Włosy zawsze spokojne

6. Letni Festiwal Małych Form Teatralnych Teatru Bagatela

Ta, która opuszcza ciemność kulis, by przez godzinę śpiewać stare opowieści, przychodzi z dalekiego czasu, kiedy kobiety umiały nosić pierścienie z agatu i przykurzonego srebra, wielkie niczym przepiórcze jaja. Nie omdlewały palce. Skóry nie cierpiały w czarnych, długich sukniach bez papuzich ozdób i o doskonale ascetycznym kroju. A włosy? Były takie, jak u Grażyny Rogowskiej, która przyszła, by zaśpiewać szesnaście opowieści Mieczysława Fogga. Spokojne. Zawsze spokojne.

A więc przy odrobinie szczęścia można jednak spotkać tu i teraz kobietę, której nie zaprosisz na big maca z frytkami i pepsi w plastikowym kubku, nie podarujesz nowej płyty Dody, nie zaproponujesz wspólnego oglądania telewizyjnej relacji z zielonogórskiego "Kabaretobrania" ani też nie uraczysz Klatą w teatrze? Widać można. Rogowska. Wyliczonych i setki innych tików dzisiejszych nie wykonasz przy niej, gdyż jest to estetycznie niemożliwe. Skąd się wzięła? Jakim cudem tu i teraz nagle ona - taka, nie inna, wprost z dalekiego czasu? To sprawa jej aktorstwa czy smaku? A może jak zwykle: aktorstwa, czyli smaku?

Długa czerń sukni bez odpustowych świecidełek, spokój ciemnych włosów, twarz, która jest nieomylną dyskrecją mimiki. Z boku kilka kinowych foteli i miedziana muszla patefonu. Po drugiej stronie - taperzy. Radosław Wocial - fortepian i saksofon, Arkadiusz Czyżewski - skrzypce. Z tyłu - ekran. To naturalne - rzecz nosi tytuł "Jak w starym kinie". Po każdej pieśni gaśnie małe światło, czernieją rzucane na ekran strzępy filmów i fotografii z czasów kojąco cichych. Widać wtedy bezładnie migające kreski. W głośnikach słychać brzmienie każdego końca: trzask piachu sunącego w dół.

Przez godzinę jest tak, jakby z każdą kolejną opowieścią Fogga Rogowska od nowa zlepiała świat już niemożliwy do zlepienia. Z każdym kolejnym dźwiękiem pierwszym wracają na ekran strzępy czarno-białych filmów, nieporadne, bezsilne, liche. Charlie Chaplin znów pokazuje widmowy taniec bułek w "Gorączce złota". Rudolf Valentino kusi nozdrzami, jak ongiś kusił w "Białym szejku". Eugeniusz Bodo jest bezlitośnie przystojny, Jadwiga Smosarska wabi elegantów, a Adolf Dymsza zmienia ludzi w śmiech frenetyczny... Lecz wszystko to do czasu. Stare filmy, ich strzępy raczej, tak, tylko strzępy, lecz mimo biedy własnej - ruchome przecież, przy szóstej, siódmej, może ósmej pieśni - kostnieją na amen.

Wtedy za plecami Rogowskiej - tylko fotografie. Czasem coś drgnie, ktoś zrobi krok, kiwnie głową - ale to bez znaczenia. Nic już nie da się zrobić. Ona więc, w której cudem jakimś dygnął tamten daleki czas, z całym jego taktem, niewymuszoną elegancją i obojętnością wobec wszystkiego co chwilowe, napastliwie piskliwe, upocone, zdyszane, niesmaczne. Ona - i spłowiałe zdjęcie ulicy. Jej Fogg, powtarzany jak struna ostrym i czystym, gdzieś w górze nagle zdławionym głosem - a z tyłu damy z parasolkami, na wieki idące skądś dokądś. Umiar jej mimiki i gesty tylko niezbędne - a na ekranie czyjaś twarz, puste okno, dawno wystygła latarnia gazowa, cegły pod odłupanym tynkiem, cień kruszejącej kamienicy, co jej od wieków nie ma. Nic. Już tylko prawie nic.

Przez godzinę, przez szesnaście muzycznych opowieści człowieka, którego dziś już nikt nie chce słuchać - na scenie jest właśnie tak. Od "W małym kinie" po "Tę ostatnią niedzielę". Ona śpiewająca Fogga i krajobraz czasu przeszłego za jej plecami. Seans nostalgii? Sentymentalny przegląd albumu zdjęć rodziny nie naszej? Niespieszna opowieść o pamięci jak zwykle bezsilnej? Pożegnanie w szesnastu czystych odsłonach, pożegnanie, które Rogowska uparcie powtarza wciąż od nowa, choć wie, że koniec zawsze jednaki: bezładnie tańczące na ekranie kreski, trzask piachu sunącego w dół?

Zostawiam te pytania. Zbyt głośne są. Wystarczy rzec: kobieta z dalekiego czasu śpiewa opowieści, których już nie umiemy usłyszeć. Długa czerń sukni bez świecidełek i włosy zawsze spokojne. Na palcu pierścień z agatu i przykurzonego srebra. Nic nie waży.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
21 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia