawienia, robił nawet teatrzyk wzorowany na tym spektaklu. Plastyka lalek była dla dzieci niezwykle interesująca. Ten spektakl miał mnóstwo dziecięcej publiczności, dzieciom się on strasznie podobał. Jego niezwykłość polegała na tym, że był to spektakl za parawanem – tego już długo się w teatrze nie robiło. Starzy teatralni wyjadacze raczej krytykowali ten spektakl, a dzieci były zachwycone. Wtedy zauważyłam, że taki teatr – w pełni oparty na iluzji – trafia do dzieci. Dzieci często się nudzą, gdy widzą, że ktoś kieruje lalką, iluzja jest dla nich bardzo ważna, one jej potrzebują. To było tradycyjne, staroświeckie, ale do dzieci przemawiało.

Warto wspomnieć również o spektaklu Cud krasawica. To był spektakl, podczas którego człowiek siedział jak zaczarowany, wydawało się człowiekowi, że znajduje się w środku przedstawianych wydarzeń, a to się w teatrze rzadko zdarza. Ten spektakl naprawdę wciągał. Zresztą prawie wszystkie spektakle Fełenczaka miały tę właściwość, że naprawdę wciągały, on potrafił pracować z aktorem, wszystko było niezwykle wysmakowane i doskonale dopracowane".

Dla Włodzimierza Fełenczaka niezwykle ważne było, by spektakle trafiały do zróżnicowanej wiekowo publiczności. Może to nasuwać wątpliwości, dotyczące odbioru tych scenicznych obrazów, ponieważ nierzadko odznaczały się one wysokim stopniem metaforyczności i zawierały skomplikowane, filozoficzne treści. Jednak pani Barbara Podhalańska rozwiewa wszelkie wątpliwości związane z przedstawieniami Fełenczaka: „Nie było problemu z odbiorem tych spektakli, ponieważ były one podane w formie artystycznie bardzo ciekawej, była to forma bardzo widowiskowa w sensie wizualnym. Głębsze problemy docierały do ludzi bardziej wrażliwych, podatnych na takie treści, natomiast dla pozostałych zostawała wspaniała strona wizualna. Były to spektakle na żywym planie, na dużej scenie, z piękną scenografią, wspaniałą muzyką. Jednocześnie te spektakle łamały stereotyp, że teatr lalek jest tylko dla dzieci. Fełenczak uważał, że dziecko może iść do teatru dopiero, gdy ma pięć czy szczęść lat – i też nie na wszystkie przedstawienia. Jego spektakle były nastawione na bardzo szerokie spektrum odbiorców. Ci, którzy nie zgłębiali treści, patrzyli na wspaniałe, barwne, niezwykle dopracowane widowisko, światła, muzykę, a ci, którzy się wgłębiali, dostrzegali inne treści, towarzyszyły im głębsze przemyślenia. Fełenczak miał tę zdolność, że potrafił zrobić sztukę, która oddziaływała na widza na wielu poziomach. Znaczna część jego spektakli miała bardzo rozbudowaną stronę wizualną, ale były też spektakle niezwykle wyciszone, skromne wizualnie, bardziej filozoficzne".

Ważnym spektaklem Fełenczaka był Słowowej i inni – został on nagrodzony na festiwalu małych form teatralnych w Szczecinie. Krystian Kobyłka wspomina pracę nad tym spektaklem: „Prace nad nim rozpoczęły się jeszcze podczas stanu wojennego, albo tuż po nim, a on przecież bardzo mocno uderzał w absurdy myślenia sowieckiego. W związku z tym realizacja tego spektaklu nie była łatwą sprawą w tamtych czasach. Powstało piękne przedsięwzięcie z wspaniałymi rolami Wojtka Deneki, Tadeusza Rudnickiego, Wiesława Cichego, Bogdana Banaszka, Andrzeja Szymańskiego".

W bajce Żelazny chłopiec znajduje odzwierciedlanie fascynacja reżysera folklorem – tym razem bułgarskim. Była to baśń poetycka, pełna metafor, zaklętych w elementach wyimaginowanego świata, powołanego do życia na potrzeby teatru.

Jedną z podstawowych cech twórczości Włodzimierza Fełenczaka jest różnorodność. Jego spektakle realizowane były w różnych konwencjach. Świadczyło to z pewnością o prymacie treści nad formą – treść była najważniejsza, dlatego też główne przesłania tego teatru mogły zostać przekazane za pomocą różnych form. O różnorodności środków, jakie stosował Fełenczak w swojej pracy, potrafią zaświadczyć aktorzy. Barbara Lach wspomina kilka przedstawień, w których brała udział: „Przygody pingwina Pik-Poka to niezwykle ważny spektakl, który Fełenczak robił wcześniej już w Bielsku. Przedstawienie cieszyło się bardzo dużym powodzeniem. Jego premiera odbyła się już podczas stanu wojennego. To był dość prosty spektakl, z prostą scenografią. Na środku sceny znajdowała się kra lodowa, lalki natomiast były z gąbki – bardzo łatwo się je animowało. Stroje były bardzo proste, nie były przesadnie kolorowe. Był to spektakl bardzo rozśpiewany, była w nim bardzo dobra muzyka i taniec, ćwiczyliśmy do upadłego, była bardzo trudna choreografia, ale widać było, że dzieciom się to bardzo podobało. Dzieci lubią, kiedy w spektaklu jest dużo muzyki.

Dzielny ołowiany żołnierzyk była to klasyczna bajka, robiona w całości w planie aktorskim. Żołnierzyk dostawał się do kanału, gdzie mieszkał szczur z córką myszką, która zakochuje się w żołnierzyku. Graliśmy to maskach.

Cud krasawica również była wystawiona w planie aktorskim. Było tam dużo postaci oraz dużo śpiewu. Śpiew odgrywał bardzo dużą rolę w jego spektaklach. W spektakle był zwykle zaangażowany duży zespół, Fełenczak lubił wystawiać spektakle z dużą ilością ludzi na scenie".

Jednak fakt, iż Włodzimierz Fełenczak lubił angażować wielu ludzi do pracy nad jednym spektaklem oraz duża różnorodność środków, stosowanych w realizacji przedstawień, stawiały przed aktorami nowe zadania, którym musieli sprostać. Alfred Wolny pisze: „Aktor musiał być wszechstronny: animować lalki, tańczyć, śpiewać, grać jako aktor dramatyczny". Pomimo wszystkich tych wymagań aktorzy zaliczają współpracę z nim do udanych i niezwykle rozwijających przedsięwzięć. Pani Barbara Lach pamięta, że „Fełenczak raczej czekał, aż aktor coś zaproponuje. Było wiele takich sytuacji, gdy pytaliśmy go, czy robimy coś dobrze, czy źle, ale on nigdy nie odpowiadał, kazał nam coś zaproponować. Była duża dowolność realizacji. Bardzo lubił w spektaklach takie drobne scenki, w których aktorzy mieli coś sami wymyślić i zagrać. Kiedyś musiałam zagrać taką scenkę: wpadałam na scenę, czytając list od ukochanego, który mnie bardzo cieszył i zbiegałam. To były takie etiudki bez tekstu, które mobilizowały nas do wymyślania. Uwielbiał powtarzać jedną scenę w nieskończoność. Fełenczak nie dystansował się od pracowników, lubił rozmawiać z ludźmi".

Być może właśnie jego zdolność do nawiązywania kontaktu z ludźmi sprawiła, że większość jego współpracowników bardzo ciepło go wspomina. Wysoko ceniona jest również wizja sztuki, którą wprowadzał w życie na deskach opolskiego teatru. Pani Barbara Lach zapamiętała Włodzimierza Fełenczaka jako człowieka o bogatym wnętrzu: „To jest szalenie wrażliwy człowiek, wrażliwy na krzywdę, na poezję. Często wybierał teksty trochę mniej popularne w teatrze i potrafił z nich coś niezwykłego zrobić. Opolski okres jego twórczości był bardzo udany. Często jego spektakle były pełne podtekstów, które mogli rozszyfrować dorośli, były bardzo wielopoziomowe. On bardzo dużo reżyserował jak na dyrektora teatru. Starał się robić różnorodne inscenizacje, choć ja w jego spektaklach dostrzegam wiele podobieństw.

Jego teatr był teatrem poetyckim. Widoczna była w nim wrażliwość na krzywdę ludzką, na czyjąś samotność. Skupiał się na jednostce, na jej rozterkach i cierpieniach. Raczej nie propagował spektakli zabawowych. Jego bohater zwykle był zagubiony, miał jakiś swój świat i nie zawsze potrafił nawiązać kontakt z innymi ludźmi. Te postaci to osoby samotne, zagubione, nie mające odwagi i siły przebicia. Fełenczak zwracał uwagę na takie osoby i szybciej nawiązywał z nimi kontakt. Może był trochę do nich podobny. W jego spektaklach zawsze była jakaś nutka sentymentalna".

Pani Barbara Podhalańska również wysoko ocenia działalność Fełenczka w opolskim teatrze: „Jego kadencja to czas wspaniałego, bujnego rozwoju teatru. Fełenczak miał koncepcję teatru rodzinnego, tzn. starał się robić spektakle, które trafiały nie tylko do dzieci, ale takie, na które przychodzili chętnie też dorośli. I udało mu się tę koncepcję zrealizować".

Krystian Kobyłka reprezentuje podobne spojrzenie na teatr: „Wizja teatru rodzinnego, zaproponowana przez Fełenczaka, jest w naszym teatrze kontynuowana. Oznacza to, że traktujemy dziecko jako równoprawnego partnera do rozmowy o świecie i tym samym dzieło, które proponujemy dziecku, jest również adresowane do rodziców". Chwilę później obecny dyrektor Opolskiego Teatru Lalki i Aktora dodaje: „Pamiętam Włodzimierza Fełenczaka jako człowieka, który zawsze bardzo interesująco mówił o teatrze, o swoich doświadczeniach, wizjach. Dla mnie, jako młodego człowieka, który dopiero wchodził w świat teatru, było to bardzo ważne, zawsze chętnie z nim rozmawiałem. Były to rozmowy o literaturze, sztuce, o teatrze. Włodzimierz Fełenczak jest pasjonatem teatru, sporo o teatrze wie, ale przy tym jest znawcą literatury. Jego ambicją było - i nadal jest - poszukiwanie nowego repertuaru".

__

Włodzimierz Fełenczak pracował w wielu teatrach. Od roku 1941, stanowiącego południk zerowy jego życia, rozwijał się jako człowiek i jako artysta. Pracę rozpoczął w sezonie 1968/69 w Teatrze „Guliwer" w Warszawie – po ukończeniu studiów pracował tam jako kierownik literacki. W tym czasie reżyserował w Białostockim Teatrze Lalek. Następnie jako dyrektor artystyczny kierował następującymi scenami: Teatrem im. H. Ch. Andersena w Lublinie, Teatrem im. A. Smolki w Opolu i Teatrem „Lalka" w Warszawie". W 1999 r. ponownie znalazł się w Lublinie - objął dyrekcję tamtejszego teatru. Opolski okres jego życia jest jedynie fragmentem bogatej i niezwykle zróżnicowanej twórczości tego artysty. W 1984 r. Włodzimierz Fełenczak opuścił Opole, pozostawiając po sobie niezatarte wspomnienia o zrealizowanych spektaklach, dzięki którym wielu ludzi nauczyło się nowego spojrzenia na teatr lalek. Spojrzenia na „teatr dla dzieci i dla dorosłych, którzy przychodzą z dziećmi, i dla dorosłych, którzy chcą być dziećmi i dla dzieci, które nie chcą być dorosłymi. Nie teatr zdynamizowanej plastyki, przedmiotu, teatr nieosobowy, teatr animacji, lalki i aktora, ale teatr wartości, które możemy znaleźć, patrząc do środka samego siebie".

__

Tekst został opracowany na podstawie następujących pozycji:
tekstu Henryka Jurkowskiego pt. Pół wielu opolskiej sceny lalkowej;
tekstu Alfreda Wolnego pt. Teatr Lalek w Opolu 1937 -1997;
tekstu Bożeny Frankowskiej pt. Teatr małej planety.
Zdjęcia pochodzą z archiwum Opolskiego Teatru Lalki i Aktora im. Alojzego Smolki.

 

Olga Ptak
Teatr(L)al
5 kwietnia 2021

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia