"Wynajem"

Focus on Mitos 21

Mieszkanie do wynajęcia z definicji zakłada istnienie najemców. Żaden z nich nie posiada własnego miejsca na stałe. Lokatorzy przychodzą i odchodzą, wynajmują na krótko lub nieco dłużej. Szukają w czterech ścianach lokum schronienia, ale niekoniecznie znajdują. Najemcy są jak stada gołębi, które zajmują przestrzeń placu tylko po to, żeby za chwilę odlecieć. Propozycja Eweliny Marcianiak rozpoczęła pokaz spektakli warsztatowych Focus on Mitos 21

„Wynajem”, co ciekawe, jako jedyna pozycja zmagań warsztatowych nie bazuje na tekście autorskim. Za pozwoleniem Deutches Theater wykorzystano gotowy tekst sztuki Nisa Momme Stockmana „Tod und Auferstehung der Welt meiner Eltern in mir” („Śmierć i zmartwychwstanie świata moich rodziców we mnie”).

Ewelina Marciniak na miejce prezentacji spektaklu wybrała Muzeum Teatru Starego, które ma to do siebie, że posiada duże przeszkolone okna na plac Szczepański oraz ulicę Jagiellońską z widokiem na Restaurację Rooster. Okna nie są zasłonięte, dlatego też w przestrzeń sceny sięga daleko dalej – obejmuje sylwetki gapiów i przechodniów. Tło spektaklu stanowi cały plac zakończony prospektem kamienic. Całą ścianę Muzeum, od lewej do prawej i z góry do dołu zajmują półeczki, tworząc abażur, przez który widoczne są okna razem z tym, co za nimi. Po prawej znajduje się przepierzenie wykonane z materiału przypominajcego włosy anielskie, za nim ukryte jest pomieszczenie z egzotyczną fototapetą. Łatwo podzielić ją na trzy części, każdą z nich zajmuje konkretna grupa bohaterów.

Bo „Wynajem” to spektakl bardzo rytmiczny i nawet chciałoby się powiedzieć – muzyczny. Schemat postaci ujawnia się liczbowo – 1, 2, 3, gdzie każdy z tych członów stanowi niepodzielną formację motywów i wątków. 1 – samotny mężczyzna po rozwodzie, zajmuję centralną część przestrzeni scenicznej. 2 – duet ni to kobiet ni to mężczyzn, ucharakteryzowanych i ukostiumowanych podobnie i komplementarnie. Podczas gdy osobnik A nosi górę garsonki, osobnik B – dolną. Obie części garderoby w soczyście różowym kolorze. Zajmują lewą część sceny. 3 – Trio młodych dziewczyn – narkomanek, szukających azylu i miejsca do dokonania swojego procederu. Przez większą część trwania spektaklu chowają się za przepierzeniem po prawej stronie.

Pierwsza scena to perełka i świetny aktorski popis Romana Gańczarczyka. Jego monolog o szarej plamce ludzkiej z walizką za dwa tysiące euro, która nie jest teraz warta nawet ceny materiału, z którego została zrobiona, bo jest już nadwątlony, a przez dziury wylatują banknoty pięcioeurowe, które zbierają dzieci, a pieniądze tańczyły jak liściena wietrze... i tak dalej, i tak dalej. Monolog mistrzowski aktorsko, wycezylowany intonacyjnie, płynnie przechodził w zaśpiew ze zmienną rytmiką i akcentacją. Język mówiony, poddany specjalnej obróbce brzmieniowej stał się narzędziem ekspresji,a w zasadzie siedzibą jej nadmiaru.

Ekspresyjny, bo wulgarny i agresywny, jest język dziewczęcego tria (schemat: szef, pomocnik szefa, wróg szefa). Bezpośrednimi zaczepkami do widowni oraz wewnętrznymi spięciami w ramach swojej grupki koleżeńskiej na tle kto-tu-rządzi i co-będziemy-teraz robić dziewczyny wprowadzają do przedstawienia nieco zamętu i humoru. Zdecydowanie wyróżnia się na tym tle Rosół (Marta Ojrzyńska). Na koniec, w ramach narkotycznej wizji, tańczą scenkę quasi–baletową przebrane za ciasteczka. Przeciwwagę stanowi dla nich duet wygłaszający jednym głosem krytykę przeciwko konsumpcjonizmowi i systemowi kapitalistycznemu, jego hierarchii oraz wewnętrznej niesprawiedliwości. Wykład ten urozmaicony jest choreografią rodem z videoclipu dowolnego girsbandu.

Bo„Wynajem” jest również komiczny. Oprócz tekstu wygłaszanego, aktorzy reagują na to, co dzieje się za szybą, poza teatrem: gdy najemca pakuje swoją eks-żonę do walizki, za karę – bo ta żąda od niego odszkodowania za zmarnowane lata jej życia; przechodzący obok starszy pan przygląda się uważnie, po czym z rezygnacją macha ręką i odchodzi, co wywołuje salwy śmiechu. Do tego dochodzi rzucanie okruszkami kajzerki w gapiów, jakby byli gołębiami, luźne odnosienia do topografii teatru, co także jest komiczne i zaskakujące. Pojawiają się również bezpośrednie zwroty do publiczności – Gańcarczyk wybiera sobie siedzącego w pierwszym rzędzie mężczyznę i zaczyna prowadzić z nim rozmowę – widz ostatecznie poczuwa się zobligowany do odpowiedzi, dlatego daje znać mimiką i kiwnięciami głowy, że słucha. Najemca zgaduje, co widz chciałby usłyszeć na temat jego życia i rozpadu małżeństwa, po czym zakrapla sobie oczy i ostentacyjnie ociera łezkę, którą to widz rzekomo chce zobaczyć. A bywa, że i rzeczy najprostsze śmieszą, chocaż w sowje istocie są raczej smutne.

„Wynajem” pochwalić należy za aktorstwo, a także za to, że polityczne tyrady nie przesłoniły humoru, a komizm nie skrył, a wręcz uwydatnił to, co polityczne. Precyzję konstrukcji równoważy element przypadku i improwizacji, a język oficjalny i poetycki zderza się z wulgarnym, co ostatecznie tworzy spójną i atrakcyjną całość.

Cecylia Pierzchała
ksiazeizebrak.pl
20 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...