Wojna domowa
"Pustostan" - aut. Malina Prześluga - reż. Piotr Bułka - Szkoła Aktorska Teatru Śląskiego w KatowicachZ rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Tako rzecze stare porzekadło. I rzeczywiście wbrew temu, co można by uważać, to właśnie tak zwani bliscy są naszymi głównymi wrogami przez całe życie. Być może wynika to z przymusu wieloletniego wspólnego przebywania w zamknięciu na małej przestrzeni. Jak wiadomo, gdy przebywamy z kimś długi czas, to zaczyna nam działać na nerwy.
Część ludzi po prostu nie chce zakładać rodziny, a robi to, bo tak im nakazują narzucone role społeczne. Im dłużej żyje, tym bardziej dochodzę do wniosku, że rodzina nie jest wcale idealna forma organizacji społecznej. Ten punkt widzenia wydaje się potwierdzać sztuka pustostan, która traktuje o trudnych relacjach.
Miejscem akcji jest pewne typowe mieszkanie w uniwersalnym kraju. W jego wnętrzu znajduje się tak zwana rodzina. Składa się ona z Taty, Mamy, Córki, Syna, Babci oraz Psa. Przygotowują się oni właśnie do wigilijnej kolacji. Jedynie babcia nie jest zaangażowana w ten rytuał, lecz usilnie poszukuje swojego męża, zwanego dziadkiem. Niestety on już nie żyje. Pozostali członkowie familii zdają się powoli irytować zachowaniem seniorki rodu. Ogólnie się zdenerwowani, ponieważ stresuje ich wizja wspólnego spędzenia wieczoru. Wszystkie postacie mają do twarzy przyklejony uśmiech numer sześć. Słowa, jakie wypowiadają, sugerują jednak, że w istocie nie jest im do śmiechu. Pod pozorami szczęścia kryją się bowiem głęboko skrywane urazy.
Wszyscy bohaterowie wiodą w istocie nieszczęśliwy żywot. Ich rzeczywistość nie wygląda tak, jakby sobie tego życzyli. Tata jest sfrustrowanym, wiecznie nieobecnym pracoholikiem, Mama wcale nie chciała być Mamą, Córka szuka wiecznie akceptacji, a Syn przechodzi kryzys tożsamości. Jedynie Babcia i Pies wydają się w tym towarzystwie zachowywać zdrowy rozsądek. Nikt jednak na nich nie zważa. Tuż przed tradycyjnym seansem "Kevina" do drzwi dzwoni ktoś nieznajomy. Zamknięta w środku rodzina uznaje go za Zbawiciela, który rozwiąże trapiące ich problemy.
Obraz nakreślony przez autorkę sztuki Malinę Prześlugę nie należy do krzepiących. Już od samego początku wyczuwalne jest napięcie, jakie panuje wśród bohaterów. Jego powodem jest wzajemna niechęć oraz tłumiony gniew. Ta pasywno-agresywna postawa wyniszcza klan od środka, a każdy kolejny wspólnie spędzony czas tylko napędza karuzelę wzajemnych pretensji. Rodzina powinna być podstawową komórką społeczną, która stanowi o sile i szczęściu ogółu. Oparta na tradycji, miłości i szacunku od lat stawiana jest jako wzór dla kolejnych pokoleń. Brzydka prawda jest jednak taka, że to właśnie ze strony najbliższych grozi nam największe niebezpieczeństwo. Nie są oni żadnym wsparciem, ponieważ każdy jest zamknięty w prywatnym więzieniu własnych negatywnych emocji. Zamiast rozmowy i zrozumienia dostajemy ocenianie, brak empatii i egoizm. To właśnie sytuacja rodzinna jest przyczyną wszelkich ludzkich rozterek i bolączek. Geneza problemów tkwi właśnie w domu, który powinien być przyjazną przystanią i oazą spokoju. Zamiast tego wyniszcza i powoli, metodycznie i skrupulatnie odziera z radości i zaufania.
"Pustostan" w reżyserii Piotra Bułki to dyplomowe przedstawienie Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego. Obsada złożona jest z młodych aktorów, którzy z powodzeniem wcielają się w powierzone im role. Pomysł na realizację sztuki pasuje jak ulał do kwestii wypowiadanych przez postacie. Nienaturalny sposób wypowiadania kwestii oddaje w pełni sztuczność, jaka panuje wśród bohaterów. Każdy członek obsady ma tutaj swoje pięć minut. Udaje im się przy tym skutecznie przykuć uwagę widza. Występ jest bardzo emocjonalny oraz energiczny. Momentami na scenie panuje totalny chaos, który nie wymyka się jednak ani przez moment spod kontroli. Obserwując pracę artystów z bliska widać jak wielką pracę oraz zaangażowanie włożyli oni w stworzenie własnej wersji tekstu. Całości dopełnia scenografia, która poprzez wykorzystanie starych mebli, budzi skojarzenia z minioną epoką. W spektaklu ważną funkcję pełnią także dźwięk oraz efekty świetlne. Wzbogacają one odbiór dzieła, wzmacniając przekaz i budząc spore wrażenie.
Pamiętać jednak przy tym trzeba, że widzowie nastawić się muszą na działanie silnego światła stroboskopowego. Na tych, którym nie będzie ono przeszkadzać, czeka ciekawie spędzony wieczór, który jednak niesie ze sobą dawkę gorzkiej i trudnej prawdy. Jest to zarazem udany krok w świat teatru w wykonaniu aktorów, przed którymi rysuje się obiecująca przyszłość.