Wymiary prawdy

"Faust" - reż. Michał Borczuch - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy

Na ile, poza tytułem oczywiście, Faust Tomasza Śpiewaka nawiązuje do dramatu Johanna Wolfganga Goethego? Autor adaptacji upodobał sobie przede wszystkim wątek Małgorzaty. Ale czy Małgorzata Śpiewaka jest również bohaterką Goethego? Z pewnością nosi jej imię i podobnie toczą się jej losy.

Też zostaje porzucona, też zabija brata, matkę i własne dziecko. O ile jednak w dramacie wielkiego niemieckiego romantyka jest postacią dość marginalną, tu jej sytuacja poddana zostaje znacznie głębszej analizie psychologicznej i socjologicznej. Pokazana jest przez pryzmat doświadczeń i przemyśleń współczesnego człowieka, inaczej postrzegającego problem "uwiedzenia i porzucenia". Mniej melodramatycznie, a bardziej genderowo. Bo decydując się na romans, kobieta sama przecież dokonuje wyboru

Wątek Małgorzaty jest tu też wykorzystany do rozważań na temat granicy między prawdą a złudzeniem, naturalnością a perwersją. W pewnym momencie jej nagie ciało rozpostarte jest na wielkim ekranie i prezentowane z różnych perspektyw. To, co widzimy, nie budzi raczej niezdrowych emocji. Inaczej ma się rzecz z tym, w jaki sposób relacjonuje tę scenę niewidomym uczestnikom przedstawienia Bietka (znakomicie zagrana przez Martę Malikowską), barwa jej głosu, modulacja znacznie bardziej chyba oddziałują na wyobraźnię i zmysły niż sam obraz

Innym ciekawym zabiegiem angażującym fantazję jest dialog Małgorzaty z Faustem, którego w rzeczywistości na scenie obok niej nie ma. Na podstawie kwestii wygłaszanych przez bohaterkę wyobrażamy sobie potencjalne wypowiedzi Fausta. Czy wszyscy tak samo? Z pewnością nie.

I tu dochodzimy do sedna spektaklu. Dualizmu w percepcji świata. Inaczej odbieranego wzrokiem, inaczej pozostałymi zmysłami. A jeszcze inaczej wyobraźnią. Co jest prawdą? Czy w ogóle istnieje jakaś jednoznaczna prawda?

I właśnie, gwoli podkreślenia tego problemu, twórcy przedstawienia przeciwstawili sobie na scenie dwa światy - osób widzących i niewidzących. Dlatego zaproszono do udziału w tej inscenizacji grupę aktorów nieprofesjonalnych, powołano postać Narratora, który informuje ich o tym, co gdzie się znajduje, jak wygląda, a także ostrzega przed wszelkimi zmianami sytuacji.

Zdarzenia rozgrywają się w fabryce sprzed jakiegoś półtora wieku. Po jednej stronie sceny usytuowane są maszyny i stanowiska pracy robotników, po drugiej szatnie. Kostiumy - i te "prywatne", i te robocze nawiązują do mody z czasów I wojny światowej. To jeden z komunikatów o ponadczasowości problemów poruszanych w spektaklu i ich różnorodności.

Poszczególne sekwencje to efektowne plastycznie etiudki poprzeplatane projekcjami filmowymi na wielkim półprzezroczystym ekranie od czasu do czasu przysłaniającym scenę. Raz pojawia się na nim wspomniana już postać nagiej Małgorzaty, której zgrabnego ciała użycza Dominika Biernat, innym razem ilustracje scen o pacyfistycznej wymowie z książki o wielkich bitwach I wojny światowej.

Warstwa wizualna to jeden z większych walorów tego przedstawienia.

Oprócz scenografki i projektantki kostiumów Doroty Nawrot, ogromna to zasługa reżyserki światła, Jacqueline Sobiszewski, oraz artystów malarzy Krzysztofa Mężyka i Luki Woźniczko.

Pomimo pięknej oprawy plastycznej, jednym z głównych przesłań spektaklu jest uświadomienie publiczności bogactwa bodźców pozawzrokowych, którymi można niekiedy znacznie głębiej i ciekawiej wnikać w rzeczywistość, poznawać świat. Inspiracją do tego zabiegu, sądzę, były wypowiedziane przez jedną z postaci, Troskę, na moment przed oślepieniem Fausta, słowa, że ludzie i tak przez całe życie są ślepi.

Niektórym zdarzeniom towarzyszą kompozycje elektroniczne Bartosza Dziadosza. Ciekawe zwłaszcza w scenie rozmowy Heleny z żołnierzem, kiedy to w strumieniu syntetyzowanych dźwięków melancholijnie rozbrzmiewają skrzypce.

Aktorsko interesująco prezentuje się Małgorzata Witkowska w roli Marty. I to nie tylko ze względu na niezwykle umiejętne, z wyczuciem średniówki, podawanie wiersza, ale też subtelne poczucie humoru i ironiczny dystans, jakiego przydaje swej postaci w mniej poetyckich momentach.

Świetnie funkcjonują też na scenie aktorzy nieprofesjonalni.

Wszyscy są niezwykle wiarygodni. Ale Krystyna Skiera w roli Matki Małgorzaty gra na równi z zawodowcami. Groteskowa scena jej żegnania się ze światem bardzo ożywia widownię, budząc gromki śmiech; natomiast jej osobiste wynurzenia na temat wizji wschodu słońca wzruszają. To jeden z najlepszych momentów przedstawienia.

Bydgoskiego Fausta w reżyserii Michała Borczucha można nazwać artystycznymi impresjami na motywach Goethego. Choć nie tylko. Bo powplatane są tu też liczne ciekawe scenki rodem z fantazji realizatorów, jak choćby wątek romansu Fausta i Heleny Trojańskiej, którzy spotykają się podczas I wojny światowej - niby sen pokazany za tiulową zasłoną.

Jeszcze jeden wymiar świata?

Anita Nowak
www.bik.bydgoszcz.pl
6 maja 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia