Wysmakowana commedia dell'arte w najlepszym wydaniu

"Zielony Gil" - reż. Robert Kuraś - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

„Zielony Gil" (hiszp.) Don Gil de las calzas verdes to sztuka teatralna z 1615 roku autorstwa Tirsa de Moliny (właściwie Gabriela Telléza), jednego z najważniejszych twórców hiszpańskiego Złotego Wieku. Adaptacja w przekładzie Juliana Tuwima i reżyserii Roberta Kurasia została premierowo zaprezentowana widowni Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze w dniu 6 września 2019 roku. W głównych rolach występują Joanna Wąż, Sandra Babij, Aleksander Stasiewicz, Radosław Walenda oraz Robert Kuraś.

 

W celu dopełnienia wartości poznawczych recenzji będzie ona dodatkowo poszerzona o pogłębiony wywiad ukierunkowany tematycznie, który przeprowadziłem z reżyserem w dniu 16 kwietnia 2020 roku.

Zielony Gil chodził mi po głowie od kiedy poznałem ten tekst w wieku 18 lat. Miałem wtedy wydrukowaną jedną scenę, którą przygotowywaliśmy na kółku teatralnym i już wtedy to śpiewałem. W tej sztuce bardzo narzuca się rytm i melodia. To ze mną pozostało. Od razu się zakochałem w „Zielonym Gilu" i wiedziałem, że jeszcze będę chciał do niego wrócić. Będąc reżyserem i jednocześnie aktorem, chcę robić to co lubię, co czuję, co sprawia mi radość, i co mam nadzieję sprawia radość innym.
(Robert Kuraś)

Zacznijmy od wiodącej osi narracji „Zielonego Gila" zbudowanej wokół wątku przebrania kobiety za mężczyznę. Ten formalny zabieg stał się pretekstem do zbudowania kompozycji teatralnej pełnej zaskakujących zwrotów akcji i dramaturgicznych napięć. W wielkim skrócie fabuła zogniskowana jest wokół intrygi zaprojektowanej przez Doñę Dianę, która miała poślubić Dona Martina. Ten jednak wybrał bogatą Doñę Inez. Zazdrosna Diana uknuła w odwecie plan misternej intrygi polegający na uwiedzeniu Inzez w męskim przebraniu Dona Gila. Akcja jest feerią szybkich zmian porządków czasowych i przestrzennych, w czym bardzo pomaga zastosowanie raczej minimalistycznej, lecz adekwatnej scenografii autorstwa Michała Timoszyka i Cezarego Molendy. Uznanie dla nich, gdyż pomagało to podążać widowni za wartką narracją. „Zielony Gil" to wielopiętrowa farsa konsekwentnie i brawurowo utrzymana w estetyce komedii dell'arte, co zasługuje na recenzencką uwagę. Postaci były zarysowane aktorską grubą kreską, lecz ze smakiem oraz prawdziwym wyczuciem absurdu i groteski, wyłaniającymi się z tekstu w znakomitym przekładzie Juliana Tuwima. Reżyserowi zdecydowanie udało się uniknąć pułapki zbyt nachalnej gry i stosowania prostych w recepcji kabaretowych żartów, które mogłyby obniżyć artystyczne walory dzieła. Przedstawienie w reżyserii Kurasia charakteryzuje się dynamicznym temporytmem, intensyfikowanym przez aranżację muzyczną.

Warto w tym miejscu podkreślić, że sztuka stanowi świetny sprawdzian warsztatu aktorskiego, co dodatkowo podkreślał reżyser w rozmowie:
Kiedy czytałem tekst, świetnie przetłumaczony przez Juliana Tuwima, on znakomicie niósł! Tam jest taki rytm, tempo tej mowy. Sama rozkosz i muzyka. To jest tak piękne. Ten galopujący rym. Bo tam się wszystko bardzo szybko dzieje. Najbardziej zależało mi na rozwijaniu się. Mieliśmy już jedną komedię dell'arte za sobą i generalnie uważam, że dell'arte to jest fundament aktorstwa, żeby nauczyć się panować nad ciałem i nad głosem. To jest teatr, który ma swoje zasady i one są niepodważalne. „Zielony Gil" pisany jest wierszem rymowanym, więc trzeba umieć mówić wierszem, trzeba iść za tym rymem i trzeba mieć myśl i intencję do rymu. To jest jedna rzecz a druga, że to było bardzo muzyczne. To był mój debiut jako kompozytora. Wymyśliłem pięć utworów. Czytając ten tekst po prostu melodia się sama narzucała. Język polski jest tak melodyjny, tak pięknie przetłumaczony, że mnie to samo niosło i od razu zacząłem śpiewać niektóre sceny. Wybrane fragmenty, które były napisane jako dialog, zmieniłem na muzykę, żeby aktorzy je śpiewali. Po prostu wiedziałem, że to będzie lepiej brzmiało, jeżeli aktorzy będą śpiewać. Głównie chodziło o to, żeby się rozwijać. Ćwiczyć umiejętności aktorskie i warsztatowe rzemiosło.
(Robert Kuraś)

Aktorzy zdecydowanie podołali wymaganiom stawianym przez reżysera zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej tego trudnego, i być może dlatego nieczęsto granego w Polsce spektaklu. Jakości wykonawcze zespołu artystycznego w „Zielonym Gilu" zasługują na podkreślenie. Wspomnieć należy o wykonawczyni roli Diany, Joannie Wąż, która po raz kolejny na deskach Lubuskiego Teatru zachwyciła nie tylko kunsztem aktorskim, ale także wokalnym. Cała warstwa muzyczna stworzona przez Andrzeja Lewockiego i Roberta Kurasia idealnie uzupełnia świat przedstawiony widzom. Spektakl wypełniony jest muzyką i śpiewem, za którego przygotowanie odpowiedzialna była Magdalena Kuraś. Subtelne dźwięki gitary, cajonu i kastanietów przywołują obrazy kojarzące się z kulturą słonecznej Hiszpanii, co tym bardziej podkreśla i wprowadza widzów w charakter sztuki.

Andrzej Lewocki jest prawdziwym wirtuozem, muzykiem z Lublina, natomiast moja siostra przygotowywała aktorów od strony wokalnej. Ona jest teraz studentką wokalistyki jazzowej na Akademii Muzycznej w Gdańsku i bardzo mi pomogła także przy komponowaniu muzyki. Spotykaliśmy się wspólnie z Andrzejem i ona wszystko od razu mu śpiewała, co bardzo ułatwiało sprawę.
(Robert Kuraś)

Na wyróżnienie zasługuje reżyseria ruchu scenicznego, w czym Roberta Kurasia wsparła Kinga Górska, życiowa partnerka reżysera i tancerka zielonogórskiej Pracowni Teatru Tańca. Dramaturgia ruchu była zresztą w spektaklu jednym z wiodących komponentów tworzących sceniczną rzeczywistość. Postaci utrzymane w choreograficznej konwencji dell'arte twórczo ją transformowały i wychodziły poza utarte w konwencji ruchowe schematy tym samym podbijając jeszcze temporytm spektaklu i utrzymując pełną napięcia linię dramaturgiczną.

Kinga pomagała mi z reżyserią ruchu w ósmym miesiącu ciąży. Siedzieliśmy na wsi, na podwórku i wymyślaliśmy choreografie. Kinga z wielkim brzuchem, a ja ją męczyłem, mówiąc, że ten fragment jeszcze musimy opracować i jeszcze inny. Więc ona to wszystko ze mną układała. Jej wsparcie było nieocenione. Pomogła to wszystko spiąć.
(Robert Kuraś)

Niezwykle interesującym zabiegiem było zastosowanie jednobarwnych kostiumów scenicznych zaprojektowanych przez Adama Królikowskiego, które w sposób nieoczywisty nadawały spektaklowi współczesnego sznytu. Ich wyraźna kodyfikacja polegająca na tym, że każda postać miała przyporządkowany inny kolor, była elementem znacząco oddziaływującym na widza i porządkującym dynamiczną akcję.
Rozmawiałem z Adamem o tym, co chcę. Prosiłem, żeby nie było udziwnień. Adam jest też znakomitym artystą, ale zależało mi, żeby nie iść we współczesność. Chciałem pójść w kierunku klasyki poszerzonej o jego wyobraźnię. Było kilka propozycji z jego strony, które mi się nie podobały i mówiłem mu, że to już jest za dużo. Wtedy to zdejmowaliśmy i szliśmy w jednym kierunku. Wszystko było wynikiem rozmów i propozycji, które ja akceptowałem lub nie. Adam zrobił to świetnie. Aktorzy byli zachwyceni kostiumami. One pomogły im wejść w tę przyjętą formę spektaklu. To bardzo, bardzo im pomogło. Od razu wtedy pojawił się odpowiedni ruch i nawet intencje się pojawiły.
(Robert Kuraś)

Podsumowując warto podkreślić, że „Zielony Gil" to spektakl przeznaczony dla szerokiej widowni i z wielu względów warto go obejrzeć. Poza walorami umiejętnej reżyserii i jakościami wykonawczymi zespołu artystycznego na wyróżnienie zasługuje pełna uroku warstwa muzyczna. Przedstawienie przyciąga także wysmakowaną plastyką, kojarzącą się z estetyką fowistów. Henri Matisse czołowy przedstawiciel tego nurtu, marzył o sztuce, która nie stosuje wobec widza środków intelektualnej przemocy. Zamiast tego oferuje ukojenie, jak „wygodny fotel, dający odprężenie po zmęczeniu fizycznym". Marzenia te zyskały wyraz w jego fowistycznych pracach. Podobnie odczytuję intencje reżysera „Zielonego Gila". Przedstawienie wciąga widza w swój wykreowany świat pełen humoru, hiszpańskiego temperamentu, ale także mądrości i poetyckiej wrażliwości, która wyłania się z tekstu Tirsa de Moliny.

Marek Zadłużny
Dziennik Teatralny Zielona Góra
22 kwietnia 2020
Portrety
Robert Kuraś

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...