Wojna w rodzaju żeńskim

"Trojanki. Europeana" - reż. Maria Kwiecień - neTTheatre w Lublinie

Podczas wojen łatwo można wskazać dychotomię przyjaciel - wróg. Ktoś musi zginąć, żeby ktoś przeżył. W spektaklu ,,Trojanki" nie ma jednoznacznego podziału na kata i ofiarę. Brak też głównego bohatera, są nim wszystkie kobiety, które walczą. Najpierw z okrutnymi rozkazami, potem między sobą. W końcu poddają się. Spektakl teatru neTTheatre szuka odpowiedzi na pytania: czemu służą wojny i gdzie w tym wszystkim jest Bóg?

Tragedia ,,Trojanki", napisana przez Eurypidesa V w. p.n.e., opowiada o losach uwięzionych w jenieckim obozie pięciu kobiet, które jeszcze do niedawna miały rodzinę, władzę, szacunek, urodę. Przywykły posiadać, a nie tracić. Wojna trojańska zabrała im wszystko. W spektaklu na naszych oczach zmieniają się w wdowy i niewolnice. Do tej pory to one wydawały rozkazy, teraz podlegają okrutnym karom. Kasandra (Malwina Kajetańczyk) zostaje przeznaczona na brankę dla Agamemnona i wpada w obłęd. Andromacha (Anna Dudziak) musi oddać syna, bo tak zdecydowała rada na czele z Odyseuszem. Surowe rozkazy nie omijają również Heleny (Gabriela Jaskuła), która zostaje skazana na śmierć. Jej głównym przewinieniem jest wygląd.

W historię trojańskich patrycjuszek wplecione zostały sceny ukazujące współczesny problem wojny i obecności w niej kobiet. Kiedy Kasandra ma zostać oddana Grekom, gaśnie światło, a Trojanki przemieniają się w żony i matki z początku XX wieku. Czytają relację z gazet o jednym z konfliktów zbrojnych, który według mediów ma same zalety. Tylko ostatnie akapity prasowych artykułów beznamiętnie mówią o ofiarach walk. Potem bohaterki usadzone w rzędzie komentują, niczym w debacie telewizyjnej, sytuację po II wojnie światowej, próbując wyjaśnić znaczenie słowa holokaust. Pojawiają się też kobiety wyzwolone, łamiące wszelkie tabu, w melodyczny sposób opisujące rewolucję seksualną lat 60. i 70. Na koniec wszystkie kładą się pod koc i opowiadają o mężczyznach z Irlandii, Anglii, Ameryki, Bułgarii, przy Ukrainie zawieszają głos.

Krótkie narracje na temat współczesnych zjawisk zastępują partie chóru z tragedii Eurypidesa. Zmieniająca się mentalność Europejczyków stanowi kontrapunkt do opowieści o trojańskich kobietach. Dzięki specyficznej budowie fabuły postaci raz są ofiarami, a raz ich obserwatorami. Scena, na której leżą porozkładane koce i śpiwory, przypomina współczesny obóz dla uchodźców. Historia w tym spektaklu jest statyczna, a jednak dzięki pokazaniu realiów z różnych epok, mamy wrażenie, że biegnie do przodu, rozwija się. Mimo wielu zmian społecznych kobiety wciąż są tylko przedmiotem, ładną ozdobą, którą można wyrzucić, gdy okaże się niepotrzebna. Przedstawienie nie jest więc emanacją siły, tylko drogą do upadku. Bohaterki nie są słabe i delikatne, ale wygrać nie mogą.

Aktorki, także za sprawą kostiumów, są wiarygodne zarówno jako starożytne Trojanki, jaki i współczesne kobiety szukające samodzielności. Hekabe (Wioletta Tomica), królowa Troi, siedzi na wózku inwalidzkim. Z pod koca, którym jest przykryta, widać długą niebieską suknię. Kiedy odgrywa sceny współczesności, nie zmienia stroju, rozchyla tylko spódnicę i jest współczesną matką. Helena to nie starożytna piękność, a współczesna miss, w modnych spodniach i w wysokich szpilkach. Żona Hektora ubrana jest na czarno na znak żałoby po mężu i dziecku. Kasandra nosi strój przypominający mundurek szkolny: biała bluzka i czarna spódnica. Jedynie Taltybia (Katarzyna Tadeusz) ubrana jest w ciężki, zielony mundur. Na koniec jednak zdejmuje wojskowy kombinezon i prezentuje błyszczącą, złotą sukienkę wieczorową.

W spektaklu każda z postaci jest inna, ale wszystkie mówią jednym głosem, odczuły tę samą wojnę. W scenie pożegnania Andromachy z synem, dziecko - figurka przypominająca porcelanowe podobizny małego Jezusa – przechodzi z rąk do rąk, każda z kobiet żegna się z nią. Wykonująca polecenia strażniczka zabiera dziecko w milczeniu, by potem przynieść jego zwłoki – potłuczoną figurkę w plastikowym worku. Matka, śmiejąc się, owija każdą część w kocyk. Wydaje się, że kolejny wybuch śmiechu przerodzi się w szloch. Śmierć jednoczy kobiety pod względem cierpienia. Ich wspólnotę scala bezsilność i poczucie straty, rozbija strach. Wspólne opłakiwanie zmarłych przeradza się w agresję. Zaczyna się szukanie winnych. Kiedy wokół nie ma nikogo, oskarża się tych, którzy są najbliżej. Gdzie u kobiet zaczyna się miłość, tam kończą się wszystkie zasady. Zarzuty kierują w stronę Heleny, ta winą obarcza bogów. Ciekawa relacja tworzy się między Trojankami a Taltybią. Strażniczka bezwzględnie wykonuje rozkazy, ale czuje więź z pozostałymi kobietami. Myje zwłoki syna Andromachy, wysłuchuje Heleny, ale pozostaje lojalna wobec władz. Nie może pozwolić sobie na chwilę zawahania, bo wtedy to ona zostanie poddana karze. Tak jak pozostałe bohaterki wie, co znaczy lęk.

Starożytny dramat w lubelskim wydaniu jest refleksją na temat tego, jak doświadcza wojny współczesny człowiek. Dla większości to abstrakcja znana z lekcji historii, lub z telewizyjnych obrazków. Na scenie widzimy tylko aktorki, męska postać greckiego strażnika Taltybiosa z tragedii Eurypidesa została zamieniona w postać żołnierki – Taltybii. Kobiety w dzisiejszym świecie nie mają bowiem jasno określonych ról, w wojnie biorą udział na równi z mężczyznami, nawet gdy zostają w domach. Widzą obrazy, których nie powinny oglądać. Dziś nie czekają już biernie na swoich mężów, synów, tylko walczą obok nich, a ,,w zemście i w miłości kobieta jest większym barbarzyńcą niż mężczyzna". Żonie Hektora śmierć wydaje się lżejsza niż życie w hańbie po wojnie. Twierdzi, że jej siostra Poliksena, która zginęła z rąk Greków, miała szczęście, ona musi żyć wbrew sobie. Muzyka oprócz tego, że uzupełnia tło spektaklu, ogłusza widzów i wzmaga krzyk kobiet.

Czyim wymysłem jest więc wojna: mężczyzn, kobiet a może bogów? W tragedii Eurypidesa w prologu występują: Posejdon, mitologiczny bóg wód i Atena, bogini mądrości. W spektaklu bogowie nie pojawiają się, są tylko skargi i oczy skierowane do nieba. Nikt z góry nie interweniuje, pozwala na ofiarę z dziecka. Bóg milczy, pozostaje obojętny, sytuacja na ziemi go nie dotyczy. Można stwierdzić więc, że wina leży po stronie ludzi, ale wtedy największym przewinieniem Heleny jest jej uroda, Andromachy miłość do męża, a Hekabe to, że urodziła Parysa.

Spektakl ,,Trojanki" to pacyfistyczny głos kobiet przeciwko wojnom, których bolesne konsekwencje ponoszą niewinni ludzie. Nie jest to już tylko szept, a przeraźliwy krzyk. Odzywają się kobiety dawne i współczesne, wyzwolone i w pełni zależne od partnerów. To ich manifest, czekamy zatem na odpowiedź drugiej strony.

Aleksandra Pucułek
Dziennik Teatralny Lublin
8 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia