Współczesna kobiecość

"28 dni" - reż. Kamila Siwińska - Teatr Polski w Poznaniu

Pierwsza premiera śliwkowego sezonu w Teatrze Polskim w Poznaniu. „28 dni" w reżyserii Kamili Siwińskiej. Autorką dramatu jest Olga Szylajewa. Światowa prapremiera sztuki odbyła się w Teatrze doc. (reż. Jurij Murawicki) i zakończyła się bójką dwóch mężczyzn. Jak wyglądała poznańska premiera?

Widz wkracza do kosmicznej przestrzeni: czarne ściany i podłoga z dwoma wybrzuszeniami, ciemna płachta, na której po obu stronach widać coś na kształt hologramu kobiety w białej sukience. Z sufitu zwisa astronauta (lub astronautka) a na podłodze wije się z bólu Ona (Monika Roszko). Publiczność zajmuje miejsca i powoli się wycisza. Słychać muzykę – kapanie wody, szum i coś na kształt muzyki klubowej. Na scenie pojawia się chór kobiet – 6 postaci, które w uporządkowanym szyku przemieszczają się po scenie wykonując niemal rytualne czynności. Po zakończeniu układu odzywa się Ona: - Cieknie ze mnie krew! Na co chór kobiet odpowiada: - To normalne. Gdy ta w konwulsjach skręca się na ziemi i mówi o bólu, słyszy, że jest kobietą i nie ma na co narzekać. Wśród licznych scen kiedy mówi o swoich uczuciach czy toksycznym związku i pyta o powody swoich dolegliwości,

w odpowiedzi słyszy, że ma być prawdziwą, dobrą, ciepłą, posłuszną i uległą kobietą, dziewczyną i pracownicą. Każda z pań, która tworzy chór jest inna. Tworzą one niejako reprezentację różnych punktów widzenia, różnych poglądów i wierzeń. Teresa Kwiatkowska jest figlarną uwodzicielką, Małgorzata Peczyńska to kobieta religijna i poukładana. Z kolei Kornelia Trawkowska zdaje się być pełna energii. Alona Szostak i Barbara Krasińska są opiekuńcze niczym dobre ciotki lub matki. Natomiast Ewa Szumska jest wesołą wariatką. Prócz kobiet, na scenie pojawia się również jeden mężczyzna (Konrad Cichoń) - stereotypowy samiec, który nie szanuje swojej partnerki - jest w stosunku do niej agresywny, obraża ją. Za negatywne komentarze pod adresem swojej dziewczyny oczekuje wdzięczności. Wprowadza bohaterkę w poczucie winy. Z kolei ona wierzy, że to z jej powodu ich związek się nie układa. Widz wie, że to nieprawda, jednak dziewczyna nie dostaje wsparcia ani od chłopaka, ani od chóru. Prócz problemów w relacji między kobietą i mężczyzną oraz wpędzaniu w poczucie winy mowa tu również o tym, że czasem jedna kobieta dla drugiej może być największym wrogiem.

