Yasmina Reza "Bóg mordu", czyli (bez)krwawa farsa

"Bóg mordu" - Teatr im. Słowackiego w Krakowie

Być może w sztuce Yasminy Rezy kryje się coś więcej niż obserwacja, że w każdym przeciętnym porządnym człowieku drzemie pierwotna agresja, ale reżyser tego nie udowodnił

Na plakacie czwórka uśmiechniętych, przyzwoicie ubranych ludzi w okularach, z filiżankami kawy, stoi w rzeźni, wśród półtuszy wieprzowych. Na okładce programu spośród tychże półtuszy wyłaniają się ręce trzymające filiżanki z kawą. W środku - wariacje na ten temat. Pomysł identyfikacji wizualnej spektaklu jest tak nachalny, że aż budzi podejrzenia o podstępne działania. Może to ironia? Może jednak czymś nas zaskoczą?

Scenografia - którą możemy obejrzeć podczas zajmowania miejsc - kontynuuje myśl plakatu i programu. Widownia ustawiona w półkole otacza okrągłą scenkę, na której stoi szklany paskudny stolik, dwa wazony ze świeżymi czerwonymi tulipanami i dziwne meble - pionowo ustawione płaskie pseudokamienne formy. Ze współczesnych mieszczan wylezą więc jaskiniowcy. Scenografia jest tak naiwnie brzydka i wykładająca wprost myśl spektaklu, że tracę nadzieję na zaskoczenie

Pseudokamienne formy, rozkładające się jak kinowe fotele, okazują się krzesłami, na których wkrótce zasiądą gospodarze i goście. Gospodarze to państwo Houille - Veronique (Marta Waldera) i Michel (Rafał Dziwisz), goście to państwo Reille - Annette (Marta Konarska) i Alain (Marcin Kuźmiński). Powodem spotkania jest to, że synek państwa Reille zaatakował kijem synka państwa Houille i wybił mu dwie jedynki. Państwo Reille przyszli podpisać oświadczenie dotyczące tego zajścia. Jest miło i kulturalnie, ale wiadomo, że długo tak nie będzie, bo już zwrot "uzbrojony w kij" wywołuje ostre kontrowersje.

No i zaczynają się wzajemne dogryzania, obnażania, ręko i "słowoczyny". Konfiguracje się zmieniają, dochodzi do zawiązywania chwilowych sojuszów, spod gładkiej, kulturalnej powierzchni wyłażą prymitywne emocje. Obnażone zostają charaktery i ujawnione świństewka.

Reza ułatwiła sobie zadanie, strategicznie rozmieszczając sceny, z których dowiadujemy się o wątpliwych cechach charakteru bohaterów. Michel opowiada, jak wyrzucił na ulicę chomika swoich dzieci, Alain, nieustannie konferujący przez komórkę, okazuje się prawnikiem, kryjącym ciemne interesy koncernu farmaceutycznego. Nabieramy pewności, że Veronique jest pretensjonalną mieszczką udającą miłość do sztuki i cierpiącej Afryki. Annette nie ma może konkretnych przewin na koncie, za to na stres reaguje widowiskowymi wymiotami. Bohaterowie nie są sympatyczni, nic więc dziwnego, że tak szybko dochodzi do konfliktów. Ciekawiej byłoby jednak, gdyby byli poczciwsi i przyjemniejsi, gdyby nie można było ich tak łatwo oceniać.

Marek Gierszał wyreżyserował sztukę Rezy z przytupem. Jest szybko, głośno i zadzierzyście. Jakbyśmy oglądali spektakl w przyspieszeniu, na podglądzie. Stłoczeni na malutkiej scence aktorzy grają wyraziście i ekspresyjnie, nie dając ani sobie, ani widzom czasu na zastanowienie się nad dramaturgią wydarzeń, nad charakterami bohaterów. To raczej farsa niż wykorzystująca jej schematy próba odkrycia źródeł przemocy.

Teatr im. Słowackiego. Yasmina Reza "Bóg mordu". Reżyseria - Marek Gierszał, scenografia - Hanna Sibilski, reżyseria światła - Peter Mayer. Premiera 25 marca 2010

Joanna Targoń
Gazeta Wyborcza Kraków
30 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia