Wyśpiewać marzenia
„Moja Abba" – reż. Tomasz Man – Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie WielkopolskimNajważniejsze w życiu to znaleźć swoją pasję, ale kiedy pasja staje się niespełnieniem i kładzie się cieniem na nasze życie, wtedy cierpimy, a życie pisze nam kiepskie zakończenia. Na szczęście w spektaklu „Moja Abba" bohaterka ma szansę choć przez chwilę być szczęśliwa.
Zespół ABBA jest fenomenem. To chyba jedyny zespół, którego każdy utwór z miejsca stawał się przebojem. Nic dziwnego, że dla wielu Polaków szwedzki kwartet stał się synonimem czegoś wielkiego, wyjątkowego, doskonałego, ale też niedostępnego. Był powiewem wielkiego świata.
Kiedy w 1976 roku ABBA przyjechała do Polski i wystąpiła w legendarnym Studio 2, nikomu nie przeszkadzało, że cały występ to tylko kilka piosenek z playbacku. Liczyło się to, że mieliśmy w Polsce gwiazdę z Zachodu. Większość uległa uwielbieniu i była w stanie wybaczyć wszelkie niedociągnięcia.
Właśnie taką osobą jest bohaterka spektaklu „Moja Abba". Od pierwszych utworów, które usłyszała, darzyła ABBĘ wielka miłością, która w pewnym sensie zdominowała jej życie. W młodości miała jeszcze jedną miłość – chłopaka, z którym planowała uciec z komunistycznej Polski do Szwecji, nie tylko na koncert ABBY, ale do innego życia, ciekawszego, wolnego. Niestety, chłopak zginął, a ona została w Polsce z poranionym ciałem i poranioną duszą. Jedyną radość stanowiła ABBA.
Bohaterkę poznajemy, kiedy jest żoną i matką. Mąż zajęty lokalną karierą polityczną w ogóle jej nie rozumie i jest wręcz na nią zły, ponieważ swoim zachowaniem psuje mu wizerunek poważnego i odpowiedzialnego człowieka. Córka również się wstydzi matki śpiewającej na balkonie i przy wszystkich możliwych okazjach piosenki ABBY i marzy o wyrwaniu się z małego miasteczka do wielkiego świata, w czym przeszkadza jej lokalny narzeczony, który chce się z nią żenić.
Tina Popko stworzyła trochę posągową postać Żony. Mimo niechęci, którą wzbudza w lokalnej społeczności ze względu na swoje dziwne zachowanie, sprawia wrażenie osoby, która jest ponad to wszystko. Jakby była z innej planety – planety ABBA. Bo ona żyje ABBĄ, wszystko podporządkowuje ABBIE. Świadomie odcina się od świata, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób sama stawia mury. Jest w tej postaci jakaś wyższość, niekoniecznie uzasadniona. A jednocześnie jest w niej delikatność i wrażliwość, którą głęboko ukrywa przed wszystkimi, a która wychodzi przy wspomnieniach i marzeniach, kiedy odkrywamy jej bolesną przeszłość. Żona jest trochę jak lalka, która jest ozdobą domu, ale się nie odzywa. Domownicy sobie o niej przypominają, kiedy jest im potrzebna, ale niekoniecznie często.
Aktorka buduje swoją postać w kontraście do reszty bohaterów. Kiedy ona żyje marzeniami, cała reszta ma dosyć przyziemny stosunek do życia. Mąż to typowy małomiasteczkowy karierowicz, który dzięki układom, znajomościom i różnym kombinacjom chce dostać intratne stanowisko. Jan Mierzyński daje tej postaci pewną nerwowość, gorączkowość, cwaniactwo. Jest jakby w ciągłym ruchu, rozedrgany, rozgadany, jakby chciał tymi cechami ukryć swoje braki intelektualne i emocjonalne. Żona wydaje mu się nieszkodliwą wariatką, dopóki nie zagraża jego pozycji. Ale kiedy się okazuje, że dzięki swojemu sukcesowi telewizyjnemu może mu pomóc, Mąż nagle zmienia front i staje się kochanym i rozumiejącym mężem. Cynicznym politykiem.
Podobnie jest z córką, która na początku niespecjalnie interesuje się matką, o ile matka nie przynosi jej wstydu, ale niespecjalnie ją szanuje. Magdalena Kasperowicz bardzo wiarygodnie wyposażyła swoją bohaterkę w pewien prowincjonalny prymitywizm. Prosta i naiwna dziewczyna, marząca o światowym życiu, ale nie znająca reguł tego życia i ginąca w jego odmętach. Rozczarowana niespełnionym marzeniem o wyjeździe do wielkiego świata u boku telewizyjnego reżysera, zostaje w miasteczku i zaczyna żerować na sławie mamy.
Bo też ten spektakl nie jest wcale o zespole ABBA. Nie jest to musical z Meryl Streep i innymi gwiazdami filmowymi, który swego czasu święcił triumfy w kinach. Jest to opowieść o niespełnionych marzeniach, o tęsknotach, o nieumiejętności porozumienia się z bliskimi, o zaburzonych relacjach. W tym małym miasteczku jak w soczewce odbija się nasz polski świat. Nasze kompleksy, nasze zaniżone poczucie własnej wartości połączone z wyższością, co daje mieszankę wybuchową. To nasz polski kocioł, w którym gotują się polskie przywary, nieudane sprawy, niespełnienia, intrygi, kombinacje.
To również satyra na świat mediów i rozrywki, którego przedstawicielem jest Reżyser. Kacper Kubryński nadaje swojemu bohaterowi wręcz stereotypowe cechy gwiazdy telewizji – wielkie ego, narcyzm, pracoholizm, przedmiotowe traktowanie kobiet. Może jest idolem dla naiwnej i prostej Córki, ale nie dla Żony, która jest silna siłą swoich marzeń. Jej intymny świat, który sobie stworzyła, daje jej pewien pancerz, od którego odbija się Reżyser. Nagle to nie on rozdaje karty, ale ta dziwna kobieta, która staje się idealnym towarem do sprzedania.
Te fragmenty społeczeństwa pokazane w mikroskopijnych scenkach, dla których występ telewizyjny jednej z mieszkanek staje się odskocznią, promocją dla miasta, są przeplatane piosenkami ABBY, bo oczywiście tego nie mogło zabraknąć. Piosenki nawiązują do sytuacji i są okazją do wprowadzenia widzów w magiczny świat ABBY.
Wokalnie ten spektakl należy do Tiny Popko, bo nie mogło być inaczej, pozostali aktorzy w zasadzie jej wtórują, chociaż mają swoje tak zwane solówki. Niemniej to Żona jest gwiazdą.
Jeśli ktoś pamięta występy ABBY, to wie, że choreografia ich występów była zsynchronizowana. Trochę mi tego zabrakło w tym spektaklu. Miałam wrażenie, że każdy tańczy po swojemu, niekoniecznie dopasowując się do reszty. Stąd pewien dysonans wizualny.
Na pewno do ABBY nawiązują kostiumy, bo błyszczące cekinowe stroje lub elementy tych strojów robią wrażenie. Nie brakuje również nawiązań do współczesności. Nowoczesny Reżyser do kolorowego garnituru nosi tak modne dziś trampki. Mąż nosi garnitur przypisany do jego aspiracji. Córka chce być modną młodą kobietą, więc wybiera trochę kiczowate sukienki, a Żona stylizuje się na sobowtóra Agnethy Fältskog.
Spektakl w swojej wierzchniej warstwie pokazuje radość płynącą z podążania za marzeniami, ale w głębszej warstwie widzimy frustracje ludzi z powodu niezbyt udanego życia, z utraconych szans i kolejnych, które mogą wcale się nie pojawić.
Obsada: Magdalena Kasperowicz - Córka/Dziewczyna, Kacper Kubryński - Reżyser/Chłopak, Jan Mierzyński - Mąż/Tato, Tina Popko – Żona, Marek Zalewski/Tymoteusz Zalewski – fortepian.
Scenariusz i reżyseria: Tomasz Man, scenografia: Anetta Piekarska-Man, choreografia: Artur Dobrzański, wizualizacje: Zuzanna Piekarska, kierownictwo muzyczne: Marek Zalewski, zdjęcia: Paweł Kamrad.