Wrocławianie wspominają Janusza Zakrzeńskiego

aktora, który zginął pod Smoleńskiem

O wrocławskich kolegach nigdy nie zapomniał. Często przyjeżdżał na zjazdy absolwentów. Wspaniały gawędziarz, zawsze uśmiechnięty. Z kunsztem właściwym dla dobrego aktora natychmiast stawał się duszą towarzystwa. Chętnie występował dla nas. Najczęściej grał oczywiście Piłsudskiego - wrocławscy przyjaciele wspominają JANUSZA ZAKRZEŃSKIEGO.

Wysoki, postawny, z sumiastymi wąsami i radiowym głosem - Janusz Zakrzeński był łudząco podobny do marszałka Józefa Piłsudskiego, w którego postać wcielał się wiele razy. 

Krzewił - jak zwykł często mawiać - patriotyzm. - Tę miłość do ojczyzny wpajali nam wspaniali pedagodzy, którzy w latach pięćdziesiątych uczyli nas w III liceum - mówią koledzy aktora ze szkolnych ław.

Janusz Zakrzeński urodził się w 1936 roku w Przededworzu na Kielecczyźnie. Po wojnie razem z rodziną trafił do Wrocławia. Matka była śpiewaczką w operze. Janusza również ciągnęło w te strony - razem z trójką innych kolegów śpiewał w klasowym chórze. Obstawiali każdą ważną akademię i apel. Ale "Szczotka" (tak - przez fryzurę na jeża, którą nosił - na niego wołali koledzy), mimo fascynacji sceną, zdecydował się na studia medyczne. Wytrwał na nich zaledwie kilka miesięcy. Aktorstwo okazało się silniejszą pasją.

- Był dobrym uczniem, na pewno powyżej przeciętnej. Zresztą, cała nasza klasa miała opinię nieznośniej, ale bardzo zdolnej - wspomina prof. Wojciech Suski, kolega Zakrzeńskiego z licealnych czasów, dziś emerytowany fizyk, członek PAN. - Po maturze nasze drogi się rozeszły. Spotkaliśmy się kilka lat później w Krakowie, gdzie Janusz studiował aktorstwo. Pamiętam do dziś, jak zaprosił mnie do siebie na wieczór, a podstawą uczty była... jajecznica z kaszą - uśmiecha się prof. Suski. 

Po studiach aktorskich Janusz Zakrzeński związał się na siedem lat z krakowskim Teatrem im. Słowackiego. Później wyjechał do Warszawy, gdzie grał m.in. w teatrach Nowym, Narodowym i Polskim (to tam po raz ostatni stał na scenie - zaledwie dzień przed tragiczną śmiercią grał w spektaklu "Dżuma"). 

Ale o wrocławskich kolegach nigdy nie zapomniał. - Często przyjeżdżał na zjazdy absolwentów. Wspaniały gawędziarz, zawsze uśmiechnięty. Z kunsztem właściwym dla dobrego aktora natychmiast stawał się duszą towarzystwa. Chętnie występował dla nas. Najczęściej grał oczywiście Piłsudskiego - opowiada Marek Drozdowski, przewodniczący Stowarzyszenia Absolwentów III LO we Wrocławiu.

Zakrzeński często mawiał, że jest etatowym marszałkiem. Po raz pierwszy w swoją ulubioną postać wcielił się w filmie "Polonia Restituta" Bohdana Poręby. Później wracał do niej przez całe życie.

- To był głęboki patriota, jak Benedykt Korczyński, którego grał w "Nad Niemnem". Powtarzał, że trzeba dobrze się zachowywać, dbać o prawidłową wymowę i czerpać z tradycji. Był jakby na przekór otaczającej nas rzeczywistości - mówi Olgierd Łukaszewicz, przyjaciel Zakrzeńskiego.

Justyna Kościelna, współpraca Joanna Weryńska
POLSKA Gazeta Wrocławska
15 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...