Występ Teatru Biuro Podróży

3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAW

Spektakl "Kim jest ten człowiek we krwi", pokazany w trakcie festiwalu Dialog, był pomyłką. Nie tylko z racji przeniesienia widowiska plenerowego do Hali Ludowej

Widowisko Teatru Biuro Podróży oparte na Szekspirowskim "Makbecie" oraz fragmentach "Środy popielcowej" i "Marsza Triumfalnego" T.S. Eliota było zaskoczeniem. Chyba dla wszystkich - wielka i piękna hala, tłum przy wejściu, a potem...

Zaczęło się od zapalenia ognia na kilku stojących belkach przez czarną zjawę na szczudłach. Później pojawiały się kolejne osoby dramatu - a to na szczudłach właśnie, a to przyjeżdżając na motorach, a to czyniąc dużo hałasu, kręcąc drewnianymi terkotkami. Rzec można - wiele hałasu o nic.

Bo akcja tocząca się w konwencji ni to dramatu wojennego, ni fantasy dłuży się, rozjeżdża i niekonsekwentnie kluczy między splątanymi wątkami.

Teoretycznie wszyscy kulturalni ludzie wiedzą, kim jest Makbet. Że po trupach dąży do władzy, waha się, ale ulega żonie, maniakalnie słucha przepowiedni i wróżb. Paweł Szkotak, reżyserując przedstawienie, wolał pokazywać ozdobniki, nieco turpistyczne, lecz jednak ozdobniki, aniżeli zająć się charakterystyką postaci. Osoby dramatu określa galanteria: kostiumy, w których przypominają zbuntowanych żołnierzy, hitlerowców skrzyżowanych z jeźdźcami Hell Angels i Lordem Vaderem. Te skóry, hełmy, te wojskowe buty, wszystko śmiertelnie poważne i do bólu patetyczne.

Nie ma rozwinięcia intrygi, są tylko sceny strzelanin i gonitw, bezsensownej przemocy i delirycznych wizji. Jak w kinie akcji, tylko widz nie ten!

W "Kim jest ten człowiek we krwi" aktorzy miotają się po scenie w huku muzyki i dodatkowych efektów. Czasem próbują wypowiadać, a właściwie wykrzykiwać kwestie, nie tylko niezrozumiałe dla obcokrajowców, których sporo było na widowni, lecz także dla nas, osób znających język polski.

Zagadką pozostaje dla mnie, dlaczego spektakl został zaproszony na Dialog. Rozumiem, że dyrektor Krystyna Meissner chciała zilustrować hasło dnia "Wobec przemocy i wojny", jednak sama treść nie wystarczy. Te aktorskie nadruchy trącą amatorszczyzną i przez nieudolność stają się wręcz komiczne. Całość ma kiczowaty wymiar i lepiej, by nie był on wizytówką polskiego teatru. Cóż, przynajmniej zagraniczni goście mieli okazję zobaczyć wrocławską perłę architektury modernistycznej. Wielu jednak wyszło przed zakończeniem spektaklu, na co i ja miałam ochotę.

Agata Saraczyńska
Gazeta Wyborcza Wrocław
12 października 2005

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia