Wspiąć się na szczyt, by w otchłań runąć

"Król Ryszard III" - reż. Grzegorz Wiśniewski - Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Jednym z najbardziej interesujących spektakli podczas tegorocznych Warszawskich Spotkań Teatralnych był "Król Ryszard III", zdobywca Nagrody Złotego Yoricka w Konkursie na Najlepszą Inscenizację Dzieł Dramatycznych Williama Szekspira w sezonie artystycznym 2011/2012

"Król i uzurpator, tyran i jego następca wstępują po schodach historii. Kiedy władca jest już u szczytu, następca wchodzi na te same schody. Władca jest już za swoje zbrodnie znienawidzony. Cała nadzieja jest w następcy. Ale kiedy dojdzie do szczytu, włoży tę samą koronę obarczoną zbrodniami" - pisał Jan Kott. I choć Grzegorz Wiśniewski zbudował na scenie gigantycznych rozmiarów schody, nie historia w jego przedstawieniu jest najważniejsza. Zdobywca Nagrody im. Konrada Swinarskiego pokazuje nam w "Królu Ryszardzie III", bez uciekania się do przenoszenia Szekspira w dzisiejsze realia polityczne, czy w próbę rozprawienia się z naszą demokracją, pozbawionych jakichkolwiek hamulców "urodzonych morderców", cynicznych, bezwzględnych, śmiesznych i momentami nieludzkich, jednocześnie ludzi młodych, świadomych, odpowiedzialnych, dokonujących autentycznie istotnych wyborów w imię żądzy władzy, miłości, złości, trwogi, nienawiści czy pożądania. Owo zło wcielone jakim jest zbiorowość i rodzina w tym spektaklu pojawia się na naszych oczach w sytuacji i w czasach bliżej nieokreślonych. To człowiek a nie historia jest bohaterem spektaklu, najważniejsza jest żywa obecność ludzi i tego, co sobą manifestują.

W ten sposób możemy się bliżej przyjrzeć naturze ludzkiej w dochodzeniu do pytań o granice naszej wolności, o chciwość, nienawiść i pychę, które stają się rzeczywistymi motywacjami, w konfliktach nie tylko o sukcesję, pokazanych w tym przypadku również w nieco egzystencjalnym wymiarze. Okrucieństwo przedstawione w łódzkiej inscenizacji jest nie tylko przerażające, ale i nie pozbawione śmieszności. Elementy jarmarczno-farsowe służą jednak nie tylko do zintensyfikowania grozy czy przerażenia, ale raczej do ich rozładowania. Wiśniewski, reżyser i scenograf, bez uciekania się do często używanej w przypadku wystawiania tego dramatu estetyki naturalistyczno-ekspresjonistycznej, choć też przecież pokazuje rzeczywistość splugawioną, brzydką i brudną, pozwala na dotknięcie egzystencji w jej prawdziwym wymiarze. Bo nie każda zbrodnia musi być wstrząsem metafizycznym, tak samo jak nie musi być jedynym narzędziem do ujarzmienia drugiego człowieka - może być także banalna, prosta i łatwa, na co zresztą może wskazywać pewna przewrotność zastosowanej przez reżysera konwencji.

I choć "Ryszard III" wydaje się być partią na instrument solowy, w końcu tytułowy bohater niemalże nie opuszcza sceny, w roli Marka Kałużyńskiego nie ma nic z warsztatowego popisu, jest za to sugestywność, prostota i prawda w środkach wyrazu, tak samo naturalnie używanych w monologach. Takie ustawienie tytułowej postaci, stojące w opozycji do stereotypu ułomnego, garbatego i kulejącego "czarnego" charakteru, każe patrzeć na Ryszarda już nie tylko jako na zwyrodnialca, który w zabijaniu znajduje rozkosz, ale również jako na skrzywdzonego, wrażliwego i cierpiącego człowieka. Kałużyński, gdy z zimną krwią posyła na śmierć swojego brata, bratanków, stronników i przyjaciół, budzi trwogę, tak samo gdy zakłamaniem i podstępnością mami tych, którzy mu wierzą i zdobywa wreszcie koronę; lecz gdy zostaje samotny i pełen rozpaczy i bólu walczy ze swoim sumieniem i zwidami swych ofiar w głowie, wzbudza litość.

Aktorstwo zawsze jest silną stroną w spektaklach Wiśniewskiego. Tak jest i tym razem. Szczególnie zapadają w pamięci budowane na silnych emocjach, intensywnie znaczone i uderzające autentyzmem role Matyldy Paszczenko (Małgorzata), Tomasza Schuchardta (Tyrrel) i Michała Staszczaka (Buckingham).

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
7 maja 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia