Wymyślili morderstwo

"Pomysł na morderstwo" - reż. Jerzy Bończak - Teatr Dramatyczny w Białymstoku

Uważajcie na znajomych mieszkających w apartamencie w wysokościowcu, z balkonem na morze, którym zaleźliście za skórę. Wszystko to może skończyć się morderstwem

Teatr Dramatyczny zainaugurował nowy cykl "Teatr sensacji" premierą sztuki Edwarda Taylora "Pomysł na morderstwo" w reżyserii znanego aktora Jerzego Bończaka. Pomysł się chwali, bo z kryminałem na scenie mamy zdecydowanie zbyt mało do czynienia, a czasy "Kobry" wielu do dziś wspomina z rozrzewnieniem. Nic to, że to teatr dla mas - dostarczający wyłącznie rozrywki, w myśl starej zasady, że krew zawsze się dobrze sprzeda. A gdy jeszcze przy okazji uczyni się to w sposób błyskotliwy i zmusi szare komórki widza, by się nieco pogimnastykowały, to tym lepiej. Kryminał na scenie to oddzielna szkoła: musi trzymać napięcie, zaskakiwać zwrotami akcji, prezentować wyraziste charaktery, śmieszyć przy okazji, a nie głównie.

Białostocki spektakl miewa swoje mielizny, czasem wskakuje na wyższy pułap. Zaczyna się ciekawie i ma swoje tempo, potem je traci i ciągnie jak flaki z olejem (choć może to kwestia rozegrania się aktorów), by w finale znów złapać wiatr w żagle. Jest poprawny. Przyznać trzeba, że ma - choć rzadkie - momenty, kiedy naprawdę wciąga, a w końcówce potrafi mocno zaskoczyć.

Co tu napisać o kryminale, by nie zdradzić szczegółów, a zaintrygować? Powiedzmy może, że bez zamożnego apartamentu, dobrze zaprogramowanej klimatyzacji, bogato zaopatrzonego w alkohol barku i przede wszystkim balkonu - nie byłoby intrygi w tym spektaklu. Ba, można zaryzykować stwierdzenie (i tu pociecha dla tych zarabiających poniżej średniej krajowej), że źle pojęty luksus może mieć mordercze skłonności. Zwracajcie więc, drodzy widzowie, uwagę na wszystkie szczegóły wyposażenia mieszkania zainstalowanego na scenie, bo to wbrew pozorom nie tylko popis scenograficzny (skądinąd scenografia - autorstwa Klaudii Solarz - udana).

W takiej przestrzeni rozgrywa się historia dwóch wspólników, piszących popularne powieści kryminalne. Jeden ma tzw. iskrę bożą i dziesiątki pomysłów, drugi - jest od czarnej roboty: dopieszczania szczegółów i wklepywania tekstu do komputera. Pierwszy jest zaprzeczeniem drugiego, nie tylko sposobem bycia, ale nawet ubiorem. Pierwszy, Paul, to wolny ptak, lubiący swobodę, buntujący się przeciw konwenansom zapuszczony i alkoholizujący się osobnik w czerwonych trampkach (Piotr Dąbrowski). Drugi, Harold - sztywny elegancik, lubiący komfort, coraz bardziej irytujący się zachowaniem wspólnika i mający ochotę na samodzielną działalność (Krzysztof Ławniczak). Spotykamy ich w trakcie pisania kolejnej powieści, gdy między nimi zaczyna skrzyć, coraz więcej niedomówień i wzajemnej złości. Jeszcze w sumie wymyślają wspólnie fabułę, ale bardziej już skupiają się na kolekcjonowaniu haków na siebie. Gdy drugi ogłasza, dlaczego rezygnuje ze współpracy z pierwszym, pierwszy zaczyna go szantażować. Nie obejdzie się bez pomysłu na morderstwo.

Dodajmy jeszcze, że między panami jest kobieta, żona drugiego (mocno zdystansowana i zaskakująca w finale Anna Korcz, znana aktorka teatralna i telewizyjna). Że każdy ma tu swoje za uszami. I że niektórzy giną od własnej broni. Pojawi się też inspektor (Piotr Półtorak), niezła figura, z upodobaniem wyzłośliwiająca się na przesłuchiwanym, swoimi pytaniami mogąca wyprowadzić z równowagi świętego.

Jest też parę niekonsekwencji w sztuce, które wytrawny czytelnik kryminałów może wyłapać dość szybko i na tej podstawie uznać, że niektórym bohaterom od początku nie należy dawać wiary...

Ale to już najlepiej sprawdzić samemu.

Teatr Dramatyczny, „Pomysł na morderstwo”, najbliższe spektakle - pt.-niedz., godz. 18.00.

Monika Zmijewska
Gazeta Wyborcza Białystok
17 grudnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia