Wojna postu z karnawałem
"Gargantua i Pantagruel" - reż. Piotr Bikont - Stowarzyszenie Teatralne BadówWiejska chata a może zaplecze karczmy czy gospody stały się miejscem akcji spektaklu "Gargantua i Pantagruel" Stowarzyszenia Teatralnego Badów w reżyserii Piotra Bikonta. To tu oprócz banalnych zajęć dnia codziennego takich, jak obieranie i tarcie ziemniaków, zagniatanie ciasta czy doglądanie aparatury w domowej produkcji wódki jest czas na snucie opowieści i typowe bajanie, na które niestety dziś nikt z nas nie ma już ni czasu ni chęci
Trzy gospodynie domowe za renesansowym autorem opisują cudowne narodziny Pantagruela przez ucho, dzieciństwo pełne zapowiedzi przyszłego bohaterstwa czy godne pochwały czyny wojenne aż wreszcie przygody jego syna – Gargantui. A to wszystko w harmonii z głęboką wiarą i Najwyższym. Tutaj to, co ludzkie przeplata się z tym, co boskie. Gdy kobiety padają na kolana i zaczynają śpiewać nabożne pieśni, śmiech na widowni cichnie. Dociera do nas bowiem, że życie najlepiej smakuje tylko wtedy, gdy uciechy cielesne przeplatają się z tymi duchowymi.
Zawarte w spektaklu obrazy picia, jedzenia, trawienia, a także innych fizjologicznych czynności mimo, że wielu wydawać by się mogły zbyt rubaszne i kpiarskie, stanowią niewątpliwe sporą dawkę humoru. Jednym słowem człowiek dla Rabelais’a to przede wszystkim istota cielesna postępująca w myśl zasady „czyń, co ci się podoba”. Rabelais ostro krytykuje społeczeństwo, w którym przyszło mu żyć. Na nikim nie zostawia suchej nitki a jego ironia jest ostra jak nóż. Uważając się za prawdziwego chrześcijanina mówi byśmy cieszyli się życiem, chwalili Pana, bawili się, jedli i pili, zaspokajali naturalne potrzeby - róbmy to jednak otwarcie, nie kreując się na pokornych i biednych ascetów.
Spektakl warto było zobaczyć dla świetnie grających aktorek: Joanny Fidler, Beaty Kolak i Morosławy Olbińskiej, które w nieco ponad godzinnym przedstawieniu stworzyły mnogość różnych postaci, miejsc i sytuacji.
I jak na reżysera zajmującego się również sztuką kulinarną przystało, nie obyło się bez drobnej degustacji – świeże kluski i odrobina „czegoś mocniejszego” czekały na wszystkich, którzy w miniony piątek opuszczali Magazyn Ciekłego Powietrza. Podsumowując – kartofle w roli głównej. I to w każdej postaci!