Wywracają teatr do góry nogami

Teatr Czysta ReForma po krakowsku

Ich zdaniem w środowisku teatralnym panuje zblazowanie, a reżyserzy podcinają skrzydła młodym aktorom ciągłym twierdzeniem, że wszystko już było. Zamiast prosić o angaż, założyli teatr w garażu. Co ciekawe, jeśli spektakl się widzom nie spodoba, nie muszą płacić za bilet. Mimo to na widowni nie sposób znaleźć wolne miejsce.

Otworzyli teatr w byłym magazynie części samochodowych. Przy Halickiej. Gdy pojawili się tu po raz pierwszy, podłogi były brudne od samochodowego smaru, a ze ścian wystawały stalowe pręty i gwoździe.

- Artystą jest się po to, by zapisać się na kartach historii. Trzeba więc ryzykować i próbować pokazać, że ma się coś do powiedzenia - twierdzi Szymon Hieronim Budzyk, dyrektor artystyczny Teatru Odwróconego Czysta ReForma.

Dyplom to nie wszystko, bo angaży i tak nie ma

Pomysł na założenie własnego teatru pojawił się na trzecim roku studiów aktorskich w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Wówczas troje przyjaciół założyło Stowarzyszenie "Dziwadło". Brakło im jednak odwagi, aby kontynuować inicjatywę. Po ukończeniu PWST ich drogi się rozeszły.

Szymon i Karolina dostali angaże w Teatrze Witkacego w Zakopanem. Radek, jak sam mówi, włóczył się po świecie. Po dwóch latach znowu się spotkali.

- To jest nasz czas. Musieliśmy to zrobić, dopóki jesteśmy jeszcze młodzi i niesfru-strowani - twierdzi Karolina Fortuna, dramaturg spektaklu "nocdzieńsen".

Ich zdaniem w środowisku aktorskim panuje zblazowanie. - To anty twórcze. A my się chcemy spełniać. Najlepszą, a jednocześnie najtrudniejszą drogą jest tworzenie teatru po swojemu - zapewnia aktor Radek Sołtys.

Wyszli z założenia, że skoro Miron Białoszcwski robił spektakle w swoim niewielkim mieszkaniu, to oni mogą w warsztacie. Zagrali raz i tak już zostało.

Aktor u stóp widza, czyli dotykanie teatru

Zaledwie 40 metrów kwadratowych - na tak niewielkiej powierzchni znajduje się scena, widownia, kulisy, rekwizytornia. Na sali zmieści się najwyżej 50 widzów.

- Ludzie wchodzą i patrzą z niedowierzaniem. Pytają, czy na pewno tutaj jest sala teatralna - przyznaje Karolina Fortuna. Dodaje z dumą, że gra w kameralnej atmosferze jest już obecnie wizytówką Teatru Odwróconego.

W trakcie spektaklu aktor jest naprawdę blisko widza. Czasami, tak jak w przypadku najnowszego przedstawienia "Gwałt", dosłownie u jego stóp.

W ich teatrze nie ma scenografa, choreografa ani suflera. Tu wszystkie role mieszają się i uzupełniają. Aktor jest każdym po trochu. Szyją więc kostiumy i budują scenografię.

W normalnym teatrze koszty produkcji spektaklu to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Czysta ReForma robi to za kilkaset złotych.

- Dla nas to twórcze, że sami z desek musimy zbić szafę.

Z jednej strony, jest to ograniczenie, ale mobilizuje, by znaleźć wyjście z tej sytuacji - twierdzi Szymon Hieronim Budzyk.

Jednak nikt nie zaprzecza, że pieniądze i sztuka to tematy sobie obce. Początki były dla nich trudne. Ludzi na widowni powoli przybywało. Innym razem grali dla kilku osób.

- Musieliśmy nauczyć się cierpliwości. Trudno budować teatr, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów. Na razie każdego miesiąca do teatru dokładamy. Wierzymy jednak, że to długoterminowa inwestycja - zapewnia Karolina Fortuna.

W ciągu miesiąca w funkcjonowanie teatru inwestują na przykład tysiąc złotych, by z biletów zarobić 700. - Powoli zbliżamy się do zera. Później przyjdzie czas na zyski - mówi Radek Sołtys.

Etos aktora kontra rzeczywistość

Impulsem do powstania Teatru Odwróconego była między innymi idea czystej formy Witkacego. - To, co robimy ma być tworzone z czystych pobudek. Nie chcemy reformować, ale szukać różnych obliczy teatru na nowo - twierdzi Karolina Fortuna.

Aby móc to robić, trzeba płynąć pod prąd. Ich zdaniem teatry funkcjonujące od dziesięcioleci nie dają bowiem aktorowi możliwości poszukiwania i popełniania przy tym błędów, które są twórcze.

- Współczesny aktor to traktor, który wozi fury gnoju w postaci kiepskich dialogów w serialu, za co bierze duże pieniądze. Przez to etos aktorstwa spadł na pysk - twierdzi Szymon Hieronim Budzyk. Nie zaprzecza przy tym, że chciałby, aby jego aktorzy dostawali wysokie gaże. - Nawet jeśli kiedyś uda nam się dojść do takiego etapu, to chcemy pamiętać, skąd przyszliśmy - zapewnia Budzyk.

Zapłać za bilet dokładnie, ile chcesz

Na początku była ich trójka. Obecnie teatr się rozrósł. Zespół liczy ośmiu aktorów, jednak łącznie Czysta ReForma skupia około 20 osób.

- Chcemy się rozwijać. Naszą misją jest nauczenie ludzi chodzenia do teatru - zapewnia Karolina Fortuna.

I dlatego jako pierwszy teatr w Polsce wprowadzili system płatności za bilety "pay what you want". Oznacza to, że po zakończonym spektaklu widzowie do specjalnej puszki uiszczają opłatę za bilet wedle uznania. Średnia cena biletu wynosi około 27 zł od osoby.

- Pomyśleliśmy, że taka inicjatywa będzie miała pozytywny wpływ na propagowanie teatru - twierdzi Radek Sołtys.

Ich śladem poszły już dwie inne sceny - Teatr Druga Strefa z Warszawy i Teatr Otwarty z Wrocławia.

- Nie traktujemy tego w ten sposób, że ukradli nam pomysł. Wręcz przeciwnie, cieszymy się, że ktoś wykorzystuje to, na co sami wpadliśmy - zapewnia Szymon Hieronim Budzyk.

Dzięki ich pomysłowi w Krakowie do teatru może pójść obecnie każdy bez względu na zasobność portfela.

Hermetyczny Kraków i teatralna ściana

Pomysł z otwarciem teatru pod Wawelem był ryzykowny. Występy w sąsiedztwie Teatru Starego, Bagateli czy Teatru STU to według jednych odwaga, według innych głupota. Sami zapewniają, że nic chcą być postrzegani jako konkurencja dla utytułowanych scen.

- Kultura się rozwija tylko wtedy, gdy jest wielu różnych artystów. Gdyby takich teatrów jak nasz było przynajmniej 5 czy 10, Kraków jeszcze bardziej tętniłby życiem - zauważa Szymon Hieronim Budzyk. I podaje przykład Barcelony, Berlina czy Nowego Jorku. - W tych miastach są dzielnice, gdzie teatr jest dosłownie w co czwartej bramie - zauważa Budzyk.

Mimo to, choć premiera odbyła się przy pełnej widowni, zdaniem ekipy Teatru Odwróconego w krakowskim teatrze panuje beton. Nawet jeśli na otwarcie sceny zaprosili wszystkich swoich profesorów, na premierę przyszło jedynie dwóch.

- Trafiliśmy na ścianę, ale idziemy dalej. Dziś młode pokolenie aktorów od tak zwanych autorytetów często słyszy "to już było ". To nic innego jak zwykła podłość - twierdzi Szymon Hieronim Budzyk.

W mieście o Teatrze Odwróconym mimo to się mówi. Niektóre z wielkich osobowości teatralnych trzymają nawet kciuki za niego. Wśród nich jest Jerzy Trela - opiekun roku, na którym studiowali trzej współzałożyciele Czystej ReFormy.

- Jestem z nimi całym sercem. Wybrali niełatwą drogę, ale udowadniają tym samym, że młode pokolenie aktorów chce coś osiągnąć. Nie czekają na gotowe, tylko chcą tworzyć teatr po swojemu. Takie inicjatywy trzeba wspierać - przekonuje Jerzy Trela w rozmowie z "Dziennikiem Polskim".

Większa widownia na Smoleńsku

Aktorzy Czystej ReFormy trwają więc przy swoim. W ciągu kilku dni własnymi siłami wyremontowali nową salę, w której od wczoraj mieści się teatr. Tym razem przy ulicy Smoleńsk. Widownia może pomieścić maksymalnie 80 osób. Jednak nie wiadomo, jak długo tu zostaną.

- Podoba nam się pomysł, żeby po dwa lata funkcjonować w innym mieście Europy. A może kupimy barkę i będziemy pływać Wisłą ze spektaklami od miasta do miasta - snuje plany Radek Sołtys.

Na razie głośno jest o nich po premierze spektaklu "Gwałt" w reżyserii Łukasza Krzemińskiego.

- Dokonujemy gwałtu na stereotypowym myśleniu o teatrze. Chcemy zmusić współczesnego widza, by wreszcie zaczął samodzielnie myśleć, a nie siedział na widowni, jak kukła

- twierdzi Lech Kolasiński z Teatru Odwróconego.

Marcin Warszawski
Dziennik Polski
15 października 2013

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...