Współczesna Zemsta...

"Zemsta", Teatr Współczesny w Szczecinie / Domicjan Maraszkiewicz

Współczesność w teatrze to wyzwanie przed jakim stoją dziś nie tylko twórcy nowych inscenizacji i przedstawień. To także potrzeba ukazywania klasycznych obrazów w nowej formie dostosowanej do odbiorcy masowego, ponieważ zamknięcie się teatru przed "nowym" spowoduje hermetyzację przekazu zakodowanego w pseudo-elitarnej kulturze. A przecież teatr wyrósł z festynowych zabaw i odpustowych igraszek.

Dlatego właśnie należy podejmować próby połączenia klasycznych tekstów z innowacyjnymi pomysłami. I tak dochodzimy do tematu tego rozważania, jakim jest „Zemsta” Aleksandra Fredry w reżyserii Anny Augustynowicz, wystawiana w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Jest kilka rzeczy, jakie powinno się ująć, opisując spektakle teatralne. Ja jednak zacznę nieco oryginalnie, ponieważ od widowni. Warto zaznaczyć bowiem, że średnia wieku na sali wynosiła około lat 16. Oczywiście - był to efekt wycieczki szkolnej. Sam często jeździłem na takie „wymuszone kontakty z kulturą” i szczerze mówiąc, obawiałem się trochę takiej publiczności. Jednak muszę przyznać, że koncepcja reżyserki znalazła świetny grunt wśród obecnej na sali młodzieży.

Całość spektaklu można podzielić na trzy dominujące motywy. Pierwszym jest język, a właściwie forma wypowiedzi. Hip-hopowy styl, jaki przebrzmiewał miejscami, oraz sam oryginalny tekst Fredry dostarczały zdwojonej dawki dowcipu lingwistycznego. Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Papkina w wykonaniu Wojciecha Sandacza, który w mistrzowski sposób nawiązywał kontakt z publicznością, a ponadto, co dało się odczytać po jej reakcjach, wpasowywał się w gusta. Drugim motywem jest oprawa muzyczna.

Od samego początku przedstawienia uwagę przykuwał aktor w stroju robotnika budowlanego, wybijający rytm na beczkach. To właśnie do tego rytmu wygłaszane były wszystkie kwestie. Oprócz beczek pojawiły się też inne nietypowe instrumenty, takie jak betoniarka, młotki, szpadle czy metalowe ramy. Wrażenie robiły Momoty, w których cała ta menażeria tworzyła muzykę i nie przez przypadek pominąłem tu cudzysłów. Trzecim elementem, na jaki zwróciłem uwagę, była scenografia. Metalowe sześciany przywodziły na myśl jednocześnie wieże zamkowe i bryły molochów. Podesty doskonale wpisywały się w motyw budowy obecny w sztuce podczas sporu o mur graniczny. Do tego dochodziły jeszcze geometryczne części ruchome tej instalacji, poruszane przez aktorów podczas ich kwestii; nadawały ton beztroskiej igraszki, podkreślając komizm całej sztuki.

„Zemsta” w wydaniu Anny Augustynowicz wpisuje się w ogólną koncepcję teatru współczesności. Mamy tu świeżą formę, dostosowaną do masowego odbiorcy, a jednocześnie nienaruszoną strukturę samej komedii. Może zabiegi zastosowane w tym spektaklu nie są uniwersalnymi wyznacznikami aktualności, ale na pewno stanowią nowy punkt widzenia na Fredrę. Dają okazję do spojrzenia na niego przez pryzmat dnia dzisiejszego i dzisiejszych dylematów, sprowadzając jego komedie na współczesny nam grunt. A z niczego tak bardzo nie warto się pośmiać jak z siebie…

Domicjan Maraszkiewicz
Dziennik Teatralny Szczecin
24 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia