Wszystko na początek

Krakowski Salon Poezji

Kolejny raz zaczęło się, co się dwanaście razy zaczynało. Krakowski Salon Poezji - już XIII sezon wystartował. Kolejny raz się zaczęło i z grubsza wszystko było ostatniej niedzieli po staremu. To samo smakowite foyer na pierwszym piętrze niezmienionego Teatru Słowackiego, w starych krzesłach ludzie zasłuchani w kilka dźwięków i w wiersze, na głos czytane.

Słowem, nic zasadniczo nowego, i w tym niczym nowym - Krzysztof Orzechowski czytający "Sonety" Szekspira, od 121 do 154. Czytający fenomenalnie, jak kiedyś na Salonie wersy Wata lub Tuwima. To znaczy - wpierw długo, może nawet miesiącami czekając na czysty dźwięk, nieomylną intonację, by móc dać sobie prawo do czytania na głos. Orzechowski nie potrafi inaczej. Szekspir więc... Tak, kolejny p rolog salonowego sezonu, prolog jak dwanaście prologów, i na początek od razu - wszystko. Szekspir... Wszystko, bo cała nieludzko gęsta pajęczyna fraz, lepiona na polowanie, by złowić sedno miłości wszelkiej i reszty zwanej życiem, pajęczyna, z której Orzechowski nie uronił ani jednej nici, powtórzył, ożywił tych nitek blaski i szarości. Do tego cztery saksofonistki w czerniach (Joanna Jarosz, Dorota Olech, Paulina Owczarek, Aleksandra Skierka) i bosy, cały na biało flecista (Tomasz Potaczek) - echa widm Sonetów, Czarnej Damy i Chłopca. Powtarzali ostatnią partię starej, fantastycznej bezradności w 154 odcinkach i w każdej minucie przypominał się Sonet 76. Finalna odpowiedź jest nieuchronna. "Stać mnie więc tylko na to, abym stare słowa/ Powtarzał, przebierając czasem w nowszą szatę:/ Jak słońce - wieczne, chociaż rodzi się co rano -/ Moja miłość wyznaje, co dawno wyznano". Tym była godzina Orzechowskiego, tym był początek sezonu.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
9 października 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...