Wymagam pokory wobec wielkiej sztuki
Rozmowa z Laco AdamikiemTo nie jest przypadek, że dużo młodych ludzi w ostatnich czasach szuka drogi do opery, dlatego że potrzebują czegoś, czego im współczesny świat nie daje. O operze bardzo często mówiono, że się kończy, a prawda jest odwrotna. Opera ma się dobrze. To jest odwaga, żeby młodego człowieka zabrać do opery. Żeby się znaleźć w operze i żeby zrozumieć, trzeba mieć przygotowanie. Młodzieży, której taka sztuka jak opera jest potrzebna, trzeba szukać, a taka młodzież istnieje.
Z Laco Adamikiem, głównym reżyserem Opery Krakowskiej, między innymi o XX Letnim Festiwalem Opery Krakowskiej, rozmawia Anna Szelińska-Mikus z Twojej Muzy.
Anna Szelińska-Mikus: Studiował pan architekturę i reżyserię, co zadecydowało o wyborze bycia reżyserem?
Laco Adamik: Jako dziecko wyobrażałem sobie grafikę, która się rusza, film animowany, w końcu wylądowałem na architekturze. Zaraz po pierwszym roku architektury, która jest piękną specjalizacją, spotkałem ludzi, oddanych filmowi, pasjonatów i zacząłem z nimi współpracować. Za pierwszym podejściem dostałem się na Akademię Praską na reżyserię i tak już zostało.
Co lubi pan najbardziej reżyserować?
- Jestem z wykształcenia reżyserem filmowym i telewizyjnym. Moje życie zawodowe tak się potoczyło, że zacząłem robić filmy i spektakle teatru telewizji. To było coś, co mnie pociągało i całkowicie absorbowało. Teatr TV jako gatunek się skończył, to coraz więcej zacząłem pracować, szczególnie w teatrze muzycznym, bo z muzyką czuję się dobrze. Wyniosłem to z domu. Mój ojciec był muzykiem. W tej chwili zajmuję się wyłącznie reżyserią operowego teatru. Operę uważam za najpiękniejszą, najbardziej podniecającą i wzruszającą dziedzinę sztuki, jaka koło nas istnieje.
Czy jest różnica między pracą z aktorami filmowymi, teatralnymi a śpiewakami?
- Różnica polega na charakterze rzemiosła. O ile z aktorem teatralnym można pracować jako z człowiekiem organicznie związanym z teatrem, to śpiewak jest również aktorem, ale uwagę musi skupić na tym, żeby być "śpiewakiem". Paradoks opery polega na tym, że jest teatrem, a z drugiej strony muzyką i to muzyka daje główną warstwę wyrazową i te dwie rzeczy trzeba pogodzić. Reżyser pracuje z ludźmi utalentowanymi teatralnie, ale inaczej rozumiejącymi pobyt na scenie niż aktorzy dramatyczni.
Czy woli pan reżyserować klasykę czy utwory współczesnych kompozytorów?
- Bardzo lubię przedstawienia, w których reżyser ma szansę wykreować spektakl. Nie zawsze to jest oczywiste i nie wszystkie opery są jednakowe. Teraz reżyseruję "Tannhäusera" Ryszarda Wagnera. Jest to dzieło wybitnie teatralne i robienie go jest dla reżysera czystą przyjemnością. Nie mam podziału na utwory, które są lepsze dla teatru czy gorsze, raczej mam podział na kompozytorów, których bardziej lubię lub mniej. Penderecki, Wagner czy na przykład Mozart, to są moi ulubieni kompozytorzy, którzy zawsze pisali utwory teatralne.
Już w 1997 roku wyreżyserował pan w Krakowie "Toskę" Giacomo Pucciniego. Czy to był początek zacieśniania więzów z Operą Krakowską?
- W Krakowie znalazłem się przypadkowo, pracując w TV, potem w krakowskiej TV zacząłem dużo pracować w teatrze telewizji. Zaprzyjaźniłem się z Krakowem może dlatego, że jest bliżej moich rodzinnych stron, może dlatego, że Kraków ma taką magiczną atmosferę. Krakowska TV, potem krakowskie teatry spowodowały, że artystycznie jestem najbardziej krakowianinem. Pierwszą rzecz, którą zrobiliśmy razem z Barbarą Kędzierską w krakowskiej Operze jest "Dydona i Eneasz" za dyrekcji Ewy Michnik. Współpraca trwa do dziś.
Jubileuszowy, XX Letni Festiwal Opery Krakowskiej - dlaczego Wagner, Verdi i Puccini?
- To kompozytorzy z kanonu klasyki, która jest często grywana na scenach i lubiana przez widzów. W Operze Krakowskiej staramy się zrealizować rzeczy, które są mniej oczywiste, bardziej odkrywcze, eksperymentalne. Ryszard Wagner, nad którym teraz pracujemy, nie jest z pierwszego obiegu, jest bardziej wymagający nie tylko dla widza, ale też zespołu. Zespół zyskuje doświadczenie i staje się lepszym.
Ile czasu potrzeba i jak wygląda przygotowanie nowego projektu?
- Nie ma jednej miary. Sam spektakl, od momentu, kiedy podejmuje się decyzję, kiedy śpiewacy zaczną uczyć się ról do momentu premiery zajmuje mniej więcej dwa lata, może krócej. Natomiast moja praca reżyserska z aktorem na próbach trwa od miesiąca do dwóch, przeciętnie 6 tygodni. Śpiewak, żeby przystąpił do pierwszej próby reżyserskiej, musi być przygotowany i musi zacząć pracę nad rolą parę miesięcy wcześniej. Mało kto sobie uświadamia, że śpiewak operowy jest jednym z najtrudniejszych zawodów, jakie ludzie uprawiają, przez tę ilość pracy i trudność mentalną, żeby opanować tyle rzeczy, żeby się w tym wszystkim znaleźć. Dlatego dobrych śpiewaków operowych nie jest dużo. Ci, którzy osiągają rezultaty w tym, są godni naszego szacunku.
Jak dobierał pan solistów, co było najistotniejsze?
- Jest część solistów, którzy są na etacie w teatrze, a innych trzeba dobrać z zewnątrz. W naszym teatrze wbrew temu, że kultura ma się w tej chwili nie najlepiej, bo pieniędzy brak, udaje nam się obsadzić poszczególne spektakle na bardzo dobrym poziomie. Nasz teatr ma bardzo dobrą markę w środowisku, śpiewacy lubią u nas pracować i pod tym względem jesteśmy dobrze sytuowani w Polsce. Reżyser ma wpływ na obsadę solistów, ale kto ostatecznie śpiewa, na ile nas stać czasowo, organizacyjnie i finansowo, to jest decyzja dyrektora.
W programie tegorocznego Festiwalu są pana cztery opery: "Tannhäuser" Richarda Wagnera, "Trubadur" Giuseppe Verdiego, "Tosca" i "Cyganeria" Giacomo Pucciniego. Przy której z tych oper praca była najtrudniejsza?
- Z tych ostatnich spektakli, które już są gotowe, największą przyjemność przyniosła mi "Cyganeria". "Tannhäusera" dopiero robimy i jestem zauroczony i pracą, i tym dziełem. To jest rewelacja, najpiękniejsze dzieło, jakie w życiu spotkałem. Każde dzieło operowe to jest trud. Dla mnie praca jest największą przyjemnością. Im większy trud tym przyjemniej, im większy trud, tym większe zadanie artystyczne, im większe zadanie artystyczne, tym większa satysfakcja. Tak więc nie mam jednoznacznej odpowiedzi.
Czy praca z artystami opiera się na koleżeńskich układach, czy zachowuje pan dystans?
- Zawodowych. Lubimy się, dlatego że teatr jest takim miejscem, gdzie wynik, to wynik pracy zbiorowej. To jest kolektyw ludzi, którzy spotykają się, żeby stworzyć wspólne dzieło i nie sposób pracować w atmosferze konfliktu czy nieprzyjaźni. Przyjaźń jest warunkiem sine qua non, nie jest tak, że opieram pracę na "przyjaźni", ale bez przyjaznej atmosfery tego sobie nie wyobrażam. W teatrze głównym walorem, na którym opieram swoją pracę, szczególnie z aktorami, jest rzemiosło.
Czy są reżyserskie granice, które trzeba przekroczyć, by przyciągnąć nowych widzów na Festiwal?
- Pracujemy w niszowej dziedzinie teatralnej, która nie goni za zarobkiem i za tanimi wartościami jak liczba sprzedanych biletów; my mamy wszystko sprzedane. Naszym problemem jest dać widzowi najlepszą jakość, a moment, w którym się myśli o widzu, jest drugorzędny. Osobiście mam taką zasadę, że robię spektakl tak, żeby podobał się mnie. Uważam się za najlepszego widza i dlatego sądzę, że jak robię coś, co mnie satysfakcjonuje, to satysfakcjonuje również innych, dlatego że inni ludzie są do mnie podobni. Teatr to jest dialog, teatr to spotkanie człowieka z człowiekiem, to jest najważniejsze, ważniejsze od różnych innych aspektów. W teatrze metafizyka spotkania ludzkiego, to że żywy aktor, żywy widz, żywy realizator, żywy artysta, żywy scenograf, żywy reżyser się spotykają i tworzą razem dzieło, to dzieło razem jakby w takim wspólnym dialogu przeżywają, jest najbardziej wartościowe. W związku z tym przed żadnym festiwalem, żadnym spektaklem nie myślę o tym, jak zrobić, żeby przyszło więcej ludzi, tylko żeby zrobić jak najlepiej. To jest dla mnie najważniejsza sprawa, a nie to, co ktoś później napisze, albo powie, albo ile ludzi przyjdzie. To mnie nie interesuje. Może później, może kiedyś, ale w tej chwili nie.
Czy wybór miejsca, w którym odbędą się przedstawienia, scena Opery Krakowskiej, Dziedziniec Arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu był dla pana istotny?
- Najbardziej lubię przedstawienia w teatrze. Spotkanie z widzami w różnych innych okolicznościach ma sens dlatego, że przyjdą być może ludzie, którzy do teatru inaczej by nie przyszli. Ten edukacyjny element spotkań pozateatralnych jest bardzo ważny. To szanuję, ale to dla mnie reżysera jest rzeczą drugorzędną. Dyrektor Bogusław Nowak ma tutaj dobrą inicjatywę, kiedy stara się "grać" Festiwal nie tylko u siebie, ale również w różnych innych miejscach.
Czego oczekuje pan od publiczności festiwalowej?
- Chodzi o to, żeby dotrzeć do spotkania, które ma sens, jest pełne wspólnego przeżycia, szukania bycia człowiekiem lepszym. Czy spektakl się komuś podoba, czy nie, to już jest sprawa drugorzędna. Od widza nic nie wymagam, tylko pokory wobec wielkiej sztuki, z którą obcujemy. Widzom to jest potrzebne po to, żeby przeżyli dzieło, które jest częścią naszej kultury, naszego ducha.
Czy młodzież uczestniczy w takich festiwalach i jak ją tą trudną sztuką zainteresować?
- Film, telewizja, życie medialne, które nas otaczają, powodują, że opera jest w trudnej sytuacji. Wszystkie te rzeczy do nas szybciej docierają. Z drugiej strony to, że jest pewna trudność, żeby dotrzeć do opery, do sedna tej trudnej skonwencjonalizowanej sztuki, powoduje, że tego nam brakuje i tego poszukujemy. To nie jest przypadek, że dużo młodych ludzi w ostatnich czasach szuka drogi do opery, dlatego że potrzebują czegoś, czego im współczesny świat nie daje. O operze bardzo często mówiono, że się kończy, a prawda jest odwrotna. Opera ma się dobrze. To jest odwaga, żeby młodego człowieka zabrać do opery. Żeby się znaleźć w operze i żeby zrozumieć, trzeba mieć przygotowanie. Młodzieży, której taka sztuka jak opera jest potrzebna, trzeba szukać, a taka młodzież istnieje.
Otrzymał pan wiele nagród.
- Największą nagrodą dla człowieka teatru jest to, że dochodzi do spotkania, jakim jest spektakl teatralny i operowy. Spotkanie w teatrze nad dziełem takim jak chociażby "Tannhäuser" to jest przeżycie, którego nie da się z niczym innym porównać.
___
Laco Adamik - reżyser teatralny, filmowy i operowy, wybitny twórca widowisk telewizyjnych. Urodził się 25 grudnia 1942 roku w Malej Hradnej na Słowacji. W Bratysławie studiował architekturę. W 1973 roku ukończył Wydział Filmowy - FAMU Akademii Sztuk w Pradze. Od początku lat 70. mieszka i pracuje w Polsce.