Wysublimowany "Woyzeck"
"Woyzeck" - 13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne OknoWczoraj, 5. listopada w szczecińskim Teatrze Kana obejrzeliśmy sztukę o dość tajemniczo brzmiącym tytule "Woyzeck" opartą została na dramacie twórcy doby romantyzmu Georga Buchnera. Opowiada ona historię nieszczęśliwego mężczyzny. Zapewne zapytacie na wstępie - co stawia go w dramatycznej sytuacji?... Otóż odpowiedź staje się oczywista, gdy tylko zdołamy zapoznać się z literackim pierwowzorem sztuki. Taką możliwość otrzymujemy tuż przed rozpoczęciem spektaklu, kiedy wręczają nam zapis jej polskiej wersji.
Woyzeck - tytułowy bohater jest koszarowym żołnierzem, który ma zarówno problemy rodzinne (zdradzająca go żona, nieślubne dziecko) oraz te natury społecznej (zniewolenie przez Doktora podającego mu leki wywołujące dziwne stany umysłowe), staje się w pewnym sensie niewolnikiem własnego „ja”. Jest on bohaterem, który nie tylko rozpoczyna całe przedstawienie, ale odgrywa je w postaci monodramu. W końcu jest jedynym aktorem sztuki, którego ciało- zgodnie z istotą performensu - staje się jej jedynym przedmiotem i podmiotem.
Nie tyle istotna staje się sama gra aktorska, w której podziwialibyśmy warsztat twórczy postaci, ale jej przesłanie. W dodatku przesłanie ukryte, nie dające się uchwycić bez głębszej refleksji, elastyczności i swobody odbioru. Zwykliśmy bowiem podziwiać sztuki, które w jakiś oczywisty i zrozumiały dla na sposób przekazują ważne treści i rodzą określone uczucia. W tym wypadku sprawa jest bardziej skomplikowana… Nie tylko za sprawą obcego nam języka, ale i przekazu oraz treści - trudnych do uchwycenia, ukrytych i niejednoznacznych.
Scena surowa, pozbawiona zbędnych elementów dekoracji. Są jedynie zwisające mikrofony, które wychwytują wszystkie dźwięki oraz skromne biurko z radiem i słuchawkami. Jest maszyna wydzielająca parę, która tworzy nieco tajemniczą scenerię.
Główny bohater, wcielający się w postać spikera radiowego, cytujący różne dzieła i komentujący zdarzenia, pozwala nam postawić pytanie „na ile to, co mówię do mnie należy, a na ile należy już do kogoś innego?”. Mamy tu do czynienia z ważnym problemem dotyczącym wagi słowa, jego znaczenia i wpływu na odbiorców. To swego rodzaju metafora radiowca, który użycza jedynie swojego głosu, ciała, natomiast wygłaszany przezeń tekst już niekoniecznie należy do niego. „Co jest zatem moje, a co nie”?
Kolejnym problemem jest nóż, jakoby „przypisany” postaci Woyzecka. Popełnia on zbrodnię, zbijając swą niewierną żonę. W geście żalu wyrzuca go i tym samym pozostawia znak zapytania - czy nóż utonie? Tym samym nieznane są też dalsze los bohatera…Jest pytanie o świadomość czynów ich źródło i pochodzenie.
W toku sztuki wyłania się też problem śmierci i odpowiedzialności za nią. Kto ma prawo o niej decydować? Czy możemy przerwać nagle nić życia i ustalać, kiedy następuje jego kres?
Jest także pytanie o ludzką psychikę, narażoną na zewnętrzne bodźce, niejednokrotnie mające na nią zgubny wpływ. Bohater słyszy przecież docierające do niego niepokojące głosy z różnych nieokreślonych miejsc, co wytwarza u niego objawy choroby psychicznej.
W spektaklu dużą rolę odgrywa światło, słowo i muzyka. Ciekawy jest też czas przeznaczony na dyskusję w końcowej fazie spektaklu. Mamy wówczas okazję skierować nurtujące nas pytanie do aktora sztuki, jak i reżysera. To wtedy padają pytania o charakterze filozoficznym, dotyczące prawdziwego przesłania sztuki, gry aktora oraz formy. Forma jest w istocie bardzo zaskakująca. Okazuje się być wyrazem poszukiwań nowych źródeł dramatycznych.
Sztuka to trudna w odbiorze i przeznaczona do wąskiego grona odbiorców o wysublimowanych gustach.
"WOYZECK" - Boris Nikitin (Niemcy)