"28 dni tragedia cyklu miesiączkowego" nie jest tekstem łatwym do grania na scenie. Począwszy od tematu, który można nawazać tabu, poprzez formę aż do samego tekstu, który łączy trzy aspekty: biologiczny, społeczny i uczucia wewnętrzne kobiety. Ponadto, nie jest to utwór, który mówi tylko i wyłącznie o cyklu menstruacyjnym, tekst porusza również problem toksycznych związków, przemocy domowej i molestowania. W kontekście obecnych problemów z edukacją seksualną w szkole, bagatelizowaniem przez rządzących problemów przemocy domowej spektakl jest jak najbardziej aktualny. W patriarchalnym społeczeństwie potrzeba głosu świadomych kobiet, a takie składają się na chór. Bywają autoironiczne, a jednocześnie potrafią poważnie mówić o sprawach ważnych. Widać swobodę, aktorki czasem improwizują, ale robią to w pełni świadomie – wiedzą, co chcą przekazać i w jaki sposób. Tworzą grupę zróżnicowaną pod względem wieku, życiowego doświadczenia, stanu cywilnego i poglądów. Mimo wielu różnic, łączy je fakt bycia kobietą. Każda z nich ma swoją historię związaną z przemocą fizyczną lub psychiczną. W kontrze do tych 6 kobiet stoi jeden mężczyzna - uosobienie ich strachu i doświadczeń. Konrad Cichoń w tej roli zaskakuje – wychodzi poza role, które do tej pory przyjmował w realizacjach Teatru Polskiego i tworzy bardzo wyrazistą kreację silnego samca, który chce w związku rządzić. Niektóre jego kwestie bawią widownię, bo wydają się wręcz absurdalne, a jednak w niektórych relacjach właśnie tak się dzieje. Na tle wyrazistego i interesującego chóru kobiet nieco zanika Ona – bohaterka, z którą obecne na widowni kobiety mogłyby się identyfikować. Łatwiej znaleźć odpowiednika w chórze – każda z kobiet jest jakaś, a jednocześnie potrafi się zjednoczyć zarówno w obliczu kobiecej przypadłości jakim jest miesiączka, a także odczuwanego bólu związanego z przemocą zarówno fizyczną, jak i psychiczną.

Teatr Polski na plakacie zastosował feminatywy, czym podkreślił kobiecość produkcji, ale także w pewien sposób skomentował sytuacje – sejmowe spory o formy żeńskie zawodów. Zatem wśród twórców prócz reżyserki, autorki tekstu i oczywiście aktorek, wyróżnić warto choreografkę – Alisę Makarenko. Ruch w tym spektakl jest bardzo ważny – zarówno układ chóru przypominający rytuał,

a także poszczególne fazy cyklu, a także klimatyczną scenę miłości głównej bohaterki i mężczyzny. Tych dwoje tańczy do wolniejszej muzyki, w sali panuje ciemność a jednym źródłem światła jest projekcja białych elementów wśród czarnej przestrzeni na płachcie. Aktorzy jakby gonią się, opierają o materiał lekko na nim się kładąc. Kompozytorką jest Joanna Szumacher, a kierowniczką muzyczną Joanna Sykulska, które razem z aktorkami tworzą ciekawe brzmienia mieszając różne style muzyczne. Wśród dominujących brzmień alternatywnych czy tez eksperymentalnych da się usłyszeć cos na kształt ludowej przyśpiewki, a czasem nawet delikatnych nawiązań do czaczy, pojawia się nawet Ave Maria. Z tym wszystkim współgra przestrzeń stworzona przez scenografkę Alicję Kokosińską. Reżyserka tego spektaklu – Kamila Siwińska stworzyła przed laty „Trojanki" w Teatrze Polskim i widać tutaj echo tamtej realizacji. Czasem próbuje zastosować podobne rozwiązania, ale w swojej najnowszej pracy dała duże pole do popisu aktorkom, co pozwala na burzenie dystansu między widownia a sceną.

„28 dni" w reż. Kamili Siwińskiej może stać się początkiem dialogu, który w Polsce jest konieczny. Spektakl pokazuje świadome kobiety, które borykają się z różnymi problemami. Jest to również krótka lekcja biologii. To ważny i bardzo aktualny głos w dzisiejszej patriarchalnej rzeczywistości. Sztuka omawia poczucie wstydu w jakim wychowane są kobiety, porusza problem obwiniania się dziewczyn. Zwraca uwagę na to, że społeczeństwo i narzucane przez nie normy ograniczają, a czasem zupełnie blokują wolność kobiet. Nie jest to tylko problem relacji damsko-męskich, ale również mądrości przekazywanych przez babki i matki.

Spektakl zdaje się mówić: zmieńmy to teraz!

Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
13 listopada 2019
Portrety
Kamila Siwińska

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia