Wymazywanie

"Mewa" - reż: Natalia Sołtysik - Teatr PWST

"Mewa" wystawiona na PWST to niesamowite zobrazowanie procesu twórczego artysty. Wolno mu kierować całą akcją z zewnątrz, przestawiać bohaterów niczym kukły, nakazywać im, co mają robić. Zmienia ich losy, wymazuje fragmenty życia i próbuje wpisać nowe. Całe to wykreślanie wymyka mu się jednak w pewnym momencie spod kontroli, kolejny replay staje się niemożliwy.

Boris Akunin jest rosyjskim pisarzem, który zasłynął jako autor kryminałów. Ich akcja rozgrywa się głównie w carskiej Rosji. Akunin stara się oddać klimat końca XIX w. poprzez wypracowaną stylizację językową. Ceni wybitnych autorów tamtych czasów, stąd też nawiązanie do „Mewy” Antoniego Czechowa. „Mewa” Akunina to zabawa literacka w kontynuację dalszych losów bohaterów utworu XIX-wiecznego dramatopisarza. Pewnego wieczoru w majątku byłego radcy Sorina dochodzi do samobójstwa, a raczej do zabójstwa, pisarza Konstantego Treplewa. Lekarz Dorn podejmuje się przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie. Każdy jest podejrzany. Każdy miał sposobność, i jak się okazuje również powód, żeby popełnić morderstwo. Rozpoczyna się seria przesłuchań… 

Przedstawienie „Mewa” w Teatrze PWST jest spektaklem dyplomowym studentów IV roku Wydziału Aktorskiego. W spektaklu zostały wykorzystane fragmenty pierwowzoru – „Mewy” Czechowa – jak i wariacje na jej temat Borisa Akunina. Oba teksty stanowią ciekawy punkt wyjścia dla młodych aktorów, gdyż, pomijając wszelkie inne wątki i portrety psychologiczne, jest to opowieść o artystach. Artystach z wieloletnim doświadczeniem i tych dopiero zaczynających swą pracę twórczą. O jednostkach znanych i cenionych i tych, których życie usłane jest porażkami i naznaczone kryzysami twórczymi. Perspektywy świetliste i wzniosłe, jak i perspektywy tragiczne. Aktorzy PWST wchodzą dopiero na ścieżkę swej kariery podobnie jak tytułowa bohaterka – Nina Michajłowna Zarieczna.  

Spektakl ma bardzo ciekawą i wielofunkcyjną oprawę scenograficzną. Prosta, geometryczna bryła naszpikowana niezliczoną ilością piór. Ten szczególny pióropusz to świadectwo kolejnych, chybionych prób literata, niezdolności wyrwania się z twórczej matni. Zostawiony przez ukochaną popada w rozpacz, intelektualną niemoc, ciągle porównując się z innymi, w jego rozumowaniu lepszymi i poczytniejszymi, autorami. Pod wpływem mrocznego demiurga zaczyna tworzyć. Pisze, skreśla, zaczyna od nowa. Powstają kolejne wersje. Kolejna poprawka, następna, następna, następna…  

„Mewa” wystawiona na PWST to niesamowite zobrazowanie procesu twórczego artysty, jego myślenia. Każda kolejna próba zaczyna się z rozmachem, rozpędza się i urywa. Wszystko zostaje zatrzymane w miejscu – dosłownie. Jedyną żywą postacią jest pisarz Treplew niewidzialny dla pozostałych papierowych postaci – być może to tylko jego duch, w końcu on sam ponoć nie żyje. Wolno mu kierować całą akcją z zewnątrz, przestawiać pozostałych bohaterów niczym kukły, nakazywać im, co mają robić. Zmienia ich losy, wymazuje fragmenty życia i próbuje wpisać nowe. Całe to wykreślanie wymyka mu się jednak w pewnym momencie spod kontroli, kolejny replay staje się niemożliwy. Jego dzieło zaczyna żyć własnym życiem, a właściwie włada nim tajemnicza postać zespolona z pisarzem aż do śmierci. Lekarz Dorn, pełniący zarazem rolę determinującego pisarza demonicznego demiurga, zaczyna rozporządzać się jego utworem. Przestaje współpracować z artystą, przestaje poddawać mu twórczą inwencję. Nie wiemy, czy jest jedynie produktem chorej imaginacji literata, czy też realnym, zewnętrznym bytem.  

Jest to konsekwencja wejścia w świat ułudy – piękna wycieczka po nieznanych szlakach artystycznych okazuje się zgubna. Pisarz przestaje mieć wpływ na swoją autokreację. Okazuje się, że najlepszym dla utworu rozwiązaniem akcji jest to najbardziej bolesne z możliwych. Pisarz nie chce go zaakceptować, ale nie ma już prawa głosu (podobno przecież nie żyje). Dzieło tworzy się samo. Zostaje mu to unaocznione bardzo dobitnie i szczegółowo poprzez wielokrotne przewijanie niczym w filmie i odtwarzanie w zwolnionym tempie najistotniejszego fragmentu. Każde spojrzenie jest uchwycone, każdy ruch, detal.  

Postaci wchodzą i wychodzą niczym figurki w szopce – kręcą się w kółko i każda ma przypisany jakiś charakterystyczny dla siebie gest. Na koniec wszystko się ze sobą plącze, bohaterowie zamieniają się swoimi gestami i każdy jest każdym. Wszyscy są tym samym. Każdy jest mordercą.

Aniela Pilarska
Dziennik Teatralny Kraków
27 maja 2009
Teatry
PWST, Kraków

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...