Wspomnień moc

"Drinking Dust" - Junk Ensemble z Irlandii

Spektakl "Drinking Dust" irlandzkiej grupy Junk Ensemble zaprezentowany w Elektrociepłowni Szombierki podczas zakończonej już 11. Teatromanii przypominał bardziej eksperyment przestrzenno-taneczny-wizualny niż spektakl. Eksperyment był - owszem - miejscami pomysłowy, ale pozbawiony "fajerwerków".

Spektakl wyraźnie dzielił się na trzy różne części. Zanim jednak obejrzeliśmy pierwszą z nich przy wejściu wręczano każdemu specjalne karteczki – żółte lub niebieskie. Okazało się później, że publiczność została podług tych karteczek podzielona na dwie widownie. Obie grupy powędrowały nieznanymi i dosyć niebezpiecznymi zakamarkami wciąż pracującej elektrociepłowni do miejsca, gdzie miał odbyć się spektakl. Po przybyciu na salę podział nadal obowiązywał. Żółta grupa na stojąco była świadkiem performance’u złożonego z dwóch aktorek – małej (dosłownie) oraz dużej. Z sączących się z głośnika angielskich słów można było wywnioskować, że obie aktorki odgrywają jedną osobę – młodsza jest naoczną projekcją wspomnień drugiej – już dorosłej. Co się działo na drugiej widowni – nie jestem w stanie opowiedzieć, gdyż należałam do grupy trzymającej karteczki żółte, a od kukania na drugą scenę dzieliło mnie prześcieradło, zza którego nic nie można było dostrzec.  

W końcu pierwsza część dobiegła końca. Druga rozpoczęła się wymarszem i połączeniem obu grup publiczności w miejscu nr 3, czyli w przeciwległej części sali, gdzie młoda aktorka włączyła nam angielskojęzyczny film, będący – jak się łatwo domyślić – wspomnieniem, wariacją na temat szczęśliwej rodziny, której już nie ma, bo nie ma już w niej matki – odeszła, umarła, pozostały po niej jedynie wspomnienia. Po projekcji krótkiego filmu dziewczynka rozdaje nam wszystkim maseczki przeciw pyłkom i, dzierżąc w ręku czerwony balonik, zaprowadziła publiczność (już nie podzieloną) do trzeciego miejsca gry. 

Tam też odbyła się najistotniejsza część „Drinking dust” – pełen uczuć taniec sióstr bliźniaczek Kennedy z butelkami wypełnionymi kurzem (od czego miały nas chronić maski), ze swoimi warkoczami, z „ojcem”. Był to bowiem pokaz tęsknoty za dawno minionymi czasami, które już nie wrócą. Tęsknota sióstr wyrażała się w tańcu, tęsknota ojca – w nałożeniu na siebie starej sukni ślubnej (pewnie pamiątce po zmarłej żonie) i próby odfrunięcia w białej sukience do nieba (aby połączyć się z ukochaną osobą).  

Mimo całej oryginalności przekazu oraz intrygująco zagospodarowanej przestrzeni hali w Szombierkach spektakl w wykonaniu bliźniaczek Kennedy, trącił nieco amatorszczyzną. Projekcje multimedialne nikogo już nie zachwycają, a wręcz nastawiają sceptycznie, taniec sióstr – owszem – był pełen emocji, ale bytomska publiczność przyzwyczajona do wyczynów najświetniejszych tancerzy podczas kolejnych edycji Festiwalu Tańca w Bytomiu przyjęła ów występ bez „fajerwerków”. Warstwa treściowa co prawda dotyczyła spraw ważnych, jednak potraktowano ją raczej jako punkt wyjścia do wariacji przestrzenno-wizualnych aniżeli do głębszej analizy. Spektakl zatem nie zachwycił, ale mimo to warto było go obejrzeć choćby ze względu na pokaz kreatywności Irlandyczków w kwestii wykorzystywania postindustrailnych przestrzeni.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
9 czerwca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...