Wymyślać Polskę, nie Polsce
Wielcy aktorzy czytają "Pana Tadeusza" - cz. VIIZ prof. Bogusławem Dopartem, znawcą twórczości Adama Mickiewicza, wykładowcą UJ, na temat "Pana Tadeusza" gawędy część siódma. Rozmawia Marcin Wilk DP Niesamowite rzeczy dzieją się w Księdze siódmej. Mickiewicz przeprowadza coś, co można nazwać walką z demonami życia publicznego. I to w jakiej formie! - W formie jedynej w swoim rodzaju, mickiewiczowskiej po prostu. Tyle tu energii, dynamiki, retoryki, plastyki. I tyle gorzkiej mądrości. Rada w zaścianku, jako gotowa scena rodzajowa, natchnęła rysowników, grafików, malarzy z Michałem Andriollim, Juliuszem Kossakiem i Wojciechem Gersonem na czele. Rada w Dobrzyniu to wybuch wyobraźni teatralnej poety: pełna życia i gwaru akcja zbiorowa, która jak wrzątek wylewa się z czterech ścian Maćkowego domostwa. A ci aktorzy, wielkoludy i chudziny, ze swymi szablami, maczugami, garłaczami, rozgestykulowani, ruchliwi, przekrzykujący się to basem, to falsetem, rozwrzeszczani, to znów oniemiali jak w jakimś fenomenalnym słuchowisku. Ta księga to arcydzieło dramatyczności, akcja epicka przekształca się w gwałtowny spór: bić się czy się nie bić, z kim i o co? Rada dobrzyńska tworzy zminiaturyzowany dramat. Jest tak. Początkowy roztropny dialog polityczny między Maćkiem a Bartkiem Prusakiem zostaje zagłuszony warcholskim wrzaskiem Kropiciela, Brzytewki, Konewki i im podobnych mądrali. W punkcie kulminacyjnym rada rozprzęga się, a konflikt w gromadzie pogłębia się aż do rozłamu między szlachtą dobrzyńską a sąsiednimi zaściankami. Spóżniony przyjazd Gerwazego, sprawcy całego zgromadzenia, wyznacza dramatyczną perypetię i zwrot debaty ku tematyce zajazdowej. Przybywa Hrabia, pod hasłem "Hajże na Soplicę!" triumfuje anarchia - i oto katastrofa, rozwiązanie dramatu. Akcja na pięć części podzielona, jak w regularnej formie scenicznej. Ale to jednak nie tradycyjna forma nie klasyczny dramat. Bo tu zmaga się patriotyzm z prywatą, bo to sprawa między Księdzem Robakiem a Gerwazym. A oni osobiście nie stają oko w oko. Wielki nieobecny nie przybywa. DP Ksiądz Robak, podkreślmy. - Dlaczego stary Maciej traci panowanie nad sytuacją? Najpierw, bo traci panowanie nad sobą, on, mędrzec i patriarcha. Rozgniewany na bezładną gadaninę i na potępieńcze swary Dobrzyńskich z sąsiadami, więc Koroniarzy z Litwinami, pogrąża się w milczeniu, nie reaguje na harmider i bezhołowie. Nie odzywa się nawet wtedy, gdy Gerwazy kuje żelazo póki gorące. Nie ufa Robakowi. On jedyny wie, że to niegdysiejszy Jacek Soplica. Zna go jako banitę, o jego duchowej przemianie i o patriotycznych zasługach nie słyszał. Mówi o nim: "ćwik klecha", "bies księżyna". Kto wie: może on na usługach rosyjskich, może krwawą prowokację szykuje? Albo, jako człowiek zapalczywego ducha, może działa bez należytej roztropności? DP Maciek jednak niewątpliwie docenia postać księdza Robaka. Mówi o nim przecież "Ten robaczek większego od was zgryzł orzecha". - My też powinniśmy docenić polityczny rozsądek bernardyna i jego sposób konspirowania. Widzimy go w akcji w księdze "Dyplomatyka i łowy". Dyplomatyka, a nie agitacja. Ksiądz Robak cierpliwie i umiejętnie kształtuje pewien stan ducha, skupia słuchaczy wokół ważnych symboli, ożywia ich poczucie godności, braterstwa, jedności, budzi pragnienie wolności i chwały. Buduje wspólnotę. Wie, że Napoleon wciąż daleko; wie również, że nie należy zasypiać gruszek w popiele, bo - wbrew złudzeniom Sędziego - nie wystarczy hurmem wsiąść na koń i "jakoś tam będzie". Posługuje się sugestiami, napomknieniami, aby nie doszło do przedwczesnego ruchu. Kładzie nacisk na znaczenie dojrzałości duchowej w życiu publicznym. Stąd jego: "oczyścić dom, dzieci", stąd religijna symbolika przyszłej wolności jako uczty, duchowej biesiady. Ale Gerwazy przywłaszczy sobie i sprofanuje ten subtelny język rodem z ewangelicznych przypowieści. Ksiądz Robak miał na myśli: oczyścić dom z zastarzałych śmieci - z pychy, prywaty, niezgody, głupoty; Gerwazy powie: któż jest śmieciem? Soplica! DP Jak mniemać jest Gerwazemu łatwiej. - Owszem, bo tak jest łatwiej osiągnąć cel rabunkowy i zbrodniczy. Ale, wie Pan, mniejsza o demagogię Gerwazego. Prawdziwym problemem jest tutaj nieoczekiwana zapaść moralna zgromadzonej szlachty. Ci ludzie nagle dają się ponieść moralnemu zaślepieniu oraz instynktowi przemocy. Od patriotycznego uniesienia, od heroicznych aspiracji, przechodzą do upojenia zemstą, gniewem, zawiścią. "Wszystkich zgodziła nienawiść" - takich strasznych (i paradoksalnych) słów Mickiewicz nie zwykł rzucać na wiatr. Prymitywny zapaśnik i wiecownik, osobnik ponurej sławy, wydobywa nagle z ludzi ich frustracje, lęki i upokorzenia, wlewa w ich umysły własną żółć, zyskuje rząd dusz. Wystarczy, że wskaże palcem publicznego wroga, a raczej kozła ofiarnego, i już słychać" Hajże, na...! DP To ostatnie słowa z Księgi Siódmej. W sumie można byłoby spodziewać się takiego zwieńczenia akcji, skoro prowodyrem tych działań jest... tłum. - On zbiera się, gęstnieje stopniowo. Niby zdaje się z początku, że to tylko poczciwa ciżba, ale dreszcz chodzi po plecach. Ci ludzie od początku zdają się błąkać po omacku, dążyć owczym pędem, iść za czyimiś niejasnymi intencjami. To szlachta zaściankowa. Dumna z przeszłości, żyjąca rycerskimi wspomnieniami i mitami wyższego urodzenia czy stanowego braterstwa, ale też zdegradowana i poniewierana, dotkliwie odczuwająca opresywne warunki zaboru. DP I zdarza się - przynajmniej w opinii wielu interpretatorów - rzecz straszna. Naród pokazuje swoje ponure oblicze. - Wyjątkowe uproszczenie. Przede wszystkim nie ma powodu, by wywyższać się ponad tych ludzi politowaniem czy wzgardą. Mickiewicz pokazuje ich i od jasnej, i od ciemnej strony życia. Wiemy, ze wkrótce staną dzielnie na placu bitwy, pójdą na obczyznę, wrócą w legionowych mundurach... A po drugie, zbiorowy obłęd moralny, paroksyzm wrogości i przemocy wobec kozła ofiarnego to sytuacja uniwersalna i ponadczasowa. Z narodową specyfiką nie ma nic wspólnego. Czytamy o tym w Biblii, u Platona... To katastrofa, która może dotknąć każdą grupę społeczną, także tę elitarną, racjonalną, tworzącą wyrafinowaną kulturę: parlamentarzystów, intelektualistów, artystów. W Księdze Siódmej poeta okazał się przenikliwym filozofem społecznym. DP Ta wieloperspektywiczna lektura to chyba jednak nieodrobiona lekcja Księgi Siódmej. Mam wrażenie, że na ogół widzimy w tych ludziach wyłącznie albo wzniosłych herosów, albo niegodziwych utracjuszy. - Popełniamy więc kolejny błąd. Mickiewicz nie mógł i nawet nie miał zamiaru wymyślać Polsce jak kabaretowy moralista. On, emigrant i poeta, musiał wymyślać Polskę. Musiał tchnąć w ten obraz prawdziwe życie, by po kolejnych katastrofach, rozbiorach i klęskach mogła odrodzić się w nowej postaci społecznej i ustrojowej. Mickiewicz budował wspólnotę, tworzył środowisko symboliczne dla takich Polaków, jakimi kiedyś będą. Starał się pokazywać, na czym teraz polega praca sumienia, starał się wytyczać w duszach jak najszersze granice ojczyzny. Zaufać nutom Mickiewicza DP Właśnie trafia do rąk Czytelników "Rada" - płyta z siódmą księgą "Pana Tadeusza", której interpretacją zachwycił Pan bywalców Krakowskiego Salonu Poezji... - A mnie z kolei zachwycił ten tłum widzów, którzy zechcieli przyjść w niedzielny poranek do Teatru Słowackiego i posłuchać poezji. To jest coś fantastycznego, szczególnie w czasach, w których sztuka wysoka chowa się gdzieś w niszach, trzeba jej szukać i po nią sięgać, bo nie gości np. w telewizji abonamentowej w godzinach najlepszej oglądalności. Na szczęście są takie miejsca jak Salon Poezji. DP Trudne były zmagania z pełną emocji "Radą"? - Mickiewicz jest i trudny, i łatwy zarazem. Trudność w interpretacji tej księgi polegała przede wszystkim na zmierzeniu się z wieloma różnorodnymi postaciami. Każdej z nich trzeba było przypisać inny głos, a potem pamiętać, by w trakcie czytania głosów i postaci nie pogubić. Dynamiczny dialog "Rady", galeria różnych typów, oczywiście wspaniały język - to powoduje, że ten utwór "niesie". Że czytając go można się zapomnieć i dać się ponieść tym strofom i emocjom. Z drugiej zaś strony geniusz Mickiewicza polega na tym, że trudność w interpretacji jego utworów jest niewielka: należy zaufać nutom, które są wpisane w te słowa i jak najwierniej je podać. DP Czy pamięta Pan swoje pierwsze wrażenia z lektury "Pana Tadeusza"? - Mogę wręcz powiedzieć, że "Ręka pastusza rozkładała na kamieniu ťPana TadeuszaŤ". A to dlatego, że jako dziecko czytałem tę epopeję na kwietnej łące siedząc na kamieniu. Pamiętam ten moment doskonale, zapach tej łąki i emocje towarzyszące mi przy czytaniu. Książkę dostałem w prezencie i początkowo nie wiedziałem, że poezja może być tak interesująca. Moje czytanie poważnej poezji zaczęło się chyba od "Pana Tadeusza". Później, już w ognisku teatralnym u państwa Machulskich, urządzaliśmy z kolegami zabawy z poezją - całymi dniami mówiliśmy do siebie wyłącznie trzynastozgłoskowcem, na wzór "Pana Tadeusza". Oczywiście improwizowaliśmy nasze dialogi, rymy były zwykle częstochowskie, ale sam fakt obcowania z rytmem Mickiewiczowskim bardzo mi się przydał później, kiedy już z poezją miałem do czynienia zawodowo. DP A wcześniej, w szkole teatralnej, opiekunką Pańskiego roku była znakomita interpretatorka poezji - Anna Seniuk. Czy to ona właśnie wprowadzała Pana i Pańskich kolegów w świat poezji? - Pani Ania, od początku nazywana przez nas mamą - bo bardzo szybko nawiązaliśmy z panią profesor kontakt rodzinny - "ćwiczyła" nas w wierszu Fredry. Uczyła nie tylko mówienia, ale i "chodzenia wierszem", czyli współgrania słowa z gestem i ruchem. Drugim moim wspaniałym pedagogiem był Zbigniew Zapasiewicz, który swoje zajęcia nazwał "Mówienie wierszem". To u niego mówiliśmy poezję romantyczną, ale i Tuwima czy Herberta. Pamiętam, jak kiedyś profesor Zapasiewicz powiedział nam monolog Judyty z "Księdza Marka". Najpierw wszedł na krzesło, potem na stół, tym samym pokazując, jak należy budować napięcie w wierszu. Należy budować tzw. schodami, zwiększając rytmy tak, jakby burza narastała przed piorunem. DP Zastaję Pana na planie filmowym - proszę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić szczegóły tej produkcji? - Trzeba przyznać, że znów nastały dobre czasy dla polskiego kina. Dużo się teraz kręci, co odczuwam osobiście, bo jestem zaangażowany w kilku projektach. Aktualnie pracuję na planie wyjątkowego serialu składającego się z trzynastu odrębnych odcinków telewizyjnych. Serial robiony jest z dużym rozmachem i na poziomie europejskim. Rzecz nazywa się "Naznaczony". To dość tajemnicza historia o paranormalnych zjawiskach. Gram matematyka, który walczy ze złem i nie daje się zamknąć jedynie w sferze racjonalnego, matematycznego myślenia. Drugą interesującą produkcją jest rosyjski film "Czeluskin", horror, w którym gram rolę litewskiego reportera. Zdjęcia kręciliśmy na Syberii - to była wspaniała przygoda. DP A jak Pan zastał Syberię, miejsce kiedyś przeklęte dla Polaków, a jednocześnie kojarzące się z Mickiewiczem i jego "Dziadami"? - Początkowo mieliśmy zdjęcia kręcić w Workucie, miejscu szczególnie naznaczonym cierpieniem Polaków, bo to oni, jako zesłańcy, budowali to miasto. W efekcie jednak zdecydowano o wyjeździe dużo dalej i głębiej, w tundrę syberyjską za kołem podbiegunowym. To była dla nas właściwie wyprawa polarna. Te syberyjskie, czasami straszne warunki, były dla nas najlepszym reżyserem. Mam nadzieję, że ten wysiłek i niezwykłą urodę Syberii zobaczą widzowie na ekranie. Słownik "Pana Tadeusza" - część 7 Hrabia na folwarku Maciejów rys. Michał Elwiro Andriolli. Ilustracja do lwowskiego wydania "Pana Tadeusza" z roku 1881 (nakładem Księgarni F.H. Richtera, Altenburg) BUCHMAN - dosłownie należałoby to przetłumaczyć jako "człowiek książkowy". U Mickiewicza ta pojawiająca się w Księdze siódmej postać jest pokazana w ironicznej perspektywie. Określa ona ideologa, który nie dostrzega świata poza horyzont tego, co wyczytał w księgach. Dla poety najgorszą (a może najsmutniejszą) sprawą w istnieniu tego typu osób było to, że owi polityczni doktrynerzy byli towarem eksportowym z Francji. "Przypominaniem ojczyzny odświeżać powinniśmy w sobie instynkt narodowy, żebyśmy na koniec zupełnie nie scudzoziemczeli" - mówił autor "Pana Tadeusza". JARMUŁKA - rodzaj nakrycia głowy. Może być wytwarzana z sukna lub aksamitu. W Księdze siódmej jarmułkę poprawia ("lewą ręką"!) oczywiście Jankiel - jedna z najbarwniejszych postaci w poemacie. Deklarujący szacunek i przestrzegający przed gwałtem Jankiel zdaje się nie mieć posłuchu. "Precz stąd, Żydzie!" - woła Gerwazy. I chyba nie żartuje. MACZUGA - albo nasiek (w Krakowskiem zwany "kitajką"). Jak wyjaśnia sam poeta, litewską maczugę robi się tak: "Wypatruje się młody dąb i nacina się od dołu do góry siekierą tak, ażeby korę i miazgę rozerznąwszy, drzewo z lekka poranić. W te karby wtykają się ostre krzemienie, które z czasem wrastają w drzewo i tworzą guzy twarde". Maczuga w rękach "Macieja drugiego" z Księgi siódmej raczej nie jest zapowiedzią niczego dobrego. RZĄDY BABIŃSKIE - a właściwie "Rzeczpospolita Babińska" założona w Babinie (dziedziczonym przez Pszonków) przez towarzystwo wesoło dowcipkującej szlachty. Dodajmy, że ten parodystyczny koncept bardzo często pojawia się w literaturze staropolskiej. W "Panu Tadeuszu" o Rzeczpospolitej Babińskiej "stary Maciej" wyraża się bardzo negatywnie. Dla niego tego rodzaju władza ludu to społeczna klęska. Opracował: Marcin Wilk