Wszystko się świeci
„Tańczący z gwiazdami" – reż. Michał Walczak – Teatr Powszechny w ŁodziW dniach 29 i 30 maja 2021 roku w Teatrze Powszechnym w Łodzi odbył się prapremierowy weekend spektaklu „Tańczący z gwiazdami". Reżyser i autor scenariusza Michał Walczak wraz z resztą twórców przygotował dla widzów coś niezwykle olśniewającego. I to nie tylko w znaczeniu przenośnym.
W „Tańczącym z gwiazdami" obserwujemy życie grupy celebrytów, którzy w trakcie pandemii stracili stałe zatrudnienie i trafili do ośrodka terapii „Farma Deziluzji". Zdesperowani zgodzili się przyłączyć to agencji „Bubu Stars", prowadzonej przez lubującego się w cekinach, blasku i przepychu krytyka Bohdana Gadomskiego i jego pudelka Bubu Mon Cheri Adorea. Niestety, aby zostać gwiazdą w Bubu Stars, trzeba poświęcić się sławie i zgodzić na występ w benefisie Bohdana.
Spektakl łączy ze sobą różne, odległe od siebie estetyki – od kabaretu przez rewię do filmów akcji i horrorów klasy B, a wszystko po to, aby ułożyć się w opowieść o fałszywej, przedziwnej rzeczywistości bohaterów. Dzięki Michałowi Walczakowi mogliśmy odebrać ze sceny słodko-gorzki komunikat o współczesnym show-biznesie, celebrytach i wszechobecnej walce o sławę.
Jednym z najważniejszych aspektów dzieła jest humor, zbudowany na kuriozalnej sytuacji pandemii i celebrytów, wyolbrzymieniu i komizmie samych postaci. Komizm powstaje tutaj już na poziomie realizacyjnym – panowie obsługujący scenę otwarcie wychodzą i przestawiają elementy scenografii podczas trwania spektaklu, pomagają aktorom w trakcje inscenizacji np. popychając ich diamentową wannę na kółkach. Zarówno to, jak i nad wyraz różowa, kiczowata i cekinowa scenografia przygotowana przez Matyldę Kotlińską, pełne przepychu kostiumy Patrycji Fitzet, oraz zabawnie nieskomplikowana choreografia Kamila Wawrzuta składa się na obraz współczesnego świata gwiazd. Rzeczywistość ta jest pełna niedoróbek, tandety, i kłamstwa. Ale najważniejsze, że błyszczy jak szalona.
Niemałą rolę gra tutaj muzyka, jako że Bohdanowi marzy się stworzenie musicalu o krytyku. Marta Zalewska skomponowała utwory oparte na dobrze znanych wzorcach, które widz może znać z teatru czy filmów muzycznych, jak i z radia. Znaleźć możemy kabaretową piosenkę o medialnej szpili, czy rozdzierającą serce balladę o skutkach pandemii i niemożliwości złożenia CV. Połączenie znanych schematów budowy utworów z przewrotnym tekstem zwielokrotniło wrażenie groteskowości.
Oprócz pandemii w „Tańczącym z gwiazdami" pojawiają się inne nawiązania do rzeczywistości widza, jak np. kwestia przemocy w Szkole Filmowej w Łodzi czy śmierć Krzysztofa Krawczyka. Jest to element powodujący niezwykłą aktualność narracji i humoru. Śmiech staje się reakcją oswajającą, może obronną przed tymi tematami. Być może jednak budowanie akcji o tak konkretne punkty w rzeczywistości stanie się w przyszłości problemem, gdy widzowie zaczną zapominać o tych wydarzeniach, bądź gdy po prostu uznają temat za zamknięty. Z drugiej strony spektakl taki można systematycznie uaktualniać i pozwalać, aby realia kierowały procesem jego ewolucji.
Aktorów na scenie nie ma wielu, zaledwie 5 (może sześciu, jeśli wliczymy w tę liczbę Krzysztofa Szeczepaniaka, aktora Teatru Dramatycznego w Warszawie, który jako prowadzący „Farmy Deziluzji" przemawia do nas z ekranu). Wszyscy jednak płynnie odnaleźli się w swoich rolach. Jakub Kotyński, który wcielił się w krytyka Bohdana zagrał swoją postać tak, że jego wręcz irytująca energia i pewnego rodzaju makiawelizm nie znikały ani na moment. Melisa Asanov (Paulina Nadel) była prześmiewczo nieporadna i pogrążona w żalu nad samą sobą, patoinfluencerka Pati (Diana Krupa) promieniowała szczerą prostotą w zachowaniu i w myśleniu, a wróżka Anastazja (Arkadiusz Wójcik) przekonująco oddawała charakterystyczne dla osób przedstawiających się jako medium teatralność, przerysowanie i autokreację. Na szczególną uwagę zasługuje rola Sebastiana Jasnocha, który wcielił się w Wojtka Krasza, reżysera filmowego i wykładowcę łódzkiej filmówki. Aktor ruchem ciała i mimiką sprawił, że postać stała się w nieoczywisty sposób odpychająca. Jego gra była na tyle sugestywna, że nawiązanie do postaci byłego rektora PWSFTviT w jednej ze scen zostało przez publiczność zidentyfikowane już po paru sekundach. Nie można zapomnieć także o Krzysztofie Szczepaniaku, czyli Zenie mówiącym z wielkiego ekranu zarówno nam, jak i bohaterom na scenie o tym, jak należy żyć, aby osiągnąć szczęście. Zen wydaje się mocno rozchwiany emocjonalnie, lecz w posiadaniu niezwykłej charyzmy, o czym szybko można się przekonać podczas oglądania spektaklu.
Najnowsza produkcja Teatru Powszechnego w Łodzi jest jak najbardziej godna uwagi ze względu na zawarty humor i lekkość podejścia do trudnej rzeczywistości. Jest to propozycja dla osób poszukujących odstresowania i katharsis opakowanego w śmiech. Najlepiej zapewne wybrać się na „Tańczącego z gwiazdami" czym prędzej dopóki tematy zawarte w nim grają w nas hucznie.
Warto dać się oczarować blaskowi i blichtrowi, chociaż na dwie godziny.