Wszyscy jesteśmy inni

3. Festiwal Plastyki Teatrów Lalek i Formy - Słupsk: 7 - 12.04.2025

To ostatnia moja refleksja wokół 3. Festiwalu Plastyki Teatrów Lalek i Formy Słupsk 2025. Choć w programie są jeszcze trzy spektakle, jutro i w sobotę, mój pobyt w Słupsku się kończy. Pisząc o wszystkich spektaklach, podjąłem wyzwanie nieomal ponad siły. Oczywiście nie żałuję. Zobaczyłem bodaj dziesięć spektakli bardzo nowych i wartych uwagi nawet wówczas, kiedy różnimy się opiniami. Z całą pewnością był to udany i ważny festiwal, za co brawa Michałowi Tramerowi i całemu jego organizacyjnemu teamowi.

Z trzech zaplanowanych jeszcze spektakli, poznańskiego Czarnoksiężnika OZ Dworakowskiego i Wojciechowskiej widziałem bodaj dwukrotnie i choć to nie jest lalkowe przedstawienie, uważam je za wybitne. Żałuję opuszczenia 5 i pół człowieka Andrzeja Bartnikowskiego z Olsztyna oraz słupskiej Terra incognito. Sekrety Ziemi Agi Błaszczak. Pewnie da się to kiedyś nadrobić.

Z perspektywy czterech dni festiwalowych wydaje się zastawiające, jak bardzo zawęziło nam się spectrum tematów poruszanych w spektaklach dla dziecięcej i młodej widowni. Twórców zajmują dziś głównie tematy społeczne: samotności, odmienności, poszukiwania własnej tożsamości, inności. O tych problemach były niemal wszystkie festiwalowe przedstawienia. Zaskakujące to i troszkę monotonne. Przypadek czy znak czasów? Do oddzielnej refleksji.

Inny katowickiego Ateneum też obraca się wokół podobnych problemów. Tym razem reżyser Tomasz Maśląkowski, posługując się sympatycznym tekstem Jarosława Murawskiego, umieścił działania teatralne w domu i w szkolnej klasie. Bohater (Michał Skiba, jedyny grający wyłącznie w żywym planie) budzi się pewnego dnia w zaskakującej sytuacji: wszyscy jego szkolni koledzy i koleżanki, rodzice, nauczyciele i spotykane osoby mają jego twarz. Są nim właśnie. To ładny zabieg, zwłaszcza że Maśląkowski i scenograf Michał Dracz posłużyli się wielce adekwatnymi środkami teatralnymi. Na dodatek lalkowymi. Całe grupy niewielkich trójwymiarowych lalek, ubrane w granatowe mundurki z białymi kołnierzykami, krótkie szare spodnie i tenisówki na zabawnie dyndających nogach, mają twarz Skiby. Na dodatek na szczupłych korpusikach lalek umieszczono bodaj po pięć główek Skiby, różniących się jedynie wyrazem twarzy. Mamy zatem tłum postaci. Pozostałe postaci (aktorzy) zasłaniają własne twarze wielkimi płaskimi maskami z obliczem Bohatera. Wypada to na scenie znakomicie, dostarcza licznych pięknie komponowanych obrazów i nieustannie zaskakuje oryginalnością.

Wielce atrakcyjna jest też przestrzeń sceniczna, którą zamyka szeroki na całą scenę pas tablicy szkolnej, a tworzą trzy ramy różnych wielkości, ustawiane jedna za drugą lub w różnych scenicznych konfiguracjach, pozwalające bądź to wyznaczyć konkretną przestrzeń (np. szkolne boisko), bądź stanowić podświetlone różnokolorowo tło całości. Atrakcyjność tej propozycji lalkowo-przestrzenno-scenicznej warta jest szczególnego podkreślenia.

Może tylko maleńki znak zapytania pojawia się w związku ze szkolnymi mundurkami. Minęło ćwierć XXI wieku, a wciąż wszyscy twórcy lokalizujący swoje przedstawienia w szkolnych salach ubierają uczniów w granatowe zapinane na guziczki mundurki. To przecież jakaś przestarzała klisza, która wypełniła naszą zbiorową świadomość i teatr nie potrafi się od niej uwolnić, choć stój ten zniknął dobre siedemdziesiąt lat temu. Rozumiem, że to wygodne rozwiązanie, by w końcówce spektaklu, kiedy wszystkie postaci odzyskują swoje osobowości, niejako dorastają do własnej odmienności, skontrastować cały zespół aktorski ubrany teraz w kolorowe koszulki. Pozostaje jednak wrażenie jakiejś staroświeckości, choć Inny opowiada o całkiem współczesnych sprawach.

To oczywiście uwaga, która nie ma wpływu na jakość spektaklu. Tomasz Maśląkowski, mający w swoim dorobku dziesiątki wspaniałych ról aktorskich, wyrasta na jednego z najciekawszych polskich reżyserów. Na dodatek reżyserów lalkarzy. Tymczasem wciąż jeszcze krąży między macierzystym Wrocławskim Teatrem Lalek, własną grupą teatralną i rozmaitymi scenami polskimi, ale czy nie pora, by powierzyć mu wreszcie prowadzenie konkretnego teatru?

Ileż wrażeń, refleksji i spostrzeżeń dostarczył 3. słupski Festiwal Plastyki Teatrów Lalek i Formy! Mam nadzieję, że pozostanie w kalendarzu polskich imprez.

Marek Waszkiel
Blog Marka Waszkiela
11 kwietnia 2025

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia