WRONa na dachu

"Wroniec" - reż. Jerzy Bielunas - Teatr Kamienica w Warszawie

Wypadająca w tym roku 30. rocznica stanu wojennego nie obyła się bez kolejnych form rozliczeń z przeszłością. Pamięć o wydarzeniach, które rozpoczęły się pewnego grudniowego poranka, jest na rozmaite sposoby manipulowana i wykorzystywana politycznie. Opinie o tym okresie są podzielone wśród całego społeczeństwa, mniej lub bardziej świadomego historycznie. Nie trzeba było być komunistą, żeby uznać stan wojenny za czas ciężki, ale do przeżycia. Podobnie nie trzeba było się urodzić przed rokiem 1981, żeby uznać decyzję Jaruzelskiego za zbrodnię.

Wydana ledwie 2 lata temu powieść Jacka Dukaja pokazuje tamten czas z perspektywy dziecka – małego Adasia. Spokojne życie chłopca i jego rodziny zostaje przerwane najpierw zastąpieniem ,,Teleranka” przez wystąpienie pana w dużych okularach, a potem nagłe wtargnięcie Wrońca. Potężny ptak zmusza Adasia do ucieczki. Powieść autora ,,Lodu” w iście andersenowski sposób pokazuje niepokojącą baśń, w której Historia ulega wykrzywieniu i zbanalizowaniu w wyobraźni dziecka. ZOMO to Złomot, UB (wtedy już chyba SB?) to Bubeki, milicjant – Miłypan, donosiciele – Agenci Podwójni, powtarzający każde słowo, itd. Dzieło pisarza czyta się bardzo dobrze, jego wydanie z WL jest solidne i opatrzone świetnymi obrazkami Jakuba Jabłońskiego. Jedynie zakończenie książki budzi wątpliwości, co do intencji autora. Jest to pochwała małego heroizmu szarego człowieka, czy diagnoza tamtej rzeczywistości? Prawdopodobnie to pierwsze, bo nawet gdyby uznać ,,Wrońca” za powieść opisującą tamte realia, subiektywizm narracji wyklucza taką ewentualność.

Jerzy Bielunas, mający już na koncie realizację ,,Pamiętnika z powstania warszawskiego”, powrócił do Teatru Kamienica z ,,Wrońcem” właśnie. Spektakl, stworzony w prywatnym przedsięwzięciu Kamińskiego, ma i tak z założenia charakter komercyjny. Efekt bynajmniej nie okazuje się przez to ubogi artystycznie. Mały Adaś jest tutaj prezentowany przez niedużą lalkę, ,,prowadzoną” przez Macieja Luścińskiego. Głos daje mu Marta Ledwoń, pełniąca jednocześnie funkcję narratora. Scenografia Honoraty Mochalskiej stara się pokazać pokawałkowanie dziecięcej pamięci – tekturowe obrazy i wycinki ze zdjęć pełnią ostatecznie rolę czysto dekoracyjną i funkcjonalną. Dobrze służy dynamicznej choreografii przedstawienia. Aktorzy wymieniają się rolami, ściśle przypisany charakter odgrywa jedynie Emilian Kamiński, jako Pan Beton. Bielunas stara się pokazać grozę Dukajowskiej powieści głównie przez stopniowanie napięcia. Wybiera z książki jako fragmenty narracji tylko punkty węzłowe i przeskoki akcji. Lwią część spektaklu stanowią piosenki. Nie są to jednak tylko rymowane songi z książki, będące w niej wkładkami i urozmaiceniami. Zaadaptowano je  jako teksty, elementy prozy. I brzmią one rzeczywiście melodyjnie w kolejnych interpretacjach. Szczególnie dobrze brzmi część o locie Adasia na ulotce, marsz milicjantów, aria Członka w fenomenalnym wykonaniu Agnieszki Matysiak. To czyni z widowiska trafiający w ucho i cieszący oko musical. Spektakl Bielunasa jest dobrze zrobiony pod względem komunikatywności dla widza, a jednocześnie nie popada w pretensjonalność.

Przedstawienie zrealizowane jest zarówno dla młodszych widzów, jak i dla dorosłych. Bielunas pozwala cieszyć się dynamiką i swoistą magią opowiadania szkolnym wycieczkom, nie kryje wszak edukacyjnego charakteru. Że ,,Wroniec” dobrym materiałem na coś takiego nie jest, udowadnia płytki mimo wszystko charakter realizacji. Teatralna adaptacja daje okazję do poszerzenia charakterystyki postaci, odejścia od jednolitego w przypadku książki Dukaja widzenia literackiego. Milicjant jest więc niepiśmienny i głupi niczym Albin Siwak, Członkowie to wieloczłonowy potwór bez uczuć. Jeśli już zabrano się za adaptację ,,Wrońca”, można było pogłębić postacie, choćby po to, by najmłodszym widzom wspomnienie stanu wojennego nie kojarzyło się z czarno-białym przedstawieniem. Wierność percepcji pisarza nie musi być uznana za niekonsekwencję, ale można było się na to odważyć. Nie zaszkodziłoby to całości. Starsi widzowie, zwłaszcza ci pamiętający grudzień ’81, rozpoznają znane im symbole PRL-owskiej rzeczywistości. Zresztą zrozumie je każdy, kto ma jakąkolwiek świadomość historyczną. Fenomenalną parodię członków Opornych, czyli opozycji (w tym Wałęsy) pokazał Grzegorz Pawlak. Pozostawiam widzom przyjemność z odgadywania kolejnych postaci.

Zaskakuje ten ,,Wroniec”. Z jednej strony przenoszący na deski sceny wszystkie słabości powieści Dukaja i niepotrzebnie dydaktyczny, z drugiej ma się podobać – i się podoba. Adaś-lalka pokazuje dziecko jako największą ofiarę niezrozumiałego dla niego świata dorosłych, zależne, niczym marionetka, od jego decyzji. Przedstawienie kończy się mało optymistycznie, jest tu bardziej jednoznaczne niż literacki pierwowzór. Skąd ta nagła zmiana tonacji – nie wiadomo. Na dojrzalsze rozliczenia ze stanem wojennym czekamy nadal.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
16 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...