Wycinamy/układamy: łódzki kolaż in progress
"Kto nie ma nic, ten może wszystko" – reż. M. Mańka, W. Rodak, M. Hanusek, D. Frosztęga, O. Ciężkowska - Teatr Nowy w ŁodziŁódź ogólnoludzko skomplikowana, krzyżująca plany, będąca ścianą wiecznie dzielącą marzenia i fantazje od tego, co jest. Każdy trochę traci, trochę zyskuje, gubi (się) i odnajduje, doświadcza i żyje, stając się fragmentem ponadczasowej miejskiej mozaiki. „Kto nie ma nic, ten może wszystko" – kolaż o Łodzi, ale i mieście w ogóle.
Prapremierowy weekend odbył się między 11 a 13 czerwca 2021r. Spektakl powstał w ramach projektu Teatru Nowego „Nowy i Młodzi", przy jego powstawaniu współpracowali studenci Wydziału Reżyserii Dramatu Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie oraz Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Widać w nim ogromną energię, manifest tego, co młodych artystów interesuje – feminizm, struktura społeczna i nierówności, tematy queer, a przede wszystkim polska rzeczywistość, która przegląda się w teatralnym medium.
„Kto nie ma nic ten może wszystko" składa się z czterech osobnych, choć zazębiających się ze sobą historii czterech różnych postaci, dziejących się na przestrzeni ponad stulecia. Wszystkie etiudy spaja jedna scenografia przygotowana przez Wiktorię Galerę, Jagnę Nawrocką, Gabrielę Poradę i Adriannę Ziółek. Jest ona z pozoru chaotyczna, zagracająca, jednak po dłuższych oględzinach nabiera uroku i przyciąga, organizując funkcjonalną, klimatyczną przestrzeń dla inscenizacji. Twórczynie przygotowały także multimedialną oprawę spektaklu, korespondującą z intertekstualną formą odbierania współczesnej widzowi rzeczywistości.
Moim babkom rewolucjonistkom
Część pierwsza Miry Mańki rozwija się powoli, jak powoli czernieje ręka bohaterki granej przez Mirosławę Olbińską. Widz zostaje wprowadzony do teatralnej rzeczywistości minimalistycznym, ale rozdzierającym monologiem o tym jak praca zmienia ciało, jak wykorzystuje się i zużywa tkanka ludzka i jaka jest relacja i reakcja innych względem ciała zniszczonego. Mirosława Olbińska skutecznie buduje napięcie, balansując przy tym między powagą a śmiechem (czy może zagłuszającym wyśmianiem?) i pozwalając widzowi na empatyczną identyfikację z bohaterką.
Sześć zer
Po części pierwszej złotem Rybki (Monika Buchowiec) i pieniędzy z loterii wybucha etiuda Wojtka Rodaka. Stanisław (Krzysztof Pyziak) wygrał dzięki proroczemu snowi milion w totolotka, po czym roztrwonił wszystko w przeciągu kilku lat. Przybywa do niego znajomy z młodości, znany w Hollywood operator po Łódzkiej Szkole Filmowej (Piotr Seweryński), który chce nakręcić film o upadku Stanisława z wyżyn społecznych na dno.
Ta część uderza rozmachem, szczerością i humorem. Postacie Pyziaka i Seweryńskiego są prawdziwe, takie jakie można by spotkać w dzisiejszej Łodzi. Jest w nich zrezygnowanie, ale też zrozumienie kształtu świata, w którym funkcjonują. Wojtek Rodak przeprowadza odbiorcę przez proces poznawania bogactwa i funkcjonowania z pieniądzem, a także przez utratę i moment refleksji nad materialnym aspektem bytu.
LAJPO trailer
Część Macieja Hanuska i Dominika Frosztęgi tekstem stoi. Silnie oddziałująca, sugestywna warstwa literacka, oddająca zawirowania pochłoniętego miłością, szaleństwem i marzeniem o wolności umysłu, jest najsilniejszym aspektem LAJPO. Staje się także podstawą do budowania inscenizacji przypominającej estetycznie skondensowany teledysk i podziemną imprezę techno. Bohater kreowany przez Michała Kruka jest zagubiony w sobie, a razem z nim gubi się oszołomiony widz, oślepiony światłem stroboskopowym i głośną, pato-rapową muzyką. LAJPO wspaniale wykorzystuje formę spektaklu i wyprowadzające ze strefy komfortu fizyczne bodźce w celu uzewnętrznienia wewnętrznego chaosu bohatera.
Piekła nie ma
Olga Ciężkowska korzysta w swojej części z historii Estery Budy, która miała miejsce w czasach początku I wojny światowej, żeby opowiedzieć o kobiecym ciele i seksualności wciśniętych w ramy patriarchatu. Bohaterka (Katarzyna Żuk) prowadzi życie w przyczepie campingowej niczym najprawdziwsza hippiska. Tematem staje się kwestia aktualna przez dziesięciolecia, czyli prawo kobiety do decydowania o swoim ciele. Katarzyna Żuk wyróżnia się ogromną zdolnością budowania komizmu, a także kontaktu z widownią, która organicznie reagowała na działania wydarzające się na scenie. Wykreowana postać była charyzmatyczna, epatowała ciepłem, ale też swoistą siłą. Dzięki staraniom reżyserki i aktorki możliwe było wyodrębnienie i uogólnienie kobiecego doświadczania rzeczywistości życia w polskich konstruktach społeczno-kulturowych na przestrzeni ponad 100 lat, a to wszystko w niespełna pół godziny.
„Kto nie ma nic, ten może wszystko" może zadziałać różnie. Może dodać energii do działania/zmian/autoedukacji, albo może przybić. Nie zmienia to faktu, że spektakl obejrzeć warto, wnosząc w niego swoje doświadczenie życia w mieście, otwierając się na cudze spojrzenie i historie. Młodzi twórcy komunikują swoją wrażliwość i problemy najwyższej wagi, wykorzystują obecne teatralne prądy i układają z tego wszystkiego kolaż, który nie tylko jest aktualny, lecz może być poszerzany i modyfikowany.
Końcowy efekt jest ostry i trafia prosto w wrażliwość widza